Artykuły

William Szekspir z rosyjską duszą

"Wesołe kumoszki z Windsoru" w reż. Siergieja Korniuszczenko w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Magda Brzezińska w Gazecie Wyborczej - Olsztyn.

Kto ma ochotę na teatralny miks - pomieszanie klasycznego spektaklu z fosforyzującą groteską w rytm szamańskich bębnów, powinien wybrać się na "Wesołe kumoszki z Windsoru" do olsztyńskiego teatru Jaracza.

Zaczyna się zupełnie niewinnie. Niemal jak spektakl przygotowany z myślą o młodzieży szkolnej, która przychodzi do teatru w ramach lekcji, aby zapoznać się z twórczością wielkiego dramatopisarza Williama Szekspira. Na scenę wjeżdża trupa artystów i w kilka chwil zmienia pustą przestrzeń w angielską ulicę z przełomu XVI i XVII w. Oto zubożały szlachcic sir John Falstaff (Maciej Mydlak) postanawia uwieść dwie matrony mieszkające w sąsiednich domach - panią Ford (Ewa Pałuska) i panią Page (Agnieszka Pawlak). Chodzi mu nie tylko o zaspokojenie seksualnych żądz, ale też o podreperowanie kulejącego budżetu. Ma jednak pecha. Żyjące w przyjaźni sąsiadki zwierzają się sobie i podwójna intryga Falstaffa wychodzi na jaw. Kumoszki postanawiają się zemścić na niewiernym zalotniku i tak aranżują randki, że szlachcic raz ląduje w rowie z wodą, a kiedy indziej zostaje obity przez męża pani Page. Reputacja kobiet pozostała bez szwanku, mimo niecnych planów niedoszłego gacha.

Do tego momentu jest ciekawie i zabawnie, lecz... zwyczajnie. Widz kilka razy został zaskoczony pomysłami reżysera, wszystko jednak mieści się w ramach normy. I gdy wydaje się, że intryga została praktycznie rozwiązana, a do końca zostało wyjaśnienie kilku wątków, następuje całkowita zmiana konwencji. Do "szkolnego" przedstawienia wkrada się szaleństwo. Aktorzy klasyczne kostiumy nawiązujące do stylu epoki elżbietańskiej zmieniają na fluorescencyjne akcesoria, a miejską scenerię zastępuje las. Racjonalny świat ustępuje miejsca pogańskiemu widowisku w rytm szamańskich bębnów. Kogo bawi surrealistyczny humor z pogranicza jawy i snu powinien być usatysfakcjonowany.

Siergiej Korniuszczenko, reżyser spektaklu mówi, że zabrał się za realizację "Wesołych kumoszek z Windsoru", bo nigdy nie widział ich dobrej inscenizacji. Tę sztukę William Szekspir miał napisać na zamówienie królowej Elżbiety I, która była ciekawa dalszych losów sir Johna Falstaffa, jednej z postaci występującej w dramacie "Henryk IV". I faktycznie, choć intryga jest zabawna i fabuła trzyma się kupy, daje się wyczuć pewną wymuszoność i sztampowość tekstu. To Siergiejowi Korniuszczence, a nie Szekspirowi zawdzięczamy, że podczas spektaklu nieraz było słychać głośny śmiech publiczności. Rosjanin potraktował elżbietański dramat jako bazę, którą obudował całą serią autorskich pomysłów. Reżyser z Kaliningradu zupełnie inaczej spojrzał na olsztyńskich aktorów, nadał im nowe role i osobowości. Przedstawienie dzięki temu jest ciekawe i świeże - pomysł zaproszenia reżysera z zagranicy przyniósł dobre owoce.

Najnowsze przedstawienie na Dużej Scenie Teatru Jaracza (premiera była w sobotę) jest też przygotowane z rozmachem. Bierze w nim udział blisko dwudziestu aktorów. Oprócz już wymienionych na scenie pojawiają się m.in. Cezary Ilczyna, Artur Steranko, Milena Gauer, Marian Czarkowski, Jarosław Borodziuk i Grzegorz Sowa. Dekoracje Grażyny Jaśkiewicz-Steranko, choć proste - są rozkładane i zmieniane na oczach widzów - zasługują na docenienie.

W najbliższych dniach Teatr im. Stefana Jaracza (ul. 1 Maja 4) zaprasza na "Wesołe kumoszki z Windsoru" codziennie o godz. 19. Bilety po 30 zł, 20 zł (emeryci, renciści, młodzież ucząca się w systemie zaocznym do 26. roku życia) i 15 zł (studenci stacjonarni, uczniowie i posiadacze Karty Przyjaciela Teatru).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji