Artykuły

Miłość trzeba wytęsknić

"Widnokrąg" w reż. Bogdana Toszy w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

"Widnokrąg" w Teatrze Osterwy. Jedna z powieści Wiesława Myśliwskiego na lubelskiej scenie stała się kanwą spektaklu, który zasługuje na miano wydarzenia

Gęsty od znaczeń wielowątkowy utwór Myśliwskiego to fascynująca opowieść o powojennej Polsce. Można w niej znaleźć sporo akcentów autobiograficznych. Na scenie przez niemal trzy godziny śledzimy kolejne życiowe doświadczenia głównego bohatera Piotra. Oczyma dorastającego chłopca widzimy dom rodzinny: dziadków, wujów i ciotki, a przede wszystkim ojca i matkę - tak bardzo odmiennych od siebie.

Poszerza się osobisty widnokrąg Piotra: dzieciństwo przypadające na czas wojny i lata tuż powojenne, pierwsze rozpacze i miłości, pojawiają się wybory życiowe, lekcja agitacji w fabryce. Dochodzi do świadomości dwoistość prawdy o ludziach.

W spektaklu, tak jak w powieści, nie ma wyraźnej akcji fabularnej. Czasem jest nawet wrażenie chaosu kompozycyjnego z kłębowiskiem nakładających się czasów i anegdot. Wszystko jednak jest scalone - dzięki pamięci głównego bohatera.

W zgodzie z autorem

Bogdanowi Toszy - co podkreślił obecny na premierze Myśliwski - udało się mimo radykalnych skrótów stworzyć adaptację sceniczną w pełni oddającą klimat tej powieści. Jej pewną "niespieszność" i poezję, ale też dramatyzm i humor.

Zaproszenie do współpracy Jerzego Kaliny nadało przedsięwzięciu dodatkową wartość. Znakomity plastyk, scenograf i performer sprawił, że przestrzeń "Widnokręgu" wyszła poza kadr sceny. Rozgrywa się na balkonach i między rzędami widowni.

Wiesław Myśliwski opowieść o dzieciństwie głównego bohatera umieścił w konkretnej wiosce pod Sandomierzem. Bogdan Tosza i Jerzy Kalina potraktowali to miejsce bardziej uniwersalnie. Sceniczna wieś stała się mityczną, bezpieczną krainą będącą prapoczątkiem cywilizacji.

Z oniryczną scenografią Kaliny współgra muzyka Piotra Salabera, tworząc symfonię o samotności, tęsknocie i upływającym czasie. Ta tęsknota staje się w lubelskim spektaklu zjawiskiem dominującym.

"Miłość trzeba wytęsknić, wycierpieć, wypłakać. A i tak nie ma pewności, czy się zjawi" - tym słowom jednego z bohaterów wtóruje powtarzany kilkakrotnie znany refren piosenki "Szczęście trzeba rwać jak świeże wiśnie".

Sekret sióstr Ponckich

Przez scenę przewija się korowód barwnych postaci, które w aktorach Teatru im. Osterwy znalazły wybornych odtwórców. Trzy role zasługują na szczególne wyróżnienie. Urzekający duet sióstr Ponckich tworzą Hanka Brulińska i Karolina Stefańska. Młode i ponętne sąsiadki wprowadzają głównego bohatera w świat miłości i pożądania. Bywają też powierniczkami i opiekunkami. A wszystko robią z taką klasą i finezją, że w ich wydaniu uprawianie najstarszego zawodu świata przestaje uwłaczać godności. Natomiast kreacją jest dla mnie rola Piotra w wykonaniu Mikołaja Roznerskiego.

Obserwując go, miałem wrażenie, że jego bohater żyje w innym czasie i przestrzeni niż pozostałe postacie, które wydobywa z pamięci. W kilku scenach potrafi zastygnąć w bezruchu lub poruszać się w zwolnionym rytmie jak aktor pantomimy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji