Artykuły

Po premierze "J.B. i inni"

Zimą przy stoliku na półpiętrze w kawiarni "Nowy Świat", podczas rozmowy o Maksymie Gorkim, (Gustaw Holoubek przygotowywał się właśnie do reżyserowania "Na dnie" w Teatrze TV), Tadeusz Konwicki zwierzył się z wrażenia, jakie zrobił na nim prawie już zapomniany dramat Gorkiego "Jegor Bułyczow i inni".

- Ta sztuka o zagrożeniu i śmierci dziwnie krąży wokół mnie - wyznał. - W tym przeczuciu końca i oczekiwania na wielką zmianę widzę podobieństwo do dzisiejszej sytuacji.

Tak narodził się pomysł, a potem powstał scenariusz przedstawienia "J. B. i inni" o schyłku świata, o zagubieniu i bezsilności, oraz o naszych lękach i nadziejach.

- Są dwa powody, dla których zdecydowałem się na debiut w teatrze - wyjaśnił pisarz na pierwszej próbie w Teatrze Ateneum. - Po pierwsze lubię aktorów. Nigdy mnie nie zawiedli. Po drugie widzę szansę na przemycenie w scenach z życia Bułyczowa prawdy o nas, o ogólnym nastroju czasów, w których żyjemy i o kondycji współczesnego człowieka.

* * *

Tadeusz Konwicki kocha metafizykę, ten niepokój i rozgorączkowanie, które zmuszają człowieka do pozarozumowych poszukiwań. Jegor Bułyczow jest więc dla niego bohaterem tragicznym. - Wszyscy szukamy w sobie boskości. Wokół Bułyczowa i wokół chorej Rosji uwijają się uzdrowiciele i szarlatani. A ponieważ kończy się XX w, ulegamy histerycznej autosugestii i potrzebujemy, my i świat coraz więcej cudów, bogów i szamanów.

- To ma być sztuka z pogranicza psychodramy.

* * *

Próby trwały trzy i pół miesiąca, od 24 marca do 8 lipca. Przyglądałam się im z rosnącym zainteresowaniem i fascynacją.

Konwicki, pisarz i reżyser filmowy, przyszedł do teatru bezbronny wobec jego rytuału i techniki wielomiesięcznej pracy, ale zakochany w aktorach, w ich wyobraźni, spostrzegawczości i psychicznej plastyce.

Przez dwa pierwsze miesiące żmudnych, mało efektownych, czytanych prób przeżywał katusze.

- Ile miałbym już w tym czasie "urobku" na taśmie filmowej?-dziwił się.

To ciągnące się w nieskończoność czytanie, rozpisywanie na głosy, rytmy poszczególnych kwestii, chociaż pozornie bezładne i tylko mechaniczne, okazało się jednak dla aktorów koniecznym etapem "oswajania słów".

- Niewątpliwą korzyścią jest fakt, że nauczyłem się na pamięć całej sztuki - skwitował Pan Tadeusz pierwszy miesiąc.

Drugi etap pracy, (w małej salce w podziemiach) polegał na szkicowaniu zasadniczych scen i obrazowaniu "teatralnych światów": odchodzącego świata Bułyczowa (Gustaw Holoubek) i jego żony Ksjenija (Magda Zawadzka) oraz zastępującego go świata siły i nie zawsze legalnego biznesu czyli spółki Zwoncow (Tomasz Dedek) i Dostigajew (Andrzej Szczepkowski). Rozpadowi starego porządku przyglądają się z boku zbuntowani, choć dziwnie bezradni młodzi: Szura (Dominika Ostałowska) i Tiatin (Artur Barciś). Hierarchia kościelna w osobach matki Mełaniji (Ewa Wiśniewska) i popa Pawlina (Wiktor Zborowski) wobec zagrożenia troszczy się przede wszystkim o swoje doczesne interesy. Zaś świat uzdrowicieli i nawiedzonych: Zobunowa (Krystyna Tkacz), Trębacza (Henryk Talar) i Propotiewa (Marian Kociniak) okazuje się równie interesowny i bezwzględny, jak pełen intryg i przemocy świat polityki i pieniędzy.

Trzeci etap, prób (już na dużej scenie) z zamarkowanymi dekoracjami, przypadkową kanapą, schodami z innego przedstawienia, małym stolikiem - był najbardziej intensywny. Przez półtora miesiąca obserwowałam żmudną, ale fascynująca walkę aktorów ze słowami, z własną fizycznością, z emocjami i racjami postaci.

* * *

Na początku prób każdy ruch aktorów na pustej scenie wydawał się przesadzony, kanciasty i nieprawdziwy. Każde pytanie wyolbrzymione lub zbyt drobiazgowe. Ale w miarę upływu czasu to precyzyjne odliczanie kroków, dokładne określanie tempa schodzenia ze schodów lub siadania na kanapie - okazało się ważnym znakiem, dźwignią uruchamiającą wyobraźnię.

Na moich oczach ten teatralny, mało efektowny rysunek przekształcał się w intensywny obraz. Emocje aktorów wzrastały, muzyka i światła podkreślały nastrój, dekoracje zmieniały przestrzeń. Obserwowałam jak pan Tadeusz zaciera ręce i z coraz większym zachwytem wpatruje się w swoich przyjaciół- aktorów. Podczas premiery, cały ten świat rozpisany na słowa i gesty, wejścia i zejścia zaczął lśnić i migotać. Publiczność nadała grze aktorów inny wymiar, to, co dotychczas było tylko udawaniem, nagle musiało stać się prawdą.

Na popremierowym przyjęciu, które miało niezwykły nastrój wspólnego świętowania tych, którzy przeżyli "koniec świata", Tadeusz Konwicki stwierdził:

- Byłem tylko waszym fanem, zachwycałem się tym, co robicie i wierzyłem w was. Byliście wspaniali. Za to wam serdecznie dziękuję.

Teatr Ateneum: ,J. B. i inni - Sceny Dramatyczne według Maksyma Gorkiego". Inscenizacja i reżyseria: Tadeusz Konwicki, scenografia: Marcin Stajewski. Premiera 9.07.1994

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji