Artykuły

Koniec misji. Rozmowa z dyrektorem Teatru Rozmaitości

Nie udało się przezwyciężyć różnicy poglądów na temat sposobu kierowania teatrem pomiędzy mną a dyrektorem artystycznym - mówi Jan Buchwald, który po dwóch latach kierowania teatrem Rozmaitości odchodzi ze stanowiska.

DOROTA WYŻYŃSKA: Dlaczego Pan odchodzi?

JAN BUCHWALD: W październiku 1999 podjąłem się ryzykownego zadania kierowania Teatrem Rozmaitości. Scena przy Marszałkowskiej przeżywała w tamtym czasie bardzo trudny okres...

- Przypomnijmy, że było to po głośnym konflikcie poprzedniego naczelnego Bogdana Słońskiego z dyrektorem artystycznym Grzegorzem Jarzyną.

- Siłą tego teatru był ogromny potencjał artystyczny, słabością zaś podzielenie zespołu, poczucie frustracji i niepewności u wielu osób. Potraktowałem to jako wyzwanie. Moim zadaniem było stworzenie warunków dla rozwoju artystycznego teatru oraz jego bazy finansowej i organizacyjnej. Po dwóch latach moja misja dobiegła końca. Nie udało się przezwyciężyć różnicy poglądów na temat sposobu kierowania teatrem pomiędzy mną a dyrektorem artystycznym.

- Na czym polegały te różnice?

- Na to pytanie nie da się odpowiedzieć zdawkowo, a nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Uznałem, że podejmowane przeze mnie działania nie mogą już skutecznie służyć teatrowi Rozmaitości, przynajmniej nie tak, jak tego oczekiwałem. Złożyłem więc rezygnację.

-Co dalej, ma Pan nowe propozycje?

- Nie mam jeszcze pomysłów i następnych propozycji. Szukam pracy. Jestem reżyserem. Prawdopodobnie jeszcze w tym sezonie w teatrze Studio rozpocznę próby sztuki "Kwartet" Heinera Müllera, która nawiązuje do "Niebezpiecznych związków" Laclosa. A co później, zobaczymy.

Rozmawiała DOROTA WYŻYŃSKA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji