Artykuły

Pod szyldem STS

A więc wreszcie spektakl, który każdemu można śmiało polecić. Entuzjaści talentu Wojciecha Młynarskiego, narzekający, że zbyt rzadko gości on ostatnio na naszych estradach, na pewno mu to wybaczą po obejrzeniu ostatniej premiery Teatru "Rozmaitości". "Cień" zawdzięczamy bowiem właśnie Młynarskiemu, który po łódzkim sukcesie adaptacji "Henryka VI na łowach" Wojciecha Bogusławskiego zakosztował widać w większych formach teatralnych, i to w powiązaniu z muzyką. Efekty tego przedsięwzięcia jedni nazywają musicalem, inni śpiewogrą, ale chwalą wszyscy. Początek dzisiejszej zabawy znaleźć możemy u Andersena, który bajki swe pisał właściwie raczej dla rodziców niż ich pociech. Podobnie rzecz się miała i z Jego baśnią o cieniu, na podstawie której napisał z kolei swój utwór sceniczny znany dramaturg radziecki Eugeniusz Szwarc (189Ć-19S8). Jego "Bohater i cień" grany był u nas w okresie powojennym (pamiętam premierę wrocławską w inscenizacji Andrzeja Witkowskiego). Na tej samej bazie oparł Młynarski swoją wersję współczesnej bajki o cieniu, który wystąpił przeciwko własnemu panu. Do sukcesu spektaklu - oprócz miłego libretta i udanych piosenek, które zawdzięczamy Młynarskiemu - walnie przyczyniła się świetnie z tekstem współgrająca muzyka młodego kompozytora Macieja Małeckiego i znakomicie trafiająca w styl tej zabawy reżyseria Jerzego Dobrowolskiego. Wszystko tu zatem mamy: i lekko podany budujący morał i wzór prawdziwej miłości i kapitalne scenki satyryczne. A i aktorzy odnoszą niewątpliwe sukcesy. I ci bardziej znani, jak Bohdan Łazuka, świetny w roli "żurnalisty" czy Andrzej Stockinger, Jan Matyjaszkiewlcz i Andrzej Żarnecki oraz ich młodsi koledzy, jak Marek Lewandowski, Andrzej Mrowiec i urocze panie: pełna scenicznego temperamentu Adrianna Godlewska, lirycznego wdzięku - Elżbieta Starostecka i tajemniczości - Hanna Okuniewicz, oraz trzy komentujące akcję pikantne kuchareczkl: Barbara Grabowska, Stanisława Kowalczyk i Joanna Kasperska. Dawno już nie widzieliśmy w Warszawie tak świetnie współbrzmiącego spektaklu, a jego urocze piosenki długo nam leszcze towarzyszyć będą po zapadnięciu kurtyny. Także na bratniej scenie STS wieczorowi "Piosenki kolegi" cień patronuje. Tym razem przyjazny cień Marka Lusztiga, kompozytora silnie z tą sceną związanego. Tragiczny wypadek samochodowy przerwał nagle te współpracę, przyjaciele postanowili zatem przypomnieć twórczość przedwcześnie zmarłego kolegi. Tak pomyślany wieczór stanowił kompozycję szczególnie wzruszającą dla tych widzów, którym dane było przeżywać kolejne znaczące premiery tej głośnej kiedyś sceny studenckiej. Stąd takie pamiętne piosenki Lusztiga, które dawały tytuły kolejnym programom jak np.: "Mnie nie jest wszystko jedno", "Trzeba mieć ciało", "Róbmy coś" czy "Idź na spacer, Alegorio" najczęściej do tekstów Andrzeja Jareckiego i Agnieszki Osieckiej. Całości udało się przecież nadać ton żywy, pełen werwy i humoru a młodzi wykonawcy - nie obarczeni wspomnieniami - podają go tak jak trzeba - prosto, bezpośrednio i z uśmiechem. Młodzieży aktorskiej przewodniczą ze starego zespołu Krystyna Sienkiewicz, Jan Stanisławski i Ryszard Pracz, oczywiście z prawdziwym powodzeniem. Tak więc nowe premiery na zjednoczonych wspólną dyrekcją scenach "Rozmaitości" i STS napawać nas wszystkich mogą wiarą i nadzieją na przyszłość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji