Artykuły

"Tym" razem znakomicie

Najnowszą swoją komedię Stanisław Tym ukończył po­dobno 19 stycznia br. Z Te­atru "Kwadrat", dla którego sztuka została specjalnie na­pisana, dotarł do Lublina wy­jątkowo skąpy przeciek, z którego wynikało, że "Fifty-Fifty" jest komedią o promi­nentach z epoki Gierka, a jaka jest najnowsza komedia S. Tyma zobaczyliśmy w Lu­blinie dzięki Lubelskiej Wio­śnie Teatralnej. Jest - pyszna. I jest inna. S. Tym zrezygnował z dal­szej eksploatacji pokładów humoru opartego na paradok­sie i uwikłanego w ezopową stylistykę (Ezop to ten bar­dzo stary pan od bajek, który pisał o przywarach zwierząt, a wszyscy wiedzieli, że to jest o ludziach). Mniej operuje też aluzjami na korzyść mówie­nia wprost, co nie znaczy, że w "Fifty-fifty" nie ma aluzji, ezopowego języka i humoru opartego na paradoksie. To wszystko, owszem, jest ale jako wartości dopełniające, a nie dominujące. Co zatem dominuje? To, co uzyskuje biegły kamediopisarz dysponujący solidnym warsztatem i pasją w osądzaniu świata, tekst oparty na klasycznych niemal rygorach, wartki, wa­żny, często błyskotliwy. Niektóre pomysły sytuacyjne też są zresztą klasyczne: szafa w roli podobnej jak stół w "Świętoszku" Moliera, a i tytułowy bohater, Tata, kogoś mi przypominał swoją hipokryzją, faryzejstwem, obłudą. Kogo, wiadomo, z tym że był to Świętoszek socjalistycz­ny. No i bardzo dobrze się stało, że ktoś miał wreszcie odwagę takiego wytropić, po­kazać i zagrać.

Akt pierwszy "Fifty-fifty" jest zwierciadłem z polskie­go gościńca. Ściślej: z traktu o wiele bardziej pryncypialnego niż gościniec. W zwierciadle tym odbija się chapactwo, kumoterstwo, klikowość, zło dziejstwo, hipokryzja, dęty snobizm i głupstwo. Smaczek tego lustrzanego odbicia kryje się w tym, że nosicielami tych przywar są prominenci średniego szczebla. Publiczność to lubi, a jeżeli chwilami popada w zakłopotanie, to pew­nie dlatego, te w Tymowym lustrze jest miejsce nie tylko dla prominentów, ale i dla prominenckich przywar, od których - któż jest wolny? Więc trafnie brzmi przywołane do tekstu: ,,z kogo się śmiejecie?"

Akt drugi jest o katastro­fie, I tu Tym jest bezlitosny. Szampańska zabawa sylwestrowa nie jest zabawą. Jest demaskatorskim balem, jest odpowiednikiem hymnu "Bliżej mój Boże, do Ciebie", jaki grała do końca orkiestra na tonącym "Titanicu". I jest finał z rewelacyjnym Mieszysławem Czechowiczem,(Tata), który demagogicznym wrzaskiem próbuje zakrzyczeć prawdę i stan spraw te­go świata.

Napisałem, że Czechowicz był rewelacyjny. W czasie przedstawienia zastanawiałem się, czy to świetna gra całe­go zespołu (z wyróżnieniem Barbary Rylskiej w roli Mamy, Barbary Burskiej w roli Wandy, Jerzego Turka w roli Piotra i Andrzeja Grabarczyka w roli Złodzieja) decyduje o sukcesie najnowszej komedii S. Tyma, czy to tekst kome­dii pozwolił Wojciechowi Po­korze (reżyseria) tak "uruchomić" aktorów, że odnieśli sukces. Jałowe to chyba pytania i zbędne. Przedstawienie Teatru "Kwadrat" jest po prostu świetne, a do komedii Tyma twórcy teatru wracać bedą zapewne chętnie i często, bo jest po co. Chyba że jej się coś stanie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji