Wujaszek Wania
Uznano ten spektakl (prawie jednogłośnie) za wydarzenie aktorskie. Obsadę otrzymało rzeczywiście doskonałą. Gustaw Holoubek gra wujaszka Wanię, Aleksandra Śląska - Helenę Sjeriebriakową, Jan Świderski - profesora Sjeriebriakowa, Elżbieta Kępińska - Sonię, Krzysztof Chamiec - doktora Astrowa, Hanna Skarżanka - nianię, Jan Matyjaszkiewicz - Tielegina, Halina Kossabudzka - Wojnicką, a Henryk Łapiński - służącego. Rzecz zresztą nie tylko w obsadzie. W przedstawieniu tym udało się osiągnąć tę szczególną z niczym nie porównywalną, właściwą Czechowowi atmosferę będącą stopem smutku i nadziei, hartu i bezradności, świadomości, że "życie jest problemem nie do rozwiązania". O czechowowskim "Wujaszku Wani" Tomasz Mann mówił, iż jest to "jedna z tych jego sztuk mówionych szeptem... w których wszystkie dramatyczne fakty i spięcia zostały zastąpione najsilniejszą i najsubtelniejszą intensywnością lirycznego nastroju końca i pożegnania". I właśnie aktorzy nie tylko świetnie grają, nie tylko z talentem pokazują bohaterów "Wujaszka Wani", lecz, co ważniejsze, udało im się osiągnąć tę "subtelną intensywność" wzajemnych kontaktów, bez której nie ma Czechowa, bez której te "sceny z życia na wsi" nie odbiłyby się echem na widowni, pozostawiając ją głuchą na oglądany dramat.
Główną postacią "Wujaszka Wani", wbrew tytułowi, bywa często w teatrze doktor Astrow. On jeden nie utonął jeszcze w gnuśnej beznadziejności rosyjskiej prowincji końca ubiegłego wieku. Palą się w nim jakieś nadzieje, marzy o tym, że ludzie "za pięćdziesiąt, czy sto lat" nie będą tak smutno i bezsensownie trwonili życia jak jego pokolenie. Wujaszek Wania, Iwan Pietrowicz Wojnicki, jest zupełnym bankrutem, stracił wszelkie szanse i wszelkie nadzieje. Specjaliści od Czechowa dyskutują, który z tych dwóch ludzi jest rzeczywistym bohaterem sztuki. Teatry przy każdej inscenizacji na własny użytek dokonują wyboru. Kazimierz Dejmek, reżyser "Wujaszka Wani" w Ateneum, powierzając rolę Iwana Pietrowicza Gustawowi Holoubkowi za jednym zamachem przesądził i tę sprawę. Holoubek jest zbyt silną indywidualnością, żeby mógł pozostać w cieniu. Można sobie wyobrazić Holoubka w roli Astrowa - byłoby to inne przedstawienie, o inaczej rozłożonych akcentach.
Trzeba od razu powiedzieć, że ten wujaszek Wania jest bogatszy intelektualnie, bardziej świadomy własnej przegranej i jej przyczyn niż zwykliśmy widywać w teatrze. Bardziej światowiec niż hrecz-kosiej - aż dziwne, że Helena widzi w nim tylko śmieszność. Nie jest to zarzut, Holoubek nie przekracza granic nakreślonych przez tekst. Reżyser do takiego świetnego Wani podnosi rangę społeczną całego dworu. Ten mały mająteczek ziemski, który profesorowi Sjeriebriakowowi wniosła w posagu jego pierwsza żona, siostra Wani, tutaj staje się poważną posiadłością. Wierzyć się nie chce, że Wania z siostrzenicą Sonią jeżdżą osobiście na targ do miasteczka, żeby sprzedawać jaja i masło.
Wania całe życie poświęcił człowiekowi, którego wielkość była fałszywa, którego książki o sztuce były rezultatem małej wiedzy i braku talentu. Pracował, wyduszał z ziemi tyle, ile to było możliwe, żeby profesor Sjeriebriakow mógł błyszczeć w wielkim świecie. Któregoś dnia odkrył czym jest naprawdę to napuszone zero. Czy nie wtedy, kiedy zakochał się w jego pięknej żonie Helenie?
Holoubek z ogromną finezją pokazuje wszystkie stadia dramatu wujaszka Wani. Najpierw miłość niepozbawioną złudzeń, później miłość podszytą rozpaczą, wreszcie atak furii, w którym usiłuje zastrzelić Sjeriebriakowa i w końcu powrót do szarej codzienności. "Trzeba żyć" - mówi Sonia.
Aleksandra Śląska w roli Heleny jest zjawiskowo piękna. Nie trudno uwierzyć, że przyjazd tej kobiety na wieś naruszył wszystkie dotychczasowe układy sił, zburzył spokój i Wani, i Astrowa, i Soni. Śląska odrobinę uszlachetnia Helenę, czyni ją trochę lepszą niż chciał Czechow. Może ma rację, może Helena nie jest zimna i wyrachowana, może ucieka nie od nudów na wsi a od miłości Astrowa, może chce być wierna staremu Sjeriebriakowowi dlatego, że szanuje własne zobowiązania? Śląska konsekwentnie broni tej postaci, znajduje dla niej dziesiątki mądrych usprawiedliwień.
Jan Świderski zaliczy Sjeriebriakowa w poczet swoich najlepszych ról. W roli podagrycznego profesora tworzy postać na granicy komedii, narysowaną śmiało, ale z umiarem jaki daje doświadczenie. Świderski bezbłędnie odsłania całą małość, całą pustkę "nadętego zera". Satysfakcję sprawia obserwowanie jak subtelnymi robi to środkami.
W przedstawieniu tym są jeszcze dwie wielkie role: Astrowa i Soni. Debiutujący w Warszawie Krzysztof Chamiec i Elżbieta Kępińska ani o krok nie ustępują swoim znakomitym kolegom. Bez nich zresztą ten koncert aktorski nie byłby pełny. Tylko dlatego, że w przedstawieniu wszyscy aktorzy grają na tym samym poziomie możliwe było osiągnięcie tak czystej, tak przejmującej atmosfery. To bardzo piękne przedstawienie. Zasługa w tym i reżysera, pod którego batutą koncert ten został przygotowany.