Artykuły

Moralitet w formie kabaretu

Człowiek to przepaść - mówi tytułowy bohater sztuki "Maria i Woyzeck" według

Georga Büchnera, wystawionej ostatnio przez Teatr Ateneum. Autor przedstawienia - Adam Hanuszkiewicz - wykorzystał w spektaklu nie tylko dramat "Woyzeck", ale również fragmenty innych dzieł Büchnera: "Śmierci Dantona", "Leonca i Leny", ulotki "Goniec heski" i listów pisarza oraz utworów dwóch innych autorów. Powstało przejmujące przedstawienie, podejmujące odwieczne problemy ludzkiej egzystencji: kwestię wolności, prawa do miłości i godnego życia.

"Woyzeck" - ostatni utwór przedwcześnie zmarłego dramaturga, uchodzi za najwybitniejsze (choć niedokończone) dzieło tego twórcy. Tytułowy bohater to pierwszy w niemieckim dramacie proletariusz. Ale przede wszystkim - człowiek. Skazany na ciągłe upokorzenia, prześladowany za sam fakt swojego istnienia. Człowiek, który długo i cierpliwie znosi ucisk, niesprawiedliwość i okrucieństwo tych, którzy uważają się za nadludzi i czują się upoważnieni do traktowania go jak przedmiot, żywą zabawkę. Gdzie jest granica tych upokorzeń? W którym momencie nastąpi bunt "podczłowieka"? Taka chwila nadejdzie, gdy Woyzeckowi zostanie odebrana jedyna, ostatnia ostoja jego wiary i nadziei - gdy straci kobietę, którą kocha.

Spektakl w Ateneum ma formę swoistego kabaretu. Okrutnego i ani przez chwilę nie śmiesznego. Zanim ujrzymy postacie dramatu, na scenie pojawią się dwa Błazny. Będą wprowadzać widza w sytuację, komentować wydarzenia, chwilami włączać się w akcję. Moralitet w formie kabaretu? To dość ryzykowny pomysł, reżyser dysponował jednakże znakomitymi odtwórcami ról Błaznów. Michał Bajor i Emilian Kamiński tworzą idealnie współgrający duet.

Woyzeckiem jest Henryk Talar, aktor, o którym jeden z recenzentów napisał niedawno, że "nawet ze świętego Franciszka z Asyżu zrobiłby postać negatywną". Wydaje się jednak, że po latach występowania w rolach "człowieka z pejczem", Talar doigrał się - tym razem to on jest obiektem prześladowania. I okazało się, że poprzednie doświadczenia nie przeszkodziły aktorowi w stworzeniu tragicznej postaci człowieka cierpiącego, zaszczutego, bezradnego. Jego Woyzeck ma wielką wewnętrzną godność, choć na zewnątrz jest tylko małym, skulonym człowieczkiem poddającym się przemocy silniejszych.

Po raz pierwszy w tak znaczącej roli oglądamy Marię Ciunelis - młodą aktorkę, której reżyser powierzył trudne zadanie wcielenia się w postać ukochanej Woyzecka - Marii. I z satysfakcją można stwierdzać, że Maria Ciunelis sprostała temu zadaniu. Jest bardzo dobra, zwłaszcza w drugiej części, w scenie swego rodzaju spowiedzi przed śmiercią.

O klasie spektaklu w Ateneum stanowią w dużej mierze świetni aktorzy. Obok już wymienionych również Henryk Machalica, Tadeusz Borowski, Tomasz Dedek i inni. W przedstawieniu nie brakuje - jak zwykle u Hanuszkiewicza - oryginalnych, zaskakujących pomysłów inscenizacyjnych. Szczególnie silne wrażenie wywierają sceny ukazywane w oślepiającym, gwałtownie migającym białym świetle, irytuje natomiast przesadny chwilami naturalizm scen erotycznych.

A więc, raz jeszcze, odwieczny i nigdy do końca nie rozstrzygnięty temat: człowiek wobec przemocy. Woyzeck zabija, by odzskać utraconą, wdeptaną w błoto godność. Ale postać spoza dramatu, Chłopiec, wybiera inną drogę. "Chodź ze mną" - mówi do Dziewczyny. W głębi sceny leżą Maria i Woyzeck. Już wolni.

Za rok minie 150 lat od śmierci Georga Büchnera. Ten niezwykły autor, nazwany przez Lukácsa "plebejskim rewolucjonistą", nie pozostawił po sobie wielu utworów. Nie to jest jednak najistotniejsze. Pisał Büchner żarliwie, a jego dzieła okazały się prorocze. Jakby przewidział nadchodzące "czasy pogardy" dla człowieka, jakby wiedział, że w następnym stuleciu tak wielu będzie Woyzecków...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji