Artykuły

Aszantka

Włodzimierz Perzyński, choć wymieniany jest w gronie trojga - obok Zapolskie j i Rittnera - mistrzów polskiego naturalizmu teatralnego, należy dziś do dramaturgów niemal całkowicie zapomnianych i nie granych. Syn warszawskiego dziennikarza studiował na przełomie wieków na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale też szybko wrócił do profesji ojca publikując felietony m.in. w "Tygodniku Ilustrowanym" i "Rzeczpospolitej". Jako dramaturg debiutował w 1904 roku we Lwowie sztuką "Lekkomyślna siostra". Jeszcze większym sukcesem okazała się dwa lata późniejsza "Aszantka", ale do dziś najpopularniejszym utworem Perzyńskiego jest "Szczęście Frania".

W porównaniu z innymi autorami piszącymi dla sceny Perzyński wyróżniał się dużą sprawnością zarówno w konstruowaniu akcji, budowaniu charakterów postaci czy wykorzystaniu rekwizytu. I choć dziś cały kontekst społeczny i obyczajowy jego sztuk "trąci myszką", coś ze sprawności autora w opowiadaniu ludzkich historii pozostało.

Edmundowi Łońskiemu, zamożnemu ziemianinowi nie służy pobyt na wsi. Woli prowadzić hulaszcze życie w stolicy. Ma do tego odpowiednią kompanię, wśród której prym wiedzie baron Kręćki. To on zjawia się w gabinecie Łońskiego z wiadomością, że znalazł dla Edmunda "prawdziwą perłę". Nazywa się Władka i jest córką stróża. Uroda połączona z nieokrzesaniem młodej dziewczyny uwodzą Łońskiego. Nazywa ją aszantka od murzyńskiego plemienia Aszanti, którego członkinie uchodziły za wyjątkowo dorodne. Po takie kobiety przychodził biały pan i brał w niewolę. Łoński roztacza przed Władką perspektywę "aszantki znad Wisły", którą w marmurowym pałacu otoczy perłami, diamentami, służbą i miłością.

- To ja bym chciała, żeby on mnie wziął do takiej niewoli - wyznaje bez chwili większego zastanowienia Władka. Gdy spotkamy aszantkę i jej białego pana dwa lata później we Florencji rolę zda ją się być odwrócone - młoda kobieta trzyma w ręku wszelkie atuty i doprowadza Łońskiego do szaleństwa, w czym szczególnie przydatny jest kelner z Polski - Franek. Kiedy za kolejne dwa lata Władka-aszantka wróci nad Wisłę, sprawy nabiorą bardziej tragicznego wymiaru...

Andrzej Łapicki nie po raz pierwszy bierze się za przypomnienie teatralnej ramoty, ale ten reżyser wie, że uwspółcześnianie rzadko wychodzi takim sztukom na dobre. Dlatego każe aktorom grać "po Bożemu", bez zbędnych fajerwerków, z szacunkiem dla autora. I w przypadku "Aszantki" ta metoda sprawdziła się Łapickiemu. Małgorzata Pieńkowska w roli tytułowej ma wystarczająco dużo temperamentu i urody, by stworzyć postać kobiety gotowej na wszystko. Podobnie jak Jan Englert, który w Łońskim potrafił znaleźć wielkie pokłady naiwności, słabości i głupoty. Zwraca uwagę epizodyczna rola Marcina Trońskiego jako Franka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji