Rendez-vous z Hemarem
Młodzieży polska, kwiecie polskiej inteligencji, rówieśnicy drodzy: czy wiecie, kto to był Hemar? Marian Hemar...No? Pustka w głowie? Nie przejmujcie się, ja też nie wiedziałam. Całkiem niedawno wpadło mi w ręce przedwojenne (!) wydanie wierszy zebranych w tomie pt. "Koń trojański". Autor - Marian Hemar. Pożółkłe kartki, stara, taka "z błędami" pisownia...
Zainteresowałam się. Nieprzypadkowo zresztą; w niedalekiej perspektywie miałam bowiem wieczór kabaretowy w Teatrze Ateneum zatytułowany: "Hemar - piosenki i wiersze".
Nie będę pisać o twórczości bohatera wieczoru; odebrałabym w ten sposób chleb Wojciechowi Młynarskiemu, który spektakl przygotował, wyreżyserował i prowadzi. Prowadzi zresztą bardzo ciekawie, z właściwą sobie elegancją i kulturą. Pełniąc rolę gospodarza wieczoru, znajdując miejsce zarówno na niebanalny dowcip jak i na zadumę, i refleksją, Wojciech Młynarski zaprosił do współpracy wybitnych aktorów - Aleksandrę Śląską, Ewę Wiśniewską, Krystynę Jandę, Jerzego Kamasa, Mariana Kociniaka, Mariana Opanię, Wiktora Zborowskiego. Już same nazwiska sugerują, że przedstawienie powinno stać na wysokim, profesjonalnym poziomie. I rzeczywiście tak jest. Na trzeciej scenie Teatru Ateneum - tzn. "Scenie na Dole" - udało się stworzyć wspaniałą atmosferę prawdziwego kabaretu. To zasługa tekstów Mariana Hemara, muzyki, artystów a także warunków, w jakich przyszło im pracować. Intymna atmosfera późnego, zimowego wieczoru, maleńka, przytulna salka wypełniona po brzegi zasłuchaną publicznością...
Wśród wykonawców, jak już wspomniałam, same gwiazdy; nie pokuszę się więc o analizę spektaklu pod względem aktorskim; to trzeba samemu zobaczyć i ocenić. Kilka słów chciałabym jednak poświęcić dziewczynie, której postać jest jeszcze dla widzów tajemnica. Dorota Nowakowska, studentka warszawskiej PWST, znalazła się - chyba nieprzypadkowo - w tak znakomitym towarzystwie. Obdarzona świetnymi warunkami głosowymi, pełna temperamentu, zbiera po każdej piosence huragany braw. Młodziutka artystka ma zadatki na prawdziwą gwiazdę (w dobrym tego słowa znaczeniu) i miejmy nadzieję, że wkrótce taką się stanie.
Na zakończenie taki już typowo babski rzut oka na przepiękne kostiumy, przygotowne przez Małgorzatę Blikle. Ach, dziewczyny, mówię wam, uczta! Ewie Wiśniewskiej, Krystynie Jandzie i Dorocie Nowakowskiej z każdym wejściem na scenę towarzyszyły "ochy" i "achy" przedstawicielek płci pięknej. Dziewczyny wstawały z miejsc, aby obejrzeć kreacje aktorek "od góry do dołu". Suknie, boa, strusie (?) pióra, woalki, cekiny, błyskotki... a jakie materiały! Chciałoby się tutaj westchnąć za Hemarem:
"Co się z tym stało?
Gdzie to poszło?
Gdzie to jest?"...