Ptasiek na deskach
Już nie w książce, nie w filmie - w teatrze; niepogodzony z życiem bohater Williama Whartona, marzący o byciu ptakiem, wcielenie wrażliwości i osobności indywidualnej pojawił się już w Starym,
w Krakowie, teraz na Małej Scenie Dramatycznego. W tej samej adaptacji i reżyserii Adama Sroki. "Ptasiek" Whartona (wciąż nie rozszyfrowany pseudonim literacki) wydany drukiem w roku 1979 w Ameryce zrobił karierę międzynarodową, posłużył za scenariusz słynnego filmu, doczekał się analiz i dysertacji naukowców. Dlaczego młody chłopiec amerykański chce być ptakiem, dlaczego odmawia brania udziału w życiu jakie ono jest, dlaczego w końcu ten jego kruchy idealizm przegrywa, tak jak przegrywa witalny biologizm jego przyjaciela, żołnierza normalnego tym razem - czego o Ptaśku otoczenie powiedzieć nie może żadną miarą...
Ta powieść o marzeniach tak bardzo własnych, że aż dziwacznych to także studium przyjaźni i studium dorastania. Konkretnie do brania odpowiedzialności za wszystko co się czyni i czego się właśnie nie czyni.
W Dramatycznym kruchy chłopak, Jacek Sobieszczański, wysiaduje na wyimaginowanym gnieździe ignorując rzeczywistość w imię poezji i prawa do własnego zdania o ludziach i wierzy mu się, że jego bunt jest czysty i idealny. Sobieszczański ma w sobie prawdę i ma siłę, rola Ptaśka dzięki niemu istnieje. Ale też bodaj na tym koniec. Nie ma nam wiele do przekazania Mieczysław Morański (Al), ba, chyba niewiele udało się też powiedzieć reżyserowi.
Spektakl tworzy nastrój powieści i... Sobieszczański. To zresztą może i wcale niemało jak na tak karkołomne w istocie zadanie: przełożyć tę literaturę na umowności teatralnych działań.