Artykuły

Jak gorączka rozszalała

"Spektakl Macieja Prasa być może nie ilustruje tego nieco barokowego określenia z sonetu {#au#136}Szekspira{/#}, ale jest spójną wewnętrznie ofertą współczesnego czytania jego komedii. Banalną bowiem tezę (nie można postępować wbrew prawom natury) przyoblekł tu Szekspir w wyrafinowaną szatę parodii, teatru w teatrze, gry stów i miłosnej liryki. Wszystko to złożyło się na utwór błyskotliwy, który od początku cieszył się wielkim uznaniem elżbietańskiej publiczności. Potem niedoceniony i rzadko grany w nowym tłumaczeniu Stanisława Barańczaka odzyskuje blask wielkiej literatury. To bez wątpienia jeden z podstawowych walorów tego przedstawienia.

Drugim atutem jest piękna scenografia Zofii de Ines. Publiczność rozpoznaje to bezbłędnie. Choć rzadko to się dzisiaj zdarza, już na początku, po uniesieniu kurtyny, brawa dostają dekoracje - z rozmachem zbudowany gigantyczny fragment ogrodu w stylu francuskim.

Równie piękne są" stylizowane kostiumy, oddające renesansową bujność kolorów i form.

Dysponując świetnym przekładem i znakomicie zbudowanym tłem scenicznym Prus pozwolił "grać" tekstowi. Nie zawierzył mu bez reszty, bo jednak niemiłosiernie (i niepotrzebnie!) skrócił, wycinając cały wątek pedagoga Holofernesa i osobliwego teatru w teatrze, spektaklu przygotowanego na cześć dostojnych gości - królewny francuskiej i jej dworek. Utwór stracił przez to sporo swego przewrotnego smaku, który tylko po części rekompensują pyszne sceny z udziałem Hiszpana Armado. Ta pocieszna postać została zagrana brawurowo, w stylu dellartowsktm. przez Leona Charewicza. Parodystycznego blasku przydają spektaklowi także postacie parobka Bani (bardzo udana rola Marcina Jędrzejewskiego) i Ćmy (Tomasz Preniasz-Struś). Na tym tle mniej wyraziście wypadły postaci głównych protagonistów, wyjąwszy inteligentne role Księżniczki (Małgorzata Pieńkowska) i Birona (Piotr Bąk).

Niedoskonałości zróżnicowania postaci rekompensuje zawrotne tempo akcji. Być może na ołtarzu tego tempa zostały złożone opóźniające bieg akcji sceny z Holofernesem i monologi, dające możliwość głębszej autoprezentacji postaci. Jak zwykle - coś za coś. Bo przecież i tak mamy do czynienia z udanym przedstawieniem szekspirowskim, które nie tylko pozostaje w zgodzie z duchem tekstu, ale - co równie ważne - nieodparcie śmieszny. Może to trochę i bryk z tej komedii, ale jakże sympatyczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji