Cóż u diabła z tym Rumcajsem?
Niełatwo się rozeznać już w czechosłowackich autorach poświęconej Rumcajsowi literatury. Mam przed sobą dwa egzemplarze. Na jednym z nich widnieją trzy nazwiska: Vaclav Ćtvrtek i Sasa Lichy - autorzy oraz Marek Słowiński - tłumacz. Na drugim też trzy: Vaclav Ctvrtek - autor, Ernest Bryll - tłumacz i Katarzyna Gartner - muzyka, ale na afiszu Teatru Polskiego w Warszawie już tylko dwa - Brylla i Gartner (z dodatkiem "według powieści Vaclava Ctvrtka" w programie). Tytuły też są rozmaite: dzieło przetłumaczone przez Słowińskiego to "Jak Rumcajs stał się rozbójnikiem". Ćtvrtek bez pomocy Lichy'ego napisał "Przygody rozbójnika Rumcajsa", na wspomnianym afiszu jest już tylko jedno - ale jakże dla dzieci wymowne słowo-hasło: "Rumcajs".
Wszystkie te "Rumcajsy" są już grane w naszych teatrach. Jak mi ktoś kiedyś wyjaśniał, przekłady bywają piękne i niewierne albo wierne i niepiękne. Nie znając języka oryginału nie mogę sądzić o wierności przekładu Marka Słowińskiego; oceniając urodę - hm... Może lepiej zacytuję jakiś fragment. Np. z piosenki Rumcajsa:
"Dla tych panów na ratuszu
mam trzewiki nowe
by na domiar złego szyciem
nie wbić sobie ćwieka w głowę"
i jeszcze:
"Jicziniak to ptaszek, który
wciąż zadziera nos do góry
gdy szewc piórka mu żeluje
wtedy boso podskakuje"
A teraz próbka dowcipu. Na scenie Wodnik i rusałka Andulka:
ANDULKA Ależ stryjku, ja z tych pajęczynek robię pończoszki, pajęczynki. Są cieńsze niż jebabne...
WODNIK Nie jebabne tylko jedwabne...
ANDULKA Wiem, stryjku, ale ja jestem rusałka młoda i niedoświadczona...
Chyba wystarczy, by zrozumieć dlaczego teatry wolą raczej Brylla, zwłaszcza że obie sztuki, mimo pewnych różnic szczegółowych, w ogólnym zarysie mało się między sobą różnią. Tekst Brylla jest śliczny i bardzo literacki. Urzeka w czytaniu, na scenie, niestety, rozczarowuje. Gdybyż jeszcze Ctvrtek'owi można było przypisać brak jednolitej konstrukcji (sztuka jest po prostu montażem krótkich scenek-obrazków, które dzieci świetnie pamiętają z parominutowych filmików telewizyjnych), zupełną nieobecność takich drobiazgów jak narastanie dramatycznego napięcia, brak umiejętności budowania sytuacji scenicznych, zastępowanie działań narracją i nieustanne prawie opowiadanie o tym, co się właśnie na scenie dzieje! Wygląda to u Brylla np. tak:
STAROSTA Ale kiedy trzeba było podzelować buty jiczyńskiego Starosty, to co zrobił szewc Rumcajs?
WOJSKO Szewc Rumcajs musiał iść do Kowala...
STAROSTA A dlaczego szewc Rumcajs musiał iść do Kowala?
WOJSKO Żeby mu coś powiedzieć...
STAROSTA A co powiedział szewc Rumcajs Kowalowi?
KOWAL Pożycz mi kowadło i kowalski młot itp.
Teatr Polski od bardzo wielu lat nie miał w repertuarze sztuki przeznaczonej dla małych widzów, Fakt, że na scenie przy ul. Karasia zrealizowano widowisko dla dzieci, budzi radość, tym większą, że przedsięwzięcie to od strony artystycznej potraktowano z całą powagą (co w ogólnokrajowej praktyce teatralnej należy niestety do rzadkości). Czy wysiłek realizatorów i wykonawców uwieńczył sukces? - Trudno tutaj o jednoznaczną odpowiedź.
Jak już wspomniałam, materiał literacki jest dramaturgicznie nader wątły; także i muzyce Katarzyny Gartner daleko niestety do znakomitej przecież partytury "Na szkle malowanego", gdzie kompozytorka jest obok poety równorzędną współtwórczynią dzieła. Jan Skotnicki i Adam Kilian stali się w tej sytuacji rzeczywistymi twórcami Rumcajsa. Kilian zawiesił w głębi prześliczny prospekt, na którym namalował las Rzaholec; wjeżdżające na scenę lekkie przystawki to raz czarujące kamieniczki bajkowego Jiczyna, to znów pałac Księcia Pana lub sędziwy dąb.
Scenograf, nie po raz pierwszy zresztą, żartuje z widzem. Jednym z takich żartów jest złociste Słoneczko, wędrujące niezmordowanie po scenicznym niebie. Zresztą każdy niemal kostium czy rekwizyt to osobny, bajecznie kolorowy dowcip. Reżyser umie z tego korzystać, trudno jednak nie zauważyć, że jego zadanie było o wiele trudniejsze. Ale Skotnicki nie zna "pustych miejsc" w spektaklu. Tworzy sytuacje, wypełnia nimi tekst nawet tam, gdzie na pozór nie ma na to żadnego materiału; opromienia je humorem, zabawą, dziecięcą grą.
Aktorzy Teatru Polskiego nie zdobyli dotąd na jego scenie doświadczenia w realizowaniu tego rodzaju repertuaru. Ich wysiłek, ich praca zasługują na szacunek. Niestety niewiele ponadto mogę im ofiarować. Wyjąwszy Jana Kobuszewskiego, który jako Książę pan jest komiczny w sposób wręcz nieopisany. Prawdziwe arcydziełko lekkości, aktorskiego dowcipu i groteski.
Teatr Polski w Warszawie: RUMCAJS Ernesta Brylla i Katarzyny Gartner wg powieści Vaclawa Ctvrtka pod tym samym tytułem. Reżyseria: Jan Skotnicki przy współpracy Grzegorza Mrówczyńskiego, scenografia: Adam Kilian, choreografia: Jerzy Kapliński (fot. A. Jałosiński)