Artykuły

Oświecenie Iwanowa

"Samsara Disco" w reż. Agnieszki Olsten w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Piszą Marta Wróbel i Katarzyna Wachowiak w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

"Samsara disco" została oparta na jednym z mniej znanych dramatów Antoniego Czechowa - "Iwanowie" oraz na elementach współczesnej powieści Wiktora Pielewina "Życie owadów". Obaj autorzy opowiadają w swoich utworach o Rosji swoich czasów - spektakl Agnieszki Olsten skupia się na ludzkiej kondycji w ogóle.

Fabuła jest z grubsza taka jak u Czechowa: tytułowy Iwanow (Michał Majnicz) jest mężczyzną w sile wieku, mieszka na prowincji, ma kłopoty finansowe i umierającą na gruźlicę żonę, której nie kocha. Przygnębienie leczy, odwiedzając rozrywkowych sąsiadów, gdzie może się napić i poflirtować z równie jak on sfrustrowaną córką państwa domu.

Każda z postaci ma swój osobisty dramat, ich losy splatają się, ale najważniejszy jest fakt, że wszyscy toną w tytułowej samsarze. W buddyzmie i hinduizmie samsara to cykl reinkarnacji, od którego uwolnić się można tylko osiągając nirwanę, czyli oświecenie.

Sztuka zaczyna się od tańca bohaterów w rytm piosenki Lombardu "Gołębi puch". Małgorzata Ostrowska śpiewa o chwili szczęścia utożsamianej ze smugą światła, a postaci, jak muchy, zataczają koła w pobliżu światła odbijającego się od ekranu telewizora. I tak jest przez cały czas trwania spektaklu. Znudzeni życiem, przegrani i emocjonalnie rozedrgani bohaterowie dążą do upragnionego oświecenia i w tym celu, niczym owady, "przepoczwarzają się" w inne postaci. Jednak szczęścia im to nie daje.

Problem widza polega jednak na tym, że bez wcześniejszego "odrobienia lekcji" będzie miał kłopot ze sprawą najprostszą - zrozumieniem związku przyczynowo-skutkowego całości, a nawet z identyfikacją imion bohaterów i łączących ich relacji.

Jeśli ktoś nie zna treści "Iwanowa", długo nie rozszyfruje, kto tu jest właściwie głównym bohaterem. Tożsamości niektórych z przewijających się przez scenę dziesięciu postaci może nigdy nie odgadnąć. Wygłaszane przez nie komentarze inspirowane "Życiem owadów" wydają się w tym kontekście niejasne, przydługie i skutecznie gmatwają i tak zagmatwaną fabułę.

Za wiele stawia się tu pytań, za wiele pada diagnoz, za wiele aforystycznych przypowieści. W rezultacie widz co najwyżej wyjdzie z teatru z niejasnym wrażeniem, że udzielił mu się niepokój bohaterów. Bardziej jest jednak prawdopodobne, że taki nadmiar wywoła obojętność albo irytację - nie lepiej by było mniej, a klarowniej?

I nie zmienia tego fakt, że zostało to wszystko bardzo dobrze zagrane - reżyserka postawiła na aktorstwo. Scena została zagospodarowana bardzo oszczędnie, dzięki temu nic widza nie rozprasza, koncentruje się on na bohaterach przedstawienia. Wszystkim aktorom należą się brawa, a szczególnie Mirosławowi Haniszewskiemu za podwójną, niejednoznaczną seksualnie rolę Mitii i prostackiego administratora majątku Borkina oraz Dagmarze Mrowiec jako depresyjnej, pragnącej wyrwać się z prowincjonalnego marazmu Saszy/Nataszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji