Życie jest piękne...
Oglądając "Samobójcę" Nikołaja Erdmana w Teatrze Ateneum w Warszawie myślałam o zadziwiającym zjawisku jakim jest reakcja widzów. Nagle, w sytuacjach zaskakujących, wybuchają salwy śmiechu i burze braw. Wywołują je słowa, zdania czy gesty padające ze sceny. Początkowo śmiech wydaje się odosobniony, później - powszechny, aż w końcu nie wystarcza i widzowie zaczynają instynktownie klaskać.
Myślę, że jest to zasługa nie tylko autora lecz również reżysera, twórcy muzyki oraz doskonale przedstawiających aktorów. Zresztą aktorstwo - obok tekstu - jest najlepszą stroną tego widowiska, bo przecież wiadomo, że nawet najlepszy tekst przedstawiony przez słabych aktorów wypadnie mizernie. Powierzenie głównej roli - Siemiona Siemionowicza Podsiekalnikowa - Marianowi Kociniakowi okazało się bardzo celnym posunięciem. Scena kiedy Siemion uczy się grać na helikonie jest w stanie rozbawić najbardziej ponurego widza.
W przedstawieniu bierze udział prawie cały zespół teatru. Przedstawiane przez nich dialogi podawane są z wewnętrznym przekonaniem. Do końca wygrane pointy jednoznacznie wypływają na powierzchnię, nie zaczernia się znaczeniowa warstwa przedstawienia.
Spektakl zrealizowany jest z dużym rozmachem (dekoracje, orkiestra cygańska) i to niewątpliwie dodaje mu uroku i autentyzmu.
"Samobójca" jest tragikomedią. Potwierdzeniem wątku tragicznego jest chociażby wiadomość o prawdziwym trupie - Fiedii Pituninie w finale sztuki. Nie można żyć, a jednak żyć trzeba. Właśnie o tym jest ta znakomita sztuka. Opowiada dlaczego nie przestajemy żyć, chociaż czasami wszystko pcha nas do samobójstwa. Brak pracy, brak pieniędzy sprawia, że życie traci sens, ale i śmierć go nie przywraca... Jeden bezsens jest równy drugiemu. W takiej sytuacji również rezygnacja z samobójstwa nabiera szczególnego znaczenia. Trzeba istnieć pomimo wszystko, nawet gdy nie można istnieć po ludzku.
Trzeba było 57 lat, aby gorzka tragigroteksa doczekała się wydrukowania w swoim kraju. Chociaż napisana w 1930 roku, dopiero od kilkunastu miesięcy może gościć na współczesnej scenie.