Artykuły

Potencjał i pułapki

"Wróg ludu" w reż. Piotra Trzaskalskiego w Teatrze TV. Przed emisją pisze Marcin Kościelniak w Tygodniku Powszechnym.

Piotr Trzaskalski w premierowym spektaklu Teatru Telewizji próbuje pokazać, że rację ma zawsze mniejszość.

Wróg ludu" mniej znany i rzadziej w Polsce wystawiany niż "Nora" "Upiory" czy "Hedda Gabler" zaliczany jest do grupy najlepszych, najdojrzalszych dramatów Henryka Ibsena. W zrealizowanej przez Piotra Trzaskalskiego telewizyjnej inscenizacji udało się wydobyć to, co w tekście żywe i najbardziej frapujące. Jednocześnie spektakl może posłużyć za instruktarz wskazujący, jakie pułapki czyhają w sztuce Ibsena na reżysera, który nie zachowuje stuprocentowej czujności.

Rzecz dzieje się w zyskującym popularność uzdrowiskowym miasteczku. Doktor Stockmann (Roman Gancarczyk) odkrywa, że wody są tu zatrute, zagrażają urlopowiczom - i pragnie poinformować o tym opinię publiczną. Napotyka jednak opór, szczególnie ze strony swojego brata, burmistrza (Krzysztof Głobisz). W kolejnych scenach spektaklu lekarz - niepoprawny idealista, zostaje skonfrontowany z resztą miejscowego establishmentu, bezlitośnie obnażając (i równocześnie dla własnego użytku odkrywając) kierujące nim nieszlachetne pobudki: polityczne ambicje czy finansowe kalkulacje. To mniej zajmująca część spektaklu. Punktem kulminacyjnym jest dopiero scena debaty publicznej, podczas której lekarz próbuje przekonać do swoich argumentów społeczność miasteczka. Wulgarny opór masy, zwerbowanej przez burmistrza finansowymi argumentami, doprowadza lekarza do dramatycznego odkrycia, wyartykułowanego z ostrością i gwałtownością iluminacji: "Większość ma niestety władzę, ale racji nie ma - rację ma zawsze mniejszość".

Pochwała samodzielnie myślącej jednostki, włożona przez Ibsena w usta lekarza, brzmi w spektaklu Trzaskalskiego drapieżnie, bezkompromisowo, świeżo. W bohaterze Gancarczyka obok szlachetności i idealizmu jest coś szczerze naiwnego, co uwiarygodnia jego ryzykowny zapali sprawia, że zyskuje sympatię widza. Szkoda zatem, że w końcówce reżyser po części trwoni zaciągnięty u widza kredyt Rzecz puentuje sielankowym obrazkiem: widzimy pozbawioną środków do życia, ale dzielną rodzinę lekarza, która niesiona szlachetnością postanawia mimo wszystko pozostać w miasteczku i drogą pracy u podstaw zmieniać świat. Nieufność wzbudza już nawet nie samo przesłanie - ile raczej jednoznacznie afirmatywny sposób, w jaki zostało w przedstawieniu wyartykułowane, ocierając się o parodię.

Nie zmienia to faktu, że zrobiony ze smakiem spektakl Trzaskalskiego ogląda się z przyjemnością. Najmocniejszą stroną są aktorzy, przede wszystkim protagoniści: Gancarczyk i Globisz. Słabiej wyszły sekwencje grupowe, natomiast niektóre kameralne pojedynki na słowa śledzi się z prawdziwym napięciem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji