Artykuły

Kolędnicy przybyli

"Ludowa szopka polska" w reż. Włodzimierza Fełenczaka w Teatrze im. Andersena w Lublinie w opinii Andrzeja Molika.

Teatr im. H.Ch. Andersena uczcił w sobotę swój jubileusz 50 lat pracy premierą "Ludowej szopki polskiej" wg Henryka Jurkowskiego. To już trzecia jej realizacja w historii teatru ze Starego Miasta.

Wydarzenie miało miejsce niemal dokładnie w pół wieku po pierwszym przedstawieniu na tej scenie, bo pięćdziesiątka placówce bawiącej kształtującej wrażliwość kilku już pokoleń widzów stuka dziś, 6 grudnia. Tak jak wówczas otrzymali oni mikołajkowy (św. Mikołaja chwilowo zastępował Dziadek Mróz) prezent w postaci nowego teatru, tak upominek dla dzisiejszych odbiorców ma kształt barwnego, pełnego wigoru widowiska czerpiącego z przebogatej skarbnicy polskiego folkloru.

Jurkowski, najwybitniejszy dziś na świecie historyk teatru lalkowego, dokonał takiego wyboru, że nie tylko słyszymy najbardziej bodaj ulubioną polską kolędę "Oj, maluśki, maluśki", ale także pastorałki i kantyczki mało znane, regionalne, a nawet balladę dziadowską Grabarza i kolędę, a w zasadzie modlitwę... romską. Z tej tradycji płynie - gdy już obejrzymy jasełkowe motywy narodzin, wizyt Pasterzy i Trzech Króli, Heroda, rzezi niewiniątek i ucieczki do Egiptu - cała druga, intermediowa część "Szopki".

Dlatego mamy takie bogactwo postaci zwykłych i baśniowych. Cygan (Piotr Gajos) wędruje i pokazuje sztuczki ż Misiem Borowym (Bożena Dragun). Pan Twardowski (udany debiut najnowszego nabytku Andersena, zdającego w tym spektaklu pierwszy egzamin aktorski Tomasza Czaplarskiego, także Pasterza, Grzesia, Turonia i Baltazara) spotyka się z Żydem (świetny Marek Grabowski, b. aktor Muzycznego, jest najbardziej zapracowany, bo wciela się jeszcze w Kolędnika I, Myśliwego, Kacpra i Doktora, śpiewa i gra na akordeonie). Jawią się Bernardyn, Ambroży (Marian Kłodnicki) i Pielgrzym (Bartosz Siwieć), Czarownica (Roma Drozdówna, również... Anioł), Śmierć (Maria Perkowska, też... Maryja) i powracający wciąż Diabeł (znakomita Wioletta Tomica).

Reżyseria Włodzimierza Fełenczaka jest taka jak należy, bo niemal niedostrzegalna i świetnie operująca zmianami planu aktorskiego na lalkowy. Wartością odrębną jest przechowana w Andersenie od poprzedniej "Szopki" scenografia Rajmunda Strzeleckiego z doskonałymi w swej skrótowości lalkami. To same w sobie dzieła sztuki. Wzruszające, że na premierze pojawili się sam prof. Jurkowski i aktor TM Marian Josicz, grający przed 35 laty gościnnie Kolędnika I i Cygana.

I jeśli mieć by jakąś uwagę, to jedynie tę, że akordeon nie jest ludowym instrumentem polskim (jest nim harmonia), a tu muzyka bazuje aż na dwóch. Ale czyż teatr nie ma swego prawa do umowności? Ta wyczarowana na scenie jubilata bez wątpienia przyciągnie rzesze publiczności przed Bożym Narodzeniem i po nim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji