Przeprzyjemny początek festiwalu
"Sprawa Dantona" w reż. Jana Klaty z Teatru Polskiego we Wrocławiu na XV Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Dariusz Pawłowski w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Jubileuszowy, XV Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, organizowany w Łodzi przez Teatr Powszechny, rozpoczął się wyśmienicie. Pozostaje ostrzyć sobie zęby na kolejne przedstawienia.
Artysta o temperamencie rewolucjonisty, Jan Klata, wziął się nareszcie za tekst, który okazał się naprawdę dla niego i obnażył rewolucję. Stworzył przemyślany, porywający, mądry, a jednocześnie nadzwyczaj teatralny spektakl. To widowisko pełne fascynujących pomysłów, ale nie - jak to się często zdarza - rzuconych samopas, niezależnych, niesklejonych, lecz doskonale z siebie wynikających. Przedstawienie ma świetną dramaturgię i tempo, z którego ani na chwilę nie wypada, a z którego aż żal jest po ostatnich brawach "wypaść" widzowi.
Akcja "Sprawy Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej rozgrywa się w Paryżu podczas burzliwych dni dyktatury jakobinów. Dramat skupia się wokół przywódców Wielkiej Rewolucji Francuskiej: upadku Dantona i rodzącego się spisku przeciw Robespierre'owi. Klata zrobił z tego dramatu politycznego precyzyjną i uniwersalną opowieść o mechanizmach rewolucji (nie tylko politycznej), ludzi w nią uwikłanych i przez nią manipulowanych.
Siłą inscenizacji są też aktorzy - znakomicie w nią wprzęgnięci, ale jednocześnie zachowujący swoją indywidualność: Marcin Czarnik, Wiesław Cichy, Bartosz Porczyk czy epizodycznie przebywająca na scenie Kinga Preis pokazali prawdziwe mistrzostwo - choć właściwie należy tu mówić o doskonałej kreacji zbiorowej. Brawo, trudno o lepszy początek jubileuszowego festiwalu!