Artykuły

Profesor i uczniowie

Polsko-japońskie przedsięwzięcie teatralne - "Wariata i zakonnicę" Witkacego w reżyserii i z udziałem JANA PESZKA - krakowska publiczność ma właśnie okazję oglądać w Galerii "Krzysztofory". Spektakl swą oficjalną premierę miał na początku października w ramach festiwalu otwierającego tokijski Teatr X.

Propozycję wyreżyserowania "Wariata i zakonnicy" otrzymałem prawie trzy lata temu, kiedy pokazywałem w Japonii "Scenariusz dla jednego aktora" Schaeffera - mówi Jan Peszek. - Była to oferta złożona mi zarówno jako aktorowi, jak i osobie zajmującej się - w ramach moich prac w PWST - kształceniem młodych ludzi. W Tokio powstała bowiem idea teatru, który sprawowałby opiekę nad młodymi aktorami, reżyserami, kompozytorami, scenografami, którzy mają ambicje tworzyć sztukę niekomercyjną. Pani Misako Ueda, dyrektorka otwartego w starej dzielnicy Tokio Teatru X, postanowiła zainaugurować jego działalność mimi-festiwalem przybliżającym postać polskiego artysty - Witkacego. Pani Misako Ueda od lat interesuje się kulturą polską - była m.in. inicjatorką występów Ewy Demarczyk oraz współorganizatorką japońskiej inscenizacji "Nastazji Filipowny" Andrzeja Wajdy.

Zgodnie z proponowaną przez Teatr X koncepcją spektakl "Wariata i zakonnicy" miał polegać na wspólnej grze doświadczonego aktora i jego uczniów. - Naturalnie więc wybór padł na moich studentów - mówi Jan Peszek. - Dwoje wykonawców przedstawienia studiuje na krakowskiej PWST, dwoje zaś niedawno ją ukończyło. Sprawami organizacyjnymi i częściowo finansowymi zajęła się powstała dwa lata temu Krakowska Fundacja Artystów Teatru, której honorowo prezesuję i którą także tworzą moi byli studenci. Głównym sponsorem była jednak strona japońska.

Przedstawienie grane było - w różnych miejscach Polski - już 30 razy. Zdaniem Jana Peszka, zwłaszcza w przypadku młodych aktorów - taki trening był konieczny, spektakl musiał dojrzeć przed pokazaniem go właśnie w Krakowie.

- Propozycja wyreżyserowania "Wariata i zakonnicy" okazała się dla mnie bardzo stresująca. Przyglądałem się temu dramatowi półtora roku zanim rozpocząłem konkretną pracę - wyznaje Jan Peszek.

- Oczywiście nie zetknąłem się z Witkacym po raz pierwszy, lecz do tej pory zawsze jako aktor. Wyznając jednak pogląd, że w momencie pracy nad rolą jestem częściowo także współreżyserem, podjąłem się tego zadania - głównie dlatego, że interesował mnie problem aktora istniejącego w formacji Witkacego.

- "Wariat i zakonnica" to niezwykle błyskotliwy i zarazem bardzo trudny utwór, uważany przez znawców za jeden z najdoskonalej napisanych dramatów Witkacego. W tym tkwi jednak seria pułapek wynikających z faktu, że Witkacy bardzo niejednoznacznie określa granice między tragicznością i groteską, powagą i komedią. Występują one jednocześnie i to spostrzeżenie wydało mi się ponętne zarówno dla wielu rozwiązań formalnych, jak i prowadzenie aktorów. Moim zdaniem "Wariat i zakonnica" stanowi jakby wariant rozgrywającego się w innej przestrzeni Gombrowiczowskiego "między". Witkacy, głęboko rozdarty, jako twórca i filozof, nie interpretuje świata jednoznacznie. Jego spazmatyczna reakcja na świat, jego przejmujący krzyk, jest jednocześnie błazenadą. Najbardziej fascynująca dla mnie w tym dramacie jest owa jednoczesność cierpienia, bólu i szyderczego śmiechu. Losy bohaterów układają się - nieświadomie dla nich - w serię następujących po sobie konwencji gry. U Witkacego, podział między celą wariata, a "normalnym" światem lekarzy jest zupełnie mglisty. Oczywiście nie pierwszy Witkacy postawił pytanie, czy obłąkani są poza celą dla wariatów, czy wariaci są w samej celi. To "pomiędzy" jest szalenie interesujące, lecz stanowi jednocześnie ogromną trudność dla aktora, który słysząc chichot na widowni nie może zwolnić się z obowiązku mówienia o głęboko tragicznym losie artysty (nieważne, że grafomana), o gwałcie zadawanym zniewolonemu człowiekowi, o problemie kata i ofiary. W dramacie jest wiele wątków, które nie przebiegają jednorodnie. Decyduje to o wysokim stopniu ryzyka stojącego przed realizatorami "Wariata i zakonnicy". Uważam jednak, że działaniom w teatrze zawsze towarzyszy ryzyko.

"Wariat i zakonnica" to reżyserski debiut Jana Peszka, który wyznaje, że czuje się jednak przede wszystkim aktorem i nie zamierza zmieniać swej specjalności. - Znalezienie odpowiedzi na wiele pytań, które stawia przede mną mów zawód - aktorstwo - zajmuje mnie bardziej niż rola reżysera.

Mimo iż przedstawienie od początku wędruje po Polsce i świecie, nie jest jednak - pod względem scenografii - "teatrem na walizkach". - Początkowo wydawało nam się, że przestrzeń sceniczną można jakoś oszukać, stworzyć coś interesującego, lecz nie uruchamiającego jednocześnie całej fabryki, machiny teatralnej. Okazało się, że teatr nie znosi takich uników. W efekcie powstała bardzo przejrzysta - moim zdaniem - i szlachetna scenografia Jerzego Kaliny. Przestrzeń muzyczną skonstruował Jacek Ostaszewski, zaś wszystkimi problemami ruchu jako takiego zajął się Jacek Łumiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji