Artykuły

Opowiadanie na molo

Czy odzyskanie wzroku po 30 latach przez kobietę, która go utraciła mając zaledwie 10 miesięcy, to błogosławieństwo czy koszmar? Komu operacja stwarza szansę, a komu ryzyko: jej samej, mężowi, a może chirurgowi? Jakie etyczne komplikacje może to zrodzić? Czy świat ludzi widzących jest lepszy?

Oto pytania, które stawia Brian Friel, irlandzki dramaturg, którego "Tańce w Ballybeg" (1990) były na scenie Teatru Powszechnego wydarzeniem. Wszystko wskazuje na to, że i "Molly Sweeny" podbije polską publiczność, tak jak stało się to już w Nowym Jorku, Londynie i Paryżu. Rzecz napisana z dramaturgicznym nerwem, a przy tym surowa w formie, jest kompozycją trzech wielkich monologów: ociemniałej, jej męża i lekarza, który podejmuje się operacji. Monologi te odsłaniają pasje, nadzieje, dramaty i radości bohaterów. Opowiadając tę samą historię z trzech punktów widzenia dramaturg ukazuje złożoność prawdy, która, nie jest ani sumą tych opowieści, ani też tym bardziej nic jest czyjąś własnością.

Reżyser Piotr Mikucki poprowadził tak spektakl, aby z równą siłą zabrzmiały różne wersje wydarzeń. Aktorzy zaś wykorzystali możliwość stworzenia psychologicznych kreacji. Dorota Landowska, jako Molly, dała wzruszający wizerunek kobiety szczęśliwej w swoim mrocznym świecie, który nagle ma opuścić - delikatnie zaznacza swoje niewidzenie, ale nie szuka współczucia. Przeciwnie, jej drobne radości kobiety zadomowione w świecie mroku zamieniają się w lęk przed nowym życiem w świecie widzących. Tomasz Sapryk ukazał wagabundę, głodnego wiedzy o świecie, który jak dziecko ciągle szuka swej szansy. Także szansy obdarowania żony wzrokiem. Krzysztof Stroiński był lekarzem, mającym za sobą wielkie sukcesy i osobistą klęskę (odejście ukochanej kobiety), który czepia się złudnej nadziei odbudowania swego pogruchotanego życia. Jest to rola wybitna, wycieniowana w najdrobniejszym szczególe: Stroiński delikatnymi środkami opowiadał wewnętrzny dramat człowieka, który utracił prawie wszystko - stąd lekko zacina się mówiąc, udaje pewnego siebie, a wewnętrznie drży, by nie odkryto, jak jest bezbronny i jak czeka na cud, który odmieniłby jego życie. Swoją interpretacją banalny dramat zdradzonego męża przemienia w opowieść człowieka, który usiłuje się odrodzić.

Mądre, ciekawie opowiedziane przedstawienie toczy się na molo. Dekoracja przedstawia ławkę, sugerującą nadmorski deptak, dobiega szum fal, ale przestrzeń jest umowna - staje się mieszkaniem państwa Sweeny, szpitalem, domem lekarza, samotnią nad jeziorem. Ta symboliczna, zmieniająca się przestrzeń, nienatrętne efekty dźwiękowe budują nastrój opowiadania, które staje się przypowieścią o niewidzącym widzeniu. Bo czy widząc - widzimy naprawdę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji