Artykuły

Sukces"Rodziny" Antoniego Słonimskiego

Teatr Dramatyczny w Gdyni otworzył tegoroczny sezon teatralny 1982/83 świetną komedią satyryczną "Rodzina'' zmarłego tragicznie w katastrofie samochodowej sześć lat temu znakomitego pisarza, satyryka i poety Antoniego Słonimskiego, autora głośnych w okresie międzywojennym "Kronik Tygodniowych". Aktualna premiera "Rodziny" w gdyńskim teatrze odniosła całkowity sukces. Oklaskując spontanicznie wykonawców i reżysera, Antoniego Bogdańskiego, kreującego w sztuce główną rolę męską, rozbawiona publiczność nie szczędziła wyrazów uznania całemu zespołowi aktorskiemu.

Gdzie tkwią źródła sukcesu tego bestsellera teatralnego autora monumentalnej "Wieży Babel?". W czym tkwi niepowszedniość talentu tego liberała, racjonalisty, sceptyka, człowieka mocnego charakteru i nieposzlakowanej moralności, światoburczego ironisty spod znaku "Skamandra"? W 1925 r. sam Słonimski napisał gdzieś w recenzji m in. iż "teatr musi być związany z życiem, musi być wyrazicielem poglądów nurtujących społeczeństwo, lekarstwem na dzisiejszą znieczulicę widzów teatralnych jest wielka poezja, nie wymagająca komentarzy oraz sztuki porywające nerwem i siłą śmiałej intencji. Nic więc dziwnego, że w każdej komedii Słonimskiego toczy się bój pomiędzy doktryną a zdrowym rozsądkiem. Jego komedie są skonstruowane według pewnego schematu. "Rodzina" Słonimskiego, będąc prawie instruktażowym przykładem, w sposób pełen dowcipu mówi o najtrudniejszych problemach współczesności. Dzięki upływowi czasu jego racje nabierają jeszcze głębszego wyrazu scenicznego, zaś kpiarskie przytyki autora "dekarza bezdomnego" przyjmowane są wybuchami żywiołowego śmiechu przez rozbawioną widownię. Publiczność bowiem jest wdzięczna dyrekcji teatru za rozrywkę, jakiej dostarcza sztuka Słonimskiego. Teatromanii śmieją się znalazłszy się na przedstawieniu żywym, demaskującym ludzi z krwi i kości, których rozterki duchowe i problemy obchodzą współczesnych widzów nie dotykając ich bezpośrednio...

Jak to się nieczęsto zdarza, sukces teatru jest sukcesem Antoniego Bogdańskiego zarówno jako artysty teatralnego, jak i reżysera sztuki, który swej realizacji nadał świetne, wartkie tempo i bardzo trafnie obsadził role dramatis personae.

W annałach Teatru Dramatycznego w Gdyni winna się znaleźć "laurka" nie tylko dla Hrabiego Lekcickiego w roli właściciela pensjonatu otwartego w jego rodowym pałacu, lecz i dla młodego aktora Tomasza Jankiewicza w roli buńczucznego hitlerowca Hansa, jak i totumfackiego lokaja Michała granego z dużym temperamentem famulusa hrabiowskiej rodziny oraz Lucyny Legut, znakomitej w roli starej Żydówki Lebenbaumowej.

W sumie trzeba przyznać, że cały zespół teatru spisał się na medal, żegnany długotrwałymi oklaskami po zakończeniu sztuki.

P.S, Nastrojowe wnętrze pałacu jest autorstwa Liliany Jankowskiej i funkcjonuje bez zarzutu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji