Artykuły

Warto było rozdać wARTo

Takiej imprezy w naszym mieście jeszcze nie było - wyznał nam Jarosław Broda, dyrektor miejskiego wydziału kultury. - Rewelacyjny pomysł - chwaliła piosenkarka Izabela Skrybant-Dziewiątkowska. Czwartkowa impreza z okazji wręczenia nagród kulturalnych wARTo zintegrowała artystyczny Wrocław - bez względu na środowiska i pokolenia - pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Można było zobaczyć, jak młoda poetka tańczy z reżyserem, a dyrektor teatralnej sceny dyskutuje z rektorem ASP. A to wszystko przy piosenkach wrocławskiej grupy Miloopa.

Dość powiedzieć, że widok tłumu artystów stłoczonych w Mleczarni tak poruszył prezydenta Rafała Dutkiewicza, że wbrew kryzysowi okazał hojność - obiecał, że pomoże zrealizować kolejne projekty laureatów. Ale nie tylko on był pod wrażeniem. Poetka Urszula Kozioł powiedziała nam: - To nawiązanie do bardzo dobrych tradycji powojennego Wrocławia. Miasta, w którym środowiska twórcze spotykały się w Pałacyku, Kalamburze, Klubie Związków Twórczych. Niestety, w ostatnich kilkunastu latach powstała tu ogromna wyrwa. Cieszę się, że próbujecie ją zasypać.

Reżyser Waldemar Krzystek z początków swojej twórczej działalności we Wrocławiu pamięta spotkania z plastykami, poetami i aktorami: - Wszyscy pili w tych samych miejscach - opowiada. - Potem tych miejsc zrobiło się więcej, środowisko się zatomizowało. A w czwartek w Mleczarni doszło do powtórnej integracji. I jest to szalenie ważne. Bo ze spotkania plastyka z filmowcem może wyniknąć piękny plakat albo ciekawa kompozycja kadru. Dlatego trzeba podtrzymać ten obyczaj - dodaje i podkreśla, jak ważne w życiu kulturalnym miasta jest biesiadowanie: - Bo inaczej rozmawia się podczas ważnej konferencji naukowej, a inaczej przy kuflu piwa.

Integrację środowisk docenia też dyrektor Jarosław Broda: - Przyznajemy nagrody literackie i wtedy na gali spotykają się ludzie pióra. Z kolei po PPA - aktorzy i muzycy. A tym razem w jednym miejscu udało się doprowadzić do spotkania przedstawicieli różnych środowisk. I zadziałało. Podoba mi się zresztą też sam pomysł nagrody dla młodych twórców. A dodatkowa satysfakcja bierze się stąd, że większość nominowanych to ludzie, którzy wcześniej dostali jakieś wsparcie ze strony miasta. wARTo potwierdza, że była to dobra inwestycja.

Agnieszka Wolny-Hamkało, poetka, krytyk literacki, jurorka literackiej kapituły naszej nagrody, opowiada, że od lat sama próbuje wraz z przyjaciółmi integrować środowiska we Wrocławiu. - Na domowych imprezach, festiwalach, wernisażach - mówi. - Niestety, bez skutku. Dlatego nie spodziewałam się, że to się powiedzie w tak wielkiej skali. A "Gazecie" się udało. Nastąpiła wymiana ognia na polach literatury, sztuki, filmu, muzyki i teatru, poszerzenie pola walki o dobrą, progresywną sztukę. To, że ten zabieg okazał się skuteczny, mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego: - Ta nagroda eliminuje getta artystyczne. Do tego odbywa się to w niewymuszonej, pozbawionej pompy, koturnu i czerwonych dywanów atmosferze. W ostatnich latach nie przypominam sobie spotkania, które tak jednoczyłoby wszystkie środowiska i pokolenia. Takie zawiązanie międzypokoleniowego i międzyśrodowiskowego przymierza jest znakomitym fundamentem dla tej nagrody. Tylko na przyszłość mam jedną prośbę - zróbmy to w piątek. Bawiłbym się z pewnością o wiele dłużej, gdyby nie to, że nazajutrz rano musiałem zerwać się do pracy.

Maciej Masztalski, szef grupy teatralnej Ad Spectatores, nominowany w kategorii teatralnej, dodaje: - Taki tygiel rozmaitych środowisk, impreza bez podziałów mogła się zdarzyć tylko we Wrocławiu. Dzięki niej mogę powiedzieć, że istnieje u nas środowisko artystyczne, czego do czwartkowego wieczora nie byłem do końca świadomy. Nominacja do wARTo przywróciła mi wiarę w sens pracy twórczej. Mam wrażenie, że to się mogło udać tylko we Wrocławiu.

- Nagrodę wARTo wręczać naprawdę warto - powiedział nam Jacek Szewczyk, artysta grafik, rektor ASP, członek kapituły w kategorii plastyka. - Bo może zachęcić młodych do ścigania się, a to zawsze dobrze robi, także sztuce. Takiej integracji środowisk na branżowych konkursach nie ma.

I jedynie prof. Stanisław Bereś, historyk literatury i członek jury, narzekał na tłumy i hałas - taki, że nie dało się rozmawiać. - Wolę bardziej kameralne imprezy. Za dużo było dla mnie tego wszystkiego, byliśmy ściśnięci jak sardynki w puszce. Dlatego mam postulat dotyczący kolejnej edycji: więcej przestrzeni. Może zorganizować galę wARTo w Hali Stulecia?

Obiecujemy, że weźmiemy tę sugestię pod uwagę. Jednak ostrzegamy profesora, bo chyba nie docenia wrocławskich artystów: może się okazać, że nawet na 14 tys. m kw. będziemy ściśnięci jak sardynki w puszce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji