Artykuły

Trzy łyse śpiewaczki?

"Trzy siostry" Antoniego Czechowa to arcydzieło literatury dramatycznej, które jest prekursorskie w stosunku do dramaturgii współczesnej, grane też jest do dzisiaj na całym świecie. Adam Hanuszkiewicz swoim nowym przedstawieniem "Trzech sióstr" jak gdyby chciał unaocznić na czym polega to prekursorstwo i dlaczego Czechow interesuje awangardowe teatry.

Ryszard Przybylski w szkicu zamieszczonym w programie pisze, że "Trzy siostry" są sztuką o niemożności działania, chociaż dodałbym, że są nie tylko tym. Jak wygląda spektakl Hanuszkiewicza? Hanuszkiewicz postawił przede wszystkim na aktora, odszedł od inscenizowania dramatu, zrezygnował z wielu przedmiotów, z wnętrza. Zlokalizował całą akcję w nieokreślonej przestrzeni z kilkoma meblami, ograniczył rekwizyty do sukien z epoki i mundurów.

Szczególnie w części pierwszej mało co zostaje z sytuacji określonych obyczajowo, z pierwszej wizyty, imienin itp. Zginęła ich rama konwencjonalna, która wymaga konkretnej lokalizacji i określonego rytuału towarzyskiego - sytuacje te są nie tyle zainscenizowane ile zaledwie wskazane w kwestiach wypowiadanych przez aktorów; wszystko opiera się na słowach i ekspresji. Hanuszkiewicz odszedł radykalnie od tradycyjnego sposobu pokazywania Czechowa, którego udanym przykładem był spektakl telewizyjny Jerzego Antczaka zachowujący całą rodzajowość epoki.

Hanuszkiewicz swe przedstawienie podzielił na dwie części. W pierwszej części zredukował całkowicie rodzajowość Czechowa, co sprawia, że sztuka nabiera innego tonu, rytmu, klimatu, staje się może bardziej uniwersalna, równocześnie jednak postaci, tracą coś z konkretnej osobowości, przekształcają się w pewne schematy, bezkrwiste typy ogólne. Dzieje się więc to, co stało się w jednej z odmian współczesnej awangardy takiej, jaką reprezentuje Ionesco, Mrożek. W tym potraktowaniu Czechow nabiera przede wszystkim charakteru absurdalnej groteski, która w wielu puentach przechodzi nawet w trochę płaską farsę.

Widz po obejrzeniu pierwszej części z ciekawością, a nawet niecierpliwością oczekuje dalszego ciągu, pytając siebie, czy widowisko zostanie utrzymane w tej samej konwencji interpretatorskiej. W części drugiej, przy tej samej scenerii, skąpych rekwizytach, nie całkiem określonych sytuacjach, rozlega się jednak inny ton. Zaczyna dochodzić do głosu to, co w Czechowie jest nieredukowalne, do groteski: zakorzenienie w bycie owych wykorzenionych figur, liryzm, a za jego sprawą - tragizm. Część druga przynosi rozsianie, sytuację ostateczną, farsowość znika, ustępując nutom autentycznego wzruszenia. Słowo ma tu inny ciężar, przywołuje rzeczywistość tego małego miasteczka, gdzie, wszystko jest niemożliwe od początku, skąd nie wyjeżdża się do zmityzowanej Moskwy, z jej życiem, z jej perspektywami. Zarysowuje się tutaj wyraźnie siła Czechowa, jego wielowymiarowy świat, gdzie jest miejsce na rodzajowość i metafizykę, na schemat intelektualny ale i na konkret. Czechow jest tu .uniwersalny, ale odzyskuje rosyj-skość. W części drugiej nagle sumują się wątki, które nabierają większej powagi. Kiedy w zakończeniu trzy kobiety na proscenium równocześnie wypowiadają finalną kwestię wprost do publiczności, nie są to groteskowe łyse śpiewaczki. Widza dopada wzruszenie. Scena ta każe myśleć o takiej chwili, kiedy człowiek zamknięty w więzieniu - prawdziwy, żywy człowiek - uzyskuje chwilę widzenia, okazję wypowiedzenia swojej refleksji. Tak przemawiają postaci trzech skazanych, dzielnych kobiet, które chcą coś przekazać na zewnątrz pułapki, w jakiej się znalazły.

Przedstawienie "Trzech sióstr" w teatrze Hanuszkiewicza nasuwa parę pytań ogólniejszego i szczegółowszego charakteru.

Hanuszkiewicz przybliżył Czechowa dp pewnego typu teatru współczesnego. Pokazał z pewnością w ten sposób, że z twórczości wielkiego Rosjanina da się wyłuskać prekursorsko użyte schematy dramatu absurdu. Czy jednak nie stato się tak, . że chcąc czy nie chcąc, pokajał Hanuszkiewicz coś więcej? Mozę bezwiednie, może u-legając logice samej sztuki, czyż nie pokazał w czym Czechow jest pełniejszy od Ioneski? Wymiar tragizmu wraz z "mięsem" sytuacyjnym i dramatycznym dobijającym się do głosu to są te elementy dramatyzmu, których brak wysusza pewien gatunek awangardy. Co więc w tym punkcie osiągnął Hanuszkiewicz? Czy pokazał Czechowa jako pierwszego nam współczesnego, czy pewien rodzaj teatru okrzyczany za współczesny - jako spłaszczoną replikę intuicji Rosjanina?

Drugie pytanie dotyczy ściślej zamiaru reżyserskiego. Czy Hanuszkiewicz zamierzył całość pokazać w tonie absurdalnej groteski, a w zakończeniu zwyciężył go Czechow? Czy też było inaczej? Może bowiem groteskowy, niemal farsowy charakter części pierwszej podnieść ma tylko tragiczną nutę finału, nadać jej siłę zmasowanego uderzenia? Widowisko na niektórych zostawi wrażenie niespójności, jakby sporu Hanuszkiewicza z Czechowem, sporu, w którym Hanuszkiewicz przegrywa do Czechowa. Inni zapewne będą upatrywać chytrość i interpretatorską w tym słabo z początku zapowiadanym, zaatakowaniu widza potężnymi wzruszeniami.

Każda licząca się inscenizacja "Trzech sióstr" miała trzy Wielkie kreacje. Ma je i ta: Olgę, najstarszą siostrę, kreuje Mirosława Dubrawska, Masza to Zofia Kucówna, postać najmłodszej, Iriny gra Ewa Żukowska. Te role będzie się pamiętać. Ja wyróżniłbym Mirosławę Dubrawska, która od początku wychodzi poza ramy czystej groteski, pokazując przy tym wielki kunszt aktorski. Z podobnych przyczyn z ról męskich wyróżniłbym postać lekarza, graną przez Henryka Bąka. Roli powierzonej Krzysztofowi Chamcowi niemal farsowy start przedstawienia nie pozwolił się rozwinąć tak, jak to wynika z jej logiki- ma ona ładunek tragiczny,

który powinien ujawnić się wcześniej. Sztuka w ogólności obsadzona jest znakomicie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji