Artykuły

Akt przerywany

Przed pół wiekiem L.Pirandello napisał słynną sztukę pt. ,,Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora". O treści jej, bogatej w dyrgesje, mówi sam już tytuł. "Sześć postaci" odwiedziło wszystkie sceny świata. Oglądaliśmy je również w Ło­dzi.

Ta stara sztuka Pirandella przypom­niała się też niektórym z nas teraz, kie­dy w Teatrze Jaracza oklaskujemy Ta­deusza Różewicza "Akt przerywany"...

Asocjacje nie są zresztą przypadko­we. Tylko że w "Akcie przerywanym" proces poszukiwań idzie w kierunku od­wrotnym. Nie postacie dramatu poszu­kują autora, lecz szuka ich autor, a ra­czej, ściślej mówiąc, szuka "naszej ma­łej stabilizacji" teatralnej, nowych form i propozycji dla współczesnej sceny.

Boy, z wykształcenia lekarz, powie­działby, że Różewicz wprowadza nas tu do nadziemskiej kliniki położniczej, gdzie asystować każe przy porodzie dzisiejszej Melpomeny i zgadywać, co też ona urodzi.

Sam Różewicz nie wierzy, że będzie to cudowne dziecię. "Akt przerywany" jest dla niego pretekstem do szczerego wypowiadania się na temat kryzysu dzisiejszego teatru. Sugeruje, że stare schematy zdezaktualizowały się już, że przeżył się zarówno teatr klasyczny jak i romantyczny, podobnie zresztą jak surrealistyczny, a "staroświecki już teatr Durrenmatta, Frischa, a nawet Witkiewicza, przypomina rozpisany na głosy podręcznik". Szyderczo polemizu­je przy tym z autorami, z aktorkami, reżyserami, krytykami i publicznością, szukając argumentów dla swojej tezy, że powielający dawne formy teatralne chorują na sklerozę, a na impotencję twórczą ci z kolei, którzy, obalając dawne ołtarze, nie potrafią zastąpić ich nowymi.

Sam Różewicz określa swoją sztukę jako "komedię niesceniczną", a więc nie przeznaczoną do grania. Że "wielka ilość uwag, wtrętów, rozważań teore­tycznych i polemik czyni z tej komedii raczej szkic opowiadania". I tak jest istotnie. W rezultacie nie sześć, ale raczej dwadzieścia sześć różnych luź­nych wypowiedzi, dygresji i propozy­cji szuka tu reżysera, który uszerego­wałby je, uporządkował i zamknął w ramach normalnego spektaklu teatralne­go.

W teatrze lubelskim właściwe środki inscenizacji "Aktu przerywanego" zna­lazł Kazimierz Braun (przedstawienie to oglądaliśmy swego czasu w TV). Te­raz z kolei udało się to również Pio­trowi Piaskowskiemu, który sztukę tę wyreżyserował w łódzkim Teatrze im. Jaracza.

Zazwyczaj reżyser ma wiele kłopotów przy skracaniu i skreślaniu opracowywanej przez siebie sztuki, przy czym na­raża się na aniomazję autora uważają­cego, że każde przez niego napisane słowo ma wartość perły. Natomiast Różewicz nie ma nic przeciwko temu, żeby reżyser wprowadził do jego komedii pewne innowacje. Ba, w swoich didas­kaliach upoważnia go nawet, ażeby pewne wydarzenia, rozgrywające się w ciągu trzech minut rozciągnął na minut 10. Tak więc Piaskowski do bardzo wąt­łego tekstu "Aktu przerywanego" włą­czył fragmenty różewiczowskiego "Tea­tru niekonsekwentnego" i jego "Co tu macie" parodie jednej ze scen "Kordiana" itd. Jeszcze istotniejsze, że wpro­wadza Autora i każe mu głośno wypo­wiadać didaskalia, wprowadzające nas ,,in medias res", a w których zawarte jest teatralne credo Różewicza.

W ważnej roli Autora wystąpił Stani­sław Kwaśniak. Wstępną scenę rozegrał zbyt nerwowo - zbyt wiele irytacji brzmiało w pierwszych wypowiedziach Autora, który przecież "lubił się po­śmiać". Zaraz jednak potem uderza Kwaśniak we właściwy ton, ażeby ze swadą komentować, polemizować, wykpiwać przeżyte formy teatralne, a prze­ciwstawiać im przekorną improwizację teatru realizmu poetyckiego.

Pewnego rodzaju zaskoczeniem był dla wielu z nas sposób zinterpretowania postaci Czerstwej Kobiety przez Ewę Mirowską. Do tego czasu znaliśmy ją (a i ceniliśmy!) jako utalentowaną artyst­kę, której znakomicie odpowiadał dra­mat poważny. Teraz odsłoniła ona rą­bek innych swoich możliwości aktors­kich. Rolę Czerstwej Kobiety zagrała groteskowo zabawnie, ale bez tanich błazeństw: i tym właśnie zamanifestowa­ła swoją aktorską kulturę. Szczególnie pocieszna była, kiedy w takt melodii góralskiej kręcąc kogiel magiel, nuciła: "Utrę ci, utrę ci, utrę ci, utrę ci ma­leńki, żółty raj kogiel mogiel", przy czym wszystkie efekty, jakimi rozbudo­wała swoją rolę były znakomitym ak­torskim koglem moglem.

Na szczególną pochwalę zasługuje konstruktywistycznie skomponowana scenografia Daniela Mroza - bardzo klarow­na, nie zagracona zbędnymi rekwizyta­mi, przy efektownym zestawieniu kolorystycznym błękitów i srebrzystości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji