Artykuły

Bajka muzyczna dla dorosłych

Naprzód był Jan Christian Andersen, potem Eugeniusz Szwarc - a w końcu Wojciech Młynarski i Maciej Małecki, z bajki duńskiego pisarza i sztuki radzieckiego dramaturga stworzyli własny utwór pt. "Cień". Co to za utwór? W programie" Andrzej Jarecki przyznaje, że były trudności z jego określeniem, wobec tego nazwano go "bajką muzyczną dla dorosłych", co dobrze przystaje do tej śpiewogry czy musicalu kameralnego, któremu formę narzuciły też zapewne rozmiary i środki teatru "Rozmaitości". Mniejsza o nazwę - dość, że powstało pyszne przedstawienie, które z pewnością przez długie miesiące będzie przyciągało publiczność, a samo dzieło ma szansę obejścia wielu scen polskich. W "Cieniu" musicalowe jest pełne zespolenie muzyki z librettem. Wszystko dzieje się tu przez muzykę i piosenkę (taniec jest tylko drugorzędnym elementem), a twórczości Macieja Małeckiego nie trzeba specjalnie zachwalać; równocześnie tekst gra dowcipem i poezją, akcja bawi i interesuje, narasta coraz szerzej głębiej - nazwiska Wojciecha Młynarskiego, jak i poprzedników, z których korzystał, też mówią same za siebie. Dzięki temu zespoleniu powstało jedno integralne dzieło dwóch autorów. I w muzyce, i w libretcie snują się motywy z dawnej opery, operetki, wodewilu, rewii. Ale nie na zasadzie parodii. Jest to raczej przetworzenie tych motywów, przepuszczenie ich przez transkrypcję współczesnej muzyki, i skomponowanie z tej różnorodnej mieszanki całości o jednolitym charakterze. Jeśli ukazują się przy tym pewne rysy parodii, to są one bardzo subtelne i delikatne. Zresztą subtelne i delikatne jest wszystko w tej bajce muzycznej dla dorosłych - rysowane cienkim i ostrym piórkiem. Nie tylko w samym utworze, ale i w doskonale stonowanym przedstawieniu. Reżyseria Jerzego Dobrowolskiego (znowu firma niezawodna) pokazała uroki sztuki, w której bajka miesza się z moralitetem, naiwne wątki miłosne z wcale nie naiwnymi politycznymi, zabawa z fantazją. A tu rzeczywistość skrzeczy, choć "Cień" rozgrywa się w jakimś dziwnym kraju, w którym bywa że to, co inni między bajki włożą, dzieje się naprawdę. Nad stroną muzyczną całości pilnie czuwa Wojciech Głuch, który w pewnym momencie z dyrygenta przeobraża się w sprawnie śpiewającego króla. Na szczególne podkreślenie zasługuje pieczołowite przygotowanie wokalne przez Barbarę Rutkowską aktorów, którzy starali się według sił i możliwości jak najlepiej poradzić sobie z wcale niełatwymi zadaniami śpiewaczymi. Przy tym aktorzy, zarówno ci, których znaliśmy od dawna, jak i ci, którzy są świeżym narybkiem na tej scenie, zaprezentowali się ze swej najlepszej strony. Stanowiło to niekiedy prawdziwą niespodziankę. Adrianna Godlewska stworzyła stylowy klejnocik wokalno- aktorski jako diwa kabaretowa Julia Giuli. Nie pamiętam Bogdana Łazuki w roli zagranej z równym smakiem i dyskrecją, jak ta żurnalisty Cezarego Borgii. Andrzej Stockinger jako Pietro miał wdzięczne pole do popisu dla swego pięknego głosu. Zjawiskiem o niezwykłym uroku scenicznym okazała się Elżbieta Starostecka w roli Anuncjaty. Hanna Okuniewicz była urodziwą Królewną. Trzy donny: Barbara Grabowska, Stanisława Kowalczyk i Joanna Kasperska z temperamentem komentowały śpiewem akcję. Marek Lewandowski z wdziękiem zaśpiewał Uczonego, a Andrzej Mrowiec jako jego Cień z powodzeniem dotrzymywał mu kroku. Przy przeszarżowanym przez Jana Matyjaszkiewicza ministrze Finansów godnie reprezentował Premiera Andrzej Sarnecki. Małgorzata Treutler przygotowała skromną scenografię i zwłaszcza przy kostiumach okazała wiele dowcipu plastycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji