Artykuły

Molier dla niecierpliwych

Molierowski "Skąpiec" w warszawskim Teatrze Ateneum zasługuje na uwagę co najmniej z trzech powodów: został zagrany w ekspresowym tempie (spektakl trwa niewiele ponad godzinę), w autoparodystycznej roli Harpagona wystąpił Piotr Fronczewski, a wszystko to oglądamy w doskonałych kostiumach Zofii de Ines i z sugestywną muzyką Wojciecha Borkowskiego. Trochę za tym wszystkim kryje się... Jan Englert, który niedawno swoją "Szkołą żon" w Narodowym unaocznił matematyczno-muzyczną konstrukcję komedii Moliera. Krzysztof Zaleski postępuje podobnie, budując na tekście "Skąpca" widowisko pantomimiczno-słowne, w którym wiele sytuacji sprowadza się do komiksowych sygnałów, wydobywając na wierzch - zwykłe nie rzucający się w oczy - mechanizm tej gorzkiej komedii. Przeprowadza to konsekwentnie i ze smakiem, m.in. za pomocą stylizowanych "baletów" i arie tek, a także gry spojrzeń, jaką toczą w tym spektaklu Piotr Fronczewski i jego adwersarze.

Fronczewski wzrokiem zabija, hipnotyzuje, usidla, zamurowując w miejscu, a czasem obłaskawia. Swego rodzaju zabawę czyni aktor ze swej słynnej maniery przeciągania zgłosek w tekstach klasycznych. Bywała ona nieraz przedmiotem kpin i skrytych naśladownictw. Zaleski manierę tę wzmacnia, proponując Grzegorzowi Damięckiemu (w bezbłędnie zagranej roli Kicania) naśladowanie Fronczewskiego - toteż kiedy ojciec i syn porykują na siebie, a każdy po "Fronczewsku", publiczność śmieje się radośnie, choć lak naprawdę nic ma się z czego śmiać. Skróty w tekście sprawiły bowiem, że widać szwy, które miały tę ciemną komedię odratować z odmętów rozpaczy dzięki zużytemu do bólu chwytowi anagnoryzmu, czyli niespodzianemu rozpoznaniu, wszystko kończy się tu niby dobrze. Ale właśnie skróty sprawiają, że nie zdołamy zapomnieć o tym, że dzieci Harpagona szczerze życzą mu śmierci, że swatka prorokuje jego rychły zgon, że niedoszła żona Marianna ma za niego wyjść w ziej wierze, w nadziei, że szybko umrze, że służba jest mu równie "życzliwa". I nie tylko Harpagon temu winien... Forma, jaką zaproponował Zaleski, akcentując mocnymi akordami muzycznymi węzłowe chwile akcji, zmieniając "Skąpca" chwilami w operę buffo i pantomimę, broni się i przemawia swą zwięzłością. Daje także szansę aktorom na zaznaczenie się na scenie, z czego oprócz Damięckiego korzystają zwłaszcza Jan Kociniak, wyborny w roli Jakuba, sponiewieranego, acz sprytnego sługi, Magdalena Wójcik, terroryzowana córka Harpagona, wałcząca o niezależność, Dorota Nowakowska jako intrygantka Frozyna i Marian Glinka w roli Komisarza zafascynowanego śledztwem. Ale, oczywiście, to przede wszystkim spektakl Fronczewskiego, który tworzy postać odstręczającą i tragiczną, już samym swym ciężkim chodem i trwogą o majątek budzący na przemian odrazę, lęk i wesołość. Nie ma jednak róży bez kolców. Przyśpieszony kurs ze "Skąpca" przynosi także straty: nie zdążymy nacieszyć się postaciami, nie zaprzyjaźnimy się z nikim (no, może z Jakubem), a psychologiczne studium skąpstwa i egotyzmu, jakim jest postać Harpagona, zostanie tylko -to prawda, że świetnie - naszkicowane. Zaleski robi więc apetyt na "Skąpca" granego nie tyle po bożemu, ile bez lak drastycznych skreśleń...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji