Artykuły

Camus i "Azoty"

Wiele się zmieniło w Telewizji Polskiej w ciągu ostatnich tygodni. Przede wszystkim uruchomiono II program. Trudno rozwodzić się o jego koncepcji, krytykować ją, bądź chwalić, gdyż przełączając kanały ma się raczej wrażenie jednego programu, który został wzbogacony o dodatkowe pozycje, różniące się stopniem trudności pokazywanych sztuk teatralnych, bądź specjalnymi możliwościami nauki języków obcych - i niczym więcej. Poza filmami puszczanymi w wersji oryginalnej dla ułatwienia nauki konwersacji angielskiej bądź francuskiej, inne pozycje drugiego programu mogłyby "profilowo" wchodzić w ramy programu pierwszego. Nowością jest możliwość wyboru pomiędzy audycją rozrywkową, jakimś tam Zapraszamy na pół czarnej a Drugim pokojem Zbigniewa Herberta, między kabaretem a Camusem.

W rezultacie jednak zwolnienie programu pierwszego z wielu obowiązków, stworzenie dodatkowych możliwości popisu reżyserom, autorom i aktorom wpłynęło i wpływać będzie na rozwój życia telewizyjnego, na jego wzbogacenie i poziom. Weźmy za przykład Sąd ostateczny Z. Hübnera w reżyserii Janusza Majewskiego. Adaptacja Upadku Camusa przyniosła nie tylko ciekawy popis aktorski, postawiła również telewidzów wobec problematyki moralnej i filozoficznej, którą zbyt często na co dzień się nie zajmujemy. Razem ze wspomnianym już Drugim pokojem Herberta, a także wspaniałym popisem Haliny Mikołajskiej w Cudzoziemce według powieści Marii Kuncewiczowej Sąd ostateczny należał do audycji wprowadzających do Telewizji te wartości, których było w niej za mało. Jeśli można mówić o edukacji poprzez sztukę, kształtowaniu nie tylko gustów, ale i wrażliwości intelektualnej, światopoglądowej, to dobór dotychczasowych pozycji programu drugiego zasługuje na pochwałę.. Czy by jednak tych teatralnych moralitetów nie ująć w ujednoliconą formę? Telewizja lubi "serie" i "programy". Gdyby zawsze ci sami ludzie zapowiadali, wyjaśniali i dyskutowali po przedstawieniu (tak dyskretnie jak to miało miejsce w wypadku Hübnera, Majewskiego i Sprusińskiego), wyrobiłby się nawyk ich oglądania w określone dni, o określonym czasie. Jeśli istnieje w telewizji "Teatr sensacji" kryminalnej, czemu by nie stworzyć "Teatru sensacji" artystyczno-filozoficznej?

Nie tylko jednak drugi program był nowością jesiennego sezonu. Powszechne zainteresowanie wzbudzili również Kolumbowie. Przypuszczam, że ich odbiór różnił się bardzo w zależności od wieku i doświadczeń widza. Istnieje wiele zastrzeżeń na temat dramaturgii Kolumbów oraz wyboru wątków z powieści Bratnego. Każda adaptacja utworu literackiego wzbudza tego rodzaju dyskusje. Na dobro serii powiedzieć jednak trzeba, że - zwłaszcza w pierwszych odcinkach - bardzo wiernie odbijała klimat czasów, realia okupacyjne, aurę środowiskową. Tyle tylko, że bohaterowie serii pozbawieni zostali przeszłości. Zarówno ideologicznej, jak i obyczajowej. Ukazani na tle już rozbitych domów, swoje życiorysy rozpoczynali na ekranie od nowa, jakby nie istniało ich dzieciństwo, pierwsze lata młodości, które wszak ukształtowały ideały, obyczaje, psychiczne dyspozycje tego pokolenia. Przy przyjętej koncepcji powstał Kolumbów rapsod żałobny i nic więcej.

Miałem okazję obserwowania reakcji na Kolumbów naszych nastolatków. Naturalizm scen ukazujących okrucieństwo walki robił na nich duże wrażenie. Po "Klossie" i "Pancernych", w których wojna przedstawiona została według schematu zabawy bądź gry, fizyczne cierpnienie i straszność, scen w Kolumbach budziły w młodych przerażenie. Nareszcie zobaczyli jej ohydę.

Za wcześnie jeszcze jest też mówić cokolwiek o Sadze rodu Forsytów i Panu Tadeuszu", dalszych nowych cyklach obydwu programów. Są one z pewnością ciekawymi pozycjami bieżącego sezonu, obfitującego - jak widać - w nowości filmowo-artystyczne. Gorzej z publicystyką społeczną. Jedyną wybijającą się pozycją był program krakowski Cena decyzji autorstwa Macieja Szumowskiego i Andrzeja Woźniaka, który potrafił zaciekawić widzów naszą "dramaturgią przemysłową". Ten bardzo dobrze (mimo że nieco rozwlekle) skomponowany reportaż ukazywał wreszcie żywych ludzi na stanowiskach, nie cofał się przed ukazaniem kulisów błędów gospodarczych, swoistego klimatu stosunków panujących w zarządzaniu, planowaniu i urzędowaniu naszych inżynierów oraz "managerów". Był to prawdziwy kawałek współczesnej Polski z jej trudnymi decyzjami, które kosztują miliony złotych, z problemami personalnymi, z dialektyką podejmowania decyzji kolektywnych i "na własną odpowiedzialność", z nie ogolonymi twarzami, niedopałkami w talerzyku od herbacianej szklanki i intelektualnymi brodami zdolnych, młodych wynalazców. Wielowymiarowość reportażu o tarnowskich. "Azotach", to główny atut programu. Pokazywał on bowiem również na najszerszym planie proces modernizacji nie tylko techniki, ale i wego myślenia. Z reportażu wynika, że nie jest to proces łatwy i szybki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji