Artykuły

Interpretacje na Klatę!

XI Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach podsumowuje Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.

Po kilku latach artystycznej zapaści, jaką zafundowała Interpretacjom ekipa Kazimierza Kutza, na fotel dyrektora artystycznego festiwalu powrócił jego pomysłodawca Jacek Sieradzki. Z tym powrotem wiązano spore nadzieje na przywrócenie Interpretacjom ich dawnej rangi. Niestety, zakończona właśnie edycja pokazała, że były to nadzieje płonne, festiwal odniósł zaledwie połowiczny sukces.

Jeszcze przed festiwalem Łukasz Drewniak, wybierający spektakle wespół z Sieradzkim, zabezpieczył się przed ewentualnymi pretensjami wobec zaproszonych przedstawień. Stwierdził, że polski teatr jest w tak dobrej kondycji, że śmiało można by zaprosić na Interpretacje co najmniej piętnaście przedstawień młodych reżyserów. Jacek Sieradzki dodawał, że cokolwiek by nie mówić o zakwalifikowanych spektaklach, jednego możemy być pewni - są to spektakle wzbudzające emocje, kontrowersyjne. Życie pokazało co innego - z wyjątkiem "Odpoczywania" Pawła Passiniego, które oceniono jako spektakl wart pokazania co najwyżej na festiwalu teatrów amatorskich, żadne przedstawienie nie wywołało burzliwej dyskusji wśród widzów i krytyków. Co więcej, od początku oczekiwano jedynie na dwa spektakle: "Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty" w reżyserii Moniki Strzępki i "Sprawę Dantona" w reżyserii Jana Klaty, który już w momencie ogłoszenia listy przedstawień konkursowych stał się czarnym koniem tej edycji. Po festiwalowym tygodniu pozostaje więc wrażenie przewidywalności oraz znudzenia.

Jedenastą odsłonę Interpretacji wzbogacono o kilka nowości. Przede wszystkim, na prawach dzikiej karty wprowadzono do konkursu spektakl śląski - "Zdobycie bieguna południowego" w reżyserii Grzegorza Kempinsky'ego z Teatru Śląskiego w Katowicach (który od tego roku jest także współorganizatorem festiwalu). Przedstawienie wytypowane przez śląskich dziennikarzy to historia grupy bezrobotnych mężczyzn, którzy od beznadziei dnia codziennego uciekają w wyobraźnię i na strychu jednego z bohaterów "inscenizują" wyprawę na tytułowy biegun. Nikt jednak - łącznie z reżyserem - nie miał złudzeń, że "Zdobycie bieguna południowego" odegra znaczącą rolę w konkursie. Ważniejsze tutaj było zaprezentowanie śląskiego teatru na tle przedstawień z całej Polski i skonfrontowanie go z tendencjami panującymi wśród młodych reżyserów.

I tu automatycznie nasuwa się porównanie: Interpretacje a reżyseria polska. Czy i na ile zaproszeni reżyserzy odzwierciedlają panoramę tej gałęzi sztuki teatralnej. W tym kontekście wątpliwości budzi przede wszystkim zaproszenie do festiwalu Pawła Passiniego. Na podstawie jego "Odpoczywania" można by sądzić, że reżyseria w Polsce polega przede wszystkim na opowiadaniu widzom o tym, co zobaczyli w trakcie spektaklu. Tak się bowiem dziwnie składa, że Passini o wiele lepiej opowiada o swoich przedstawieniach niż je reżyseruje. "Odpoczywanie" można traktować jako eksperyment formalny, wprowadzający na scenę środki wyrazu zapożyczone z mediów - projekcje rejestrowanego na żywo przedstawienia czy wyświetlanie czatu pisanego w trakcie przedstawienia przez grupę widzów. Kilka elementów scenograficznych zapewniło Passiniemu porównania do Kantora i Szajny - zadziwiające, jak bardzo krytyka potrzebuje wielkich nazwisk i doszukuje się wielkości tam, gdzie jej nie ma. Nie zwraca się uwagi, że w "Odpoczywaniu" wszystkie te "chwyty" teatralne służą tylko jednemu - ukryciu, że król jest nagi, że reżyser tak naprawdę niewiele ma do powiedzenia. Jego opowieść o dzieciach Wyspiańskiego przypomina bardziej powarsztatowy pokaz niż dojrzałe przedstawienie - dominuje aktorstwo rodem z teatrzyku studenckiego oraz inscenizacyjny i myślowy chaos. Wyjątek stanowi jedynie monolog Macieja Wyczańskiego poświęcony aktorstwu.

Po obejrzeniu spektaklu Passiniego nurtuje pytanie, dlaczego na festiwal nie zaproszono takich twórców jak Monika Pęcikiewicz, Natalia Korczakowska, Barbara Wysocka, Marcin Wierzchowski, Michał Borczuch czy wielu innych. Naturalnie, można to pytanie spuentować sentencją mówiącą, iż jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził lub zrzucić wszystko na karb możliwości technicznych. Pozostaje jednak faktem, że Interpretacje stają się zjawiskiem coraz bardziej marginalnym na teatralnej mapie Polski. Największą zagadką tegorocznej edycji jest spektakl Michała Zadary "Ifigenia. Nowa tragedia". Na długo przed rozpoczęciem festiwalu w kuluarach wymieniano ten spektakl, obok "Sprawy Dantona" jako pewne propozycje konkursowe. Aż tu nagle okazało się, że Zadary nie ma w konkursowych szrankach. Dlaczego? Pewnie się nie dowiemy. I nie chodzi tutaj o promowanie twórczości Zadary, bo do tej mam stosunek ambiwalentny. Ale o to, że Zadara byłby realnym konkurentem dla Klaty i Strzępki, czego niestety nie można powiedzieć o pozostałych zaproszonych reżyserach.

Jedynie ta dwójka zaproponowała przedstawienia, które choć na chwilę wyrwały widzów z festiwalowej nudy. Strzępka, jak zwykle pod płaszczykiem komizmu, pokazała smutny w gruncie rzeczy portret ofiar transformacji systemowej. Jej "Diamenty" to rozpoczynająca się tam, gdzie kończył się Czechowowski "Wujaszek Wania", opowieść o wykluczonych. O tych, którzy wiedzą, że przegrali życie, że do niczego się nie nadają, ale ta wiedza na nic im się nie przyda. Słodko-gorzki charakter tego spektaklu nie powstałby, gdyby nie doskonale obsadzeni aktorzy Teatru im. Szaniawskiego z Wałbrzycha oraz występujący gościnnie Sabina Tumidalska, Włodzimierz Dyła i Jerzy Gronowski.

Podobnie rzecz ma się ze zwycięską "Sprawą Dantona" w reżyserii Jana Klaty, która również aktorami i grą zespołową stoi - zespół wrocławskiego Teatru Polskiego po raz kolejny pokazał swoją klasę. Na szczęście, tegoroczne jury dostrzegło także walory reżyserskie tego spektaklu. Wreszcie, po kilku latach przyjeżdżania do Katowic, Jan Klata wyjechał stąd z Laurem Konrada, czteroma mieszkami, nagrodą publiczności i nagrodą dziennikarzy. W imieniu reżysera nagrody odebrali Sebastian Majewski (dramaturg "Sprawy Dantona") i Krzysztof Mieszkowski (dyrektor Teatru Polskiego). Co prawda, oficjalnie Klatę zatrzymały inne obowiązki, nieoficjalnie jednak wszyscy odnieśli wrażenie, że reżyser najzwyczajniej w świecie odpłacił Interpretacjom pięknym za nadobne. I w sumie nikogo to nie zdziwiło i nikt nie miał pretensji.

Skoro Klacie udało się zgarnąć prawie wszystkie nagrody (mieszek od Macieja Wojtyszki i Zaproszenie od Stanisława, czyli zaliczkę na zrealizowanie spektaklu w Teatrze Śląskim otrzymał Gabriel Gietzky), a tym samym zagrać na nosie teatralnym wujom, oddajmy mu głos w podsumowaniu tegorocznej edycji festiwalu, bo jemu udało się to chyba najtrafniej. W wywiadzie dla gazety festiwalowej mówił: "Temu festiwalowi na mapie teatralnej Polski jest już bardzo trudno. Być może w momencie, gdy się Interpretacje pojawiły to był jakiś niezwykły pomysł i wydarzenie. Obecnie mamy do czynienia z mistrzostwami Polski w reżyserowaniu w kategorii juniorów". Złośliwi mogą stwierdzić, że Klatą powoduje rozgoryczenie, bo trzykrotnie wyjechał z Katowic bez Lauru Konrada. Jednak po wnikliwym przyjrzeniu się ostatnim edycjom festiwalu, trudno odmówić racji takiemu poglądowi. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że lata chude Interpretacje mają już za sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji