Artykuły

Rumcajs na scenie

Nie nam, dorosłym opowiadać o przygodach, sukcesach i kłopotach, a także przyczynach popularności tego czeskiego rozbójnika. Uznały go dzieci. Ma wśród nich zagorzałych wielbicieli i wytrwałych sprzymierzeńców. Także widzów. Jedna taka osoba w wieku około lat ośmiu na przedstawieniu w Teatrze Polskim bezbłędnie i nieco na zapas, a także dostatecznie głośno opowiadała o tym, co za chwilę. Objaśniała przy tym swego, co najmniej dziewięcioletniego partnera dlaczego Rumcajs musi tak postępować, dlaczego ,,nie ma innego wyboru". Bardzo to było uczone i niezwykle przekonywające.

Jeżeli tak, jeżeli większość dzieci wie wszystko o Rumcajsie (tkwiły przecież uparcie przy telewizorach!), to czym ich zaciekawić, czym - jakby na nowo - zaabsorbować ich uwagę?

Ernest Bryll i Katarzyna Gartner napisali musical oparty na powieści Vaclava Ctvrtka. Niewiele w nim nowych, nieznanych elementów, nie tak wiele, może zbyt mało humoru, są piosenki, z których tylko dwie jako tako wpadają w ucho. Czy jest to dostateczny materiał na dobre przedstawienie? Być może, ale tylko przy ogromnej inwencji i pomysłowości reżysera, przy uruchomieniu całego sztafażu sceny, mnogości rozwiązań, które podeprą uzupełnią i wzbogacą całość. Tu, w tym przedstawieniu na ogromną pochwałę zasługuje przede wszystkim bajkowo kolorowa, urzekająca w swej prostocie, a jednocześnie stwarzająca doskonałe warunki do grania i pożądanej pomysłowości - scenografia. Stworzył, a właściwie wyczarował ją Adam Kilian, który również zabawnie poprzebierał aktorów w stroje charakteryzujące ich charaktery, pochodzenie, rodzaj pracy. Bardzo to ładne.

Na tym tle - akcja nieco kulała, nie miała wyraźnej spoistości, a co więcej sytuacje sceniczne rozwiązano dość szablonowo. Zaledwie kilka razy i to dopiero w drugiej części przedstawienia widownia reaguje żywiej, wita dowcip sytuacyjny - śmiechem. Zawodziły też popisy wokalne, szczególnie zbiorowe, zmiany nastrojów i przejścia między poszczególnymi scenami - następowały zbyt opornie. Dopiero rozwiązanie finału zadowalało w pełni, dowodząc niezbicie ile można było uczynić dla wzbogacenia całości.

W roli tytułowego Rumcajsa wystąpił Zygmunt Hobot - zabawny, to prawda, wydaje się jednak, że rola stwarzała większe możliwości panowania nad rozwojem akcji, większe w bilansowaniu zasług. Arcydobrym pomysłem było wprowadzenie do akcji Słoneczka, które to Słoneczko wyposażył w dobrotliwy uśmiech Wacław Kowalski. Swą popularność dyskontował w niewielkiej rólce Księcia Jan Kobuszewski, popisując, się przy tym niezwykłą swobodą i wrodzonym humorem. Wdzięcznie zagrała rolę Hanki - Danuta Rastawicka. Obsada jest ogromna i - nie wykorzystana tak, jak choćby możliwości ruchowe czterech młodych aktorów, którzy grali Zające. Można żywić nadzieję, że - jak to się- mówi żargonem zza kulis - przedstawienie się nieco dotrze. Oby!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji