Artykuły

Witkacy w Narodowym

STANISŁAW IGNACY WITKIEWICZ, Witkacym się zwący i zwany, stałby się prawdziwym, dosłownym Wścieklicą, gdyby się dowiedział, że pisał sztuki polityczne. I me ma dziś powodów do tego, żeby przyjmować jego twórczość łącznie z jego własnym, subiektywnym komentarzem do tej twórczości, Więc chociaż odcinał się od doszukiwania się w jego teatrze jakichkolwiek tendencji społecznych czy politycznych, więcej: wszelkiej programowości - wiadomo, że jego idealny teatr Czystej Formy pozostał jedynie w jego dorobku teoretyka sztuki.

Trudno nie dostrzec społecznego i politycznego widzenia świata w dwu sztukach Witkacego, które zaprezentował ostatnio Teatr Narodowy. Nie tylko widzenia. Nie tylko w języku, poetyce i kształcie przyszłego teatru awangardowego, nie i tylko w filozofii i malarstwie był Witkacy prekursorem, wyprzedzając o lat niekiedy kilkadziesiąt te procesy i zjawiska, które ujawniły się w kulturze europejskiej dopiero i kilka czy kilkanaście lat po drugiej wojnie światowej. Witkacy przewidywał również pewne procesy społeczne, polityczne, cywilizacyjne.

Oto właśnie "Mątwa" i oto "Jan Maciej Karol Wścieklica". O "Mątwie" pisałem niedawny z okazji jej przedstawienia w teatrzyku studentów UW "Sigmie". Motyw polityczny występuje tu wyraźnie w postaci króla Hyrkanii Hyrkana IV. Przypomnijmy: "Mątwę" napisał Witkacy w 1922 r., jeszcze przed "marszem na Rzym" Mussoliniego (październik 1922) i przed monachijskim puczem Hitlera (1923), a więc kiedy świat, a zwłaszcza społeczeństwo polskie niewiele jeszcze lub zgoła nic nie wiedziało o obu przyszłych dyktatorach i nadciągających nad świat brunatnych chmurach. Ale już na prapremierze "Mątwy" w krakowskim teatrzyku "Cricot" w r. 1933 Hyrkan nosi pod królewskim płaszczeni hitlerowski mundur. Tak też było na przedstawieniu wspomnianego teatrzyku studenckiego.

TEATR Narodowy nie poszedł aż na taką jednoznaczność i dosłowność, niemniej jednak aluzje tekstu są oczywiste. I jeszcze drugie przypomnienie. Trudno przy oglądaniu "Wścieklicy" odciąć się od postaci Wincentego Witosa, chociaż i tutaj teatr ustrzegł się prymitywnej dosłowności. "Wścieklica" powstał również w 1922 r. Witos miał już za sobą ośmioletnie posłowanie w parlamencie austriackim, w r. 1920 zostaje premierem. Będzie nim jeszcze dwukrotnie w najbliższych latach. Usunie go przez zamach majowy Piłsudski. Piłsudski - Bruizor ze sztuki Witkacego? Dlaczego nie?

Ale nie, a chyba nie tylko rok powstania i czołowe postacie w jakiś wyraźny sposób łączą te obie sztuki, co zadecydowało o ich łącznym wystawieniu przez Teatr Narodowy - mimo ich różnej stylistyki, klimatu, konwencji.

Wiemy o wiele więcej dziś i o obu dyktatorach i o Witosie niż mógł wiedzieć Witkacy przed czterdziestu czterema laty, więc dla samych wartości poznawczych nie warto byłoby może powracać do tych sztuk. Również i ich forma już nas nie zaskakuje, nie szokuje (zwłaszcza jeśli chodzi o surrealistyczną "Mątwę", bo "Wścieklica" to chyba najbardziej "normalna" ze sztuk Witkacego). Autor granej przed kilku laty w Narodowym "Kurki wodnej" spojrzał poprzez pół wieku w głąb naszej współczesności, przewidział kierunek rozwojowy naszej współczesnej cywilizacji, "zanik indywidualności" w miarę społecznego rozwoju" (tytuł pierwszego rozdziału konspektu "opus magnum" Wścieklicy). Hyrkan ginie, we Wścieklicy "coś złamało się bezpowrotnie". A czyż nie znajduje pokrycia w niedawnych doświadczeniach naszych i nie naszych Wścieklicowe "Myślę czasem, że nie dzieła i czyny są coś warte, sama droga, którą się do nich zdąża"? Czyż to nie Benek z powieści Zalewskiego i przedstawienia Kanickiego "Pruski mur"?

Wiele można by jeszcze odnaleźć w obu wymienionych sztukach i w przedstawieniu Teatru Narodowego znaków i rysów naszych czasów.

ZRESZTĄ trudno mówić jednym tchem i o obu sztukach i o ich realizacji scenicznej. "Mątwa" wyszła na scenie - chyba w wyniku nie najlepiej przemyślanej obsady - znacznie słabiej, jedna postać sceniczna naprawdę się tu tylko liczy: papież Juliusz II Mieczysława Mileckicgo, ale i przy tych aktorskich niedostatkach reżyser zdołał przekazać wiele z Witkacowskiej "Mątwy". Znacznie lepsze, żywsze, zabawniejsze - bo i materiał łatwiejszy dla aktorów - jest na scenie "Wścieklicą". Należała się Janowi Kobuszewskiemu ta rola - i nie zawiódł. Potrafił w zdumiewający sposób przesuwać akcenty postaci, zmieniać jej wymiar, ukazywać jej wielkość i jej śmieszność. A miał takie dwie partnerki, jak Barbara Krafftówna w roli Wandy (jaka szkoda, że reżyser nie obsadził jej w "Mątwie" jako Ellę) i Wanda Łuczycka, które wiedzą jak grać Witkacego i jak najwierniej i najatrakcyjniej przekazać go widowni. Dużą pomoc miał też reżyser w pozostałej obsadzie, a przede wszystkim w scenografii, zgodnie ze wskazówkami autora skontrastowanej z realistycznym kształtem sztuki i tokiem akcji.

NO WIĘC dobra, mądra, nieco perwersyjna, nieco wyrafinowana zabawa. I jeśli poczujecie niekiedy mimo to w ustach gorycz - nie obawiajcie się: to nie trucizna, to lekarstwo.

Stanisław Ignacy Witkiewicz - "Mątwa czyli Hyrkaniczny światopogląd". "Jan Maciej Karol Wścieklica". Premiera W Teatrze Narodowym. Reżyseria Wanda Laskowska, scenografia Zofia Pietrusińska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji