Artykuły

na Woli

Jerzy Krasowski zaadaptował na scenę słynną powieść Fiodora Dostojewskiego - "Bracia Karamazow" korzystając z tłumaczenia Aleksandra Wata. Jest to udana adaptacja rozległego tekstu, dobrze ukazująca - jak gdyby otwierając przed widzem główne postacie, a jednocześnie zachowująca tło wydarzeń, dzięki uwydatnieniu drugoplanowych sylwetek. Reżyserowi udało się także stworzyć przedstawienie bardzo jednorodne w stylu. Ono ma swój wyraz. Brakuje nam jednak pewnej egzotyki, aury określonego środowiska i epoki. Również scenografia Krzysztofa Pankiewicza, jak zwykle w takich wypadkach eksploatująca motyw ikon, nie pogłębia i własnym tonem nie nasyca ogólnego nastroju sztuki.

Akcja szybko nabiera tempa i toczy się jak rozpędzone koło. Nieodparcie przypomina się krakowski "Mały Bies" reżyserowany przez Rudolfa Ziołę. Również i tamto przedstawienie rozkręcało się z rozmachem. Ale jego tok przypominał raczej ruch wielkiego koła obrzeżonego kanciastą obręczą. Rytm spektaklu krakowskiego nie był wygładzony. Stale coś się zdarzało, jakby znienacka. I nawet niekoniecznie w zależności od tekstu, widz mocno wyczuwał odrębność poszczególnych postaci. Sięgając pamięcią głębiej, warto wspomnieć inną adaptację "Myszy i ludzi" Steinbecka. Przedstawienie w Nowej Hucie miało również własny styl, własny koloryt. Aktorom nie brakowało żarliwości. Swoje sygnały, swoje przesłania przekazywali widowni za pomocą środków aktorskich, omijając naiwną prostotę naturalizmu. Jak wiadomo, nad tamtym spektaklem pracowała Krystyna Skuszanka i Jerzy Krasowski. Być może, poczucie odpowiedzialności za kształt, za poziom związany z bogatą tradycją Teatru Narodowego sprawił, że spektakl "Braci Karamazow'' jest mimo wszystko pełen powściągliwości i chłodu. Za dużo tu dystansu do tekstu. Aktorzy są zbyt statyczni. Zabrakło prawdziwie osobistej więzi artystów z interpretowanymi przez nich postaciami.

Dostojewski często personalizuje pewne idee czy pewne modele. Bardzo istotne jest więc uwypuklenie i skontrastowanie wszystkich postaci jego utworów. Dlatego niepotrzebnie w tym przedstawieniu wyciszyła się postać Aloszy, wnoszącego atmosferę czystości, klarowności do całej nieustannie kłębiącej się akcji. Aloszy będącego jakby przeciwwagą dla mrocznych obrazów ludzi obarczonych własnymi przemożnymi namiętnościami. Ludzi często nienawidzących siebie samych i na pewno nie godzących się na świat z jego prawami i przymusem.

Krzysztof Chamiec stworzył ciekawą, zmienną w wyrazie postać, chwilami niejednoznaczną, intrygującą. Jego Fiodor Karamazow jest nasycony indywidualnością. Służący Fiodora - Smierdiakow, którego zagrał Piotr Krasicki, początkowo wyciszany przez reżysera, wykazał szczególny pietyzm dla swojej roli. Aktor z bardzo dobrym skutkiem wyszukiwał i wykorzystywał możliwości, jakie dawał mu tekst. Własny styl posiadała również Gruszeńka, trafnie interpretowana przez Krystynę Mikołajewską. Reżyser wyróżnił tę postać kostiumem. W niektórych momentach ciekawie były zarysowane postacie Aloszy (Marek Robaczewski), Dymitra (Marek Wysocki), Iwana (Jerzy Pożarowski) oraz Pana Wróblewskiego (Borys Marynowski).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji