Artykuły

Szopka radosna i interaktywna

"Ludowa szopka polska" w reż. Włodzimierza Fełenczaka w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej-Lublin.

Św. Franciszek z Asyżu, który pierwszy przed ośmiuset laty wymyślił przedstawienie przy betlejemskim żłóbku, mógłby być dumy z szopki wystawionej przez lubelski teatr lalkowy

Wystawienie "Ludowej szopki polskiej" w okresie bożonarodzeniowym jest oczywiste, lecz akurat to przedstawienie dodatkowo łączy się ze sporą ilością jubileuszy i szczególnych okoliczności. Miało premierę przed 35 laty - i to w Teatrze im. H.Ch. Andersena, a w 1993 roku również w Lublinie przygotowano jego nową wersję. Reżyserował Stanisław Ochmański, w latach 1958-1973 dyrektor lubelskiego teatru lalkowego, znakomity aktor, reżyser i pedagog. Natomiast pokazaną w sobotę trzecią lubelską wersję "Ludowej szopki polskiej" - w inscenizacji Ochmańskiego - wyreżyserował Włodzimierz Fełenczak, który w 2004 roku obchodzi 40-lecie pracy w teatrze. Ta premiera zbiega się z 50-leciem istnienia Teatru im. H.Ch. Andersena: 6 grudnia 1954 roku teatr wystawił pierwszą sztukę (obchody jubileuszu zaplanowano na marzec). Wykorzystano lalki i scenografię zrobioną do przedstawienia z 1993 roku.

Wyjątkowość "Ludowej szopki polskiej" polega na głębokim zakorzenieniu sztuki w polskiej tradycji, przede wszystkim jasełkowo-kolędniczej. - Przeczytaliśmy bardzo wiele tekstów z końca XIX wieku, relacji i świadectw etnologów - wspinał po sobotniej premierze Henryk Jurkowski, nestor polskiego lalkarstwa, największy teoretyk teatru lalek, autor tekstu "Ludowej szopki polskiej", czyli sztuki opartej w przeważającej części na autentycznych ludowych rymowankach i kolędach. Ta oryginalność bywa dziś przeszkodą, bo archaiczna polszczyzna może być dla dzieci najzwyczajniej niezrozumiała. Rodzi się zatem pytanie, czy możliwy jest kompromis między dwiema wartościami: oryginalnością językowej tradycji i wymogiem zrozumiałości przekazu? Jednakże w tym konkretnym przypadku problem ten nie jest aż tak dokuczliwy, jakby się zdawało. Albowiem wymiary inscenizacji: teatralny, plastyczny i aktorski, jakkolwiek również sięgające do tradycji, są bardzo atrakcyjne, efektowne, przykuwające uwagę oraz co trzeba podkreślić - radosne. Włodzimierz Fełenczak zrobił więc spektakl barwny, żywy, dowcipny oraz interaktywny.

Lalki w tym spektaklu to dzieło same w sobie. Rajmund Strzelecki (1940-1995) projektował i budował lalki z naturalnych materiałów, bardzo proste - a jest to prostota odkrywcza, ale i bardzo ekspresyjne, często wzorując się na przekazach historycznych i tradycyjnych kontekstach znaczeń poszczególnych przedmiotów. Wszystko jest w tych lalkach przemyślane.

Dobre słowa należą się aktorom. Odnotujmy tu wspaniałą rolę Wioletty Tomicy jako przewrotnego i rozbieganego niczym mrówka Diabła. Miło donieść, że z teatrem z Dominikańskiej współpracuje Marek Grabowski, który na scenie czuje się jak ryba w wodzie i w wianie wniósł fachowość, energię i rubaszność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji