Artykuły

Grotowski, guru reżyserów

Pomimo trudności dzieło Grotowskiego dobiło się do świadomości młodego pokolenia reżyserów i jest dla niego ważne. Rodzaj pracy, jaki proponują aktorom, ruchowe treningi dla nich, myślenie o teatrze jako o autonomicznej dziedzinie sztuki sprawiają, iż te późne wnuki Grotowskiego twórczo rozwijają część jego poszukiwań, żeby wymienić tylko niektórych artystów pracujących w Teatrze Polskim we Wrocławiu: Agnieszka Olsten w "Linczu" i "Samsarze Disco", Monika Pęcikiewicz w "Trzech siostrach" i "Hamlecie" czy Wiktor Rubin w "Lalce" - pisze Piotr Rudzki w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Kiedy w roku 1959 Jerzy Grotowski, zaproszony przez Ludwika Flaszena, któremu zaproponowano objęcie .Teatru 13 Rzędów w Opolu, zdecydował się zostać "bossem" tej sceny, wiedział, że wchodzi do teatru - małego, bo małego - ale zawodowego, subwencjonowanego i repertuarowego. Na pewno nie była to scena przypominająca "amatorski" Cricot 2, który od roku 1956 prowadził w Krakowie Tadeusz Kantor. Grotowski był dobrze przygotowany do pełnienia funkcji kierownika artystycznego takiej instytucji: studia aktorskie w Krakowie, reżyserskie w GITIS-ie w Moskwie, studia reżyserskie, asystentura i pierwsze przedstawienia w Krakowie ("Krzesła" czy "Wujaszek Wania" w Starym Teatrze). Dodać trzeba gorący czas roku 1956. Gdyby tak szybko nadzieje nie umarły, byłby może Grotowski działaczem społeczno-politycznym. Skutecznym politykiem, a nie wybitnym reżyserem i reformatorem teatru. Stało się inaczej. Gomułkowska euforia umarła śmiercią tyleż naturalną, co bolesną dla wszystkich, którzy uwierzyli. Grotowski wybrał prowincjonalny teatr. W Opolu do roku 1965, kiedy zespół Laboratorium przeniósł się do Wrocławia, przygotowywano po trzy premiery rocznie.

Przypominam te oczywiste fakty dlatego, że najczęściej Grotowskiego sytuuje się poza teatrem repertuarowym, powtarzając, że z niego uciekł. Otóż zgodnie z tym, co sam powiedział, od początku starał się rozbijać konwencjonalne granice teatru właśnie. Jego nieobecność w refleksji o teatrze repertuarowym, zamykanie dokonań w getcie tak zwanego offu wzięła się przynajmniej z czterech powodów. Po pierwsze, już w Opolu do nazwy teatru dodano Laboratorium, podkreślając rodzaj prowadzonej pracy. Działalność laboratoryjna rozkwitła we Wrocławiu, sprawiając, że nasze miasto o wiele bardziej kojarzone jest z nazwą zespołu Grotowskiego niż z wielokulturowością czy miejscem spotkań. Po drugie, grupom offowym łatwiej było naśladować zewnętrzny kształt przedstawień Laboratorium, często bez uświadomienia wielkiego wysiłku, który za nim stał. Po trzecie, sceny repertuarowe nie były wtedy przygotowane na tak radykalnie teatralny teatr - sztukę autonomiczną, niesłużącą do wystawiania literatury. Grotowski deklarował: "Jeśli chodzi o stosunek do tekstu dramaturgicznego, uważam, że powinien on być dla reżysera tylko tematem, na którego osnowie buduje on nowe dzieło sztuki, jakim jest spektakl". Na plakatach Laboratorium czytamy "Dziady, słowa Adam Mickiewicz" czy "Akropolis, do słów Stanisława Wyspiańskiego". Po czwarte wreszcie, choć historycy teatru polskiego docenili osiągnięcia Grotowskiego, nie bardzo widzieli zastosowanie dla nich na scenach repertuarowych, radykalne myślenie zostawiając grupom spoza głównego nurtu, który ma być tradycyjny i oparty na słowie.

Pomimo trudności dzieło Grotowskiego dobiło się do świadomości młodego pokolenia reżyserów i jest dla niego ważne. Rodzaj pracy, jaki proponują aktorom, ruchowe treningi dla nich, myślenie o teatrze jako o autonomicznej dziedzinie sztuki sprawiają, iż te późne wnuki Grotowskiego twórczo rozwijają część jego poszukiwań, żeby wymienić tylko niektórych artystów pracujących w Teatrze Polskim we Wrocławiu: Agnieszka Olsten w "Linczu" i "Samsarze Disco", Monika Pęcikiewicz w "Trzech siostrach" i "Hamlecie" czy Wiktor Rubin w "Lalce".

Przywołałem na wstępie Kantora nie bez powodu. To drugi tak niezłomny teatralnie artysta w XX wieku. Tym trzecim jest Stanisław Ignacy Witkiewicz - twórca najbardziej radykalnej koncepcji teatru w dwudziestoleciu międzywojennym, zrywającej z życiowym prawdopodobieństwem, logiką przyczynowo-skutkową, realizmem i naturalizmem. Wszyscy wiedzą, że Kantor z jego sztuk czerpał słowa w swych przedstawieniach. Zbigniew Osiński natomiast odkrył, że Grotowski chciał w czasie studiów w Krakowie wystawić "Szewców" Witkiewicza na Wawelu! Niestety, nie uzyskał akceptacji władz uczelni. Jestem przekonany, że to jedno z najważniejszych przedstawień w historii "teatru, którego nie było".

***

Piotr Rudzki, teatrolog, kierownik literacki Teatru Polskiego we Wrocławiu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji