Artykuły

Fryzjerska farsa

"Szalone nożyczki" w reż. Marcina Sławińskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Każdy z nas doskonale zna salon fryzjerski. Ten kaliski - "Szalone nożyczki" - mieści się w suterenie kamienicy i udaje bardzo światowy. Jego właścicielem jest Antoni Wzięty, mocno "przegięty" fryzjer, który kocha teatr i pięknych chłopców. Pomaga mu Barbara Makowska, prowincjonalna piękność z pretensjami i skomplikowaną - jak się w trakcie akcji okaże - osobowością.

Z reguły fryzjerzy są dobrze poinformowani, znają wszystkich i wszyscy ich znają. Nawet w tak dużym mieście jak Kalisz trudno zachować anonimowość pani posłowej czy właścicielowi sklepu z antykami. Salon "Szalone nożyczki" tym się różni od innych, że mieści się w suterenie kamienicy należącej do niegdyś bardzo sławnej pianistki, która rzuciwszy estrady świata, osiadła w rodzinnym mieście. A kiedy postanowiła wrócić do życia koncertowego, została zamordowana.

Marcin Sławiński (reżyseria) osadził farsę Paula Pörtnera w krajobrazie Kalisza, dyskretnie ale zarazem bardzo czytelnie. Publiczność w lot wychwytuje nazwiska mecenasów, lekarzy i lokalnych polityków. Nie bez znaczenia są też animozje kalisko-ostrowskie. W salonie słucha się lokalnego radia, czyta miejscowe gazety... Nieobecnej na scenie pianistce reżyser dorobił także kaliski rodowód. Miejscowe radio o wspomnienie po zamordowanej poprosiło jej szkolnego kolegę - Jana Ptaszyna Wróblewskiego (jak to miło znowu usłyszeć głos człowieka, który swoimi audycjami radiowymi wprowadzał mnie w jazzowe klimaty).

"Szalone nożyczki" to przede wszystkim zagadka, której policjanci nie bardzo potrafią rozwiązać. Szukają wsparcia u publiczności, testując jej spostrzegawczość i zaangażowanie w spektakl. Oglądałem szeregowe przedstawienie i byłem bardzo zdziwiony, jak szybko publiczność dała się wciągnąć w sceniczne śledztwo. Świadczy to bardzo dobrze o jej obywatelskiej postawie. Cóż, może dlatego, że akcja rozgrywa się w ich mieście.

Nie wiem do końca, czy bardziej dzięki zręcznemu ulokalnieniu historii kryminalnej, czy dobremu aktorstwu, od niepamiętnych czasów śmiałem się na farsie. I był to szczery śmiech.

Bezkonkurencyjny okazał się Szymon Mysłakowski jako fryzjer, który zaliczył tę drugą połowę facetów w mieście, której nie udało się zaliczyć jego pracownicy, Barbarze Makowskiej (świetna w tej roli Agnieszka Dulęba-Kasza). Oboje balansując na granicy stereotypu i dobrego smaku, ani na moment jej nie przekroczyli. Duży szacunek wzbudzili policjanci - Wojciech Masacz i Michał Wierzbicki, na którego spadło prowadzenie śledztwa z udziałem publiczności. Najmniej przekonali mnie do swoich postaci Agnieszka Dzięcielska jako pani Dąbek i Zbigniew Antonowicz w roli Edwarda Wurzela, handlarza antykami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji