Artykuły

Przyjdę do pani znowu

Ciekawym sprawdzianem ekspresji teatru radiowego na ekranie okazał się spektakl debiutującego reżysera Andrzeja Sapii, skomponowany z trzech jednoaktówek Władysława Terleckiego. Obraz pozbawiony efektów widowiskowych - ruchu, zmienności sytuacyjnej i nawet zewnątrznych zdarzeń - przykuwa jednak uwagę nie tylko wątkiem sensacyjnych retrospekcji, ale właśnie ową radiową odmiennością środków przekazu. Dramaturgią budowaną prawie wyłącznie w planie słowa i głosowej interpretacji aktorskiej oraz pewną, jakby umyślną, monotonią ujęć kamery. Okazało się, że ten rodzaj narracji może równie wyraziście, a nawet bardziej sugestywnie niż mozaiki i ciągi rozedrganych obrazów, służyć komunikacji z widzem. Dwie płaszczyzny znaczeń miało to widowisko, pierwszą tworzyły opowieści sensacyjne, stanowiące kanwę trzech jednoaktówek - Herbatka z nieobecnym, Wieczór imieniowy i Przyjdę do pani znów za rok, drugą - owe pojedynki i zagadki psychologiczne. Razem była to rzecz o potrzebie wspomnień, o powrotach rzeczywistych lub urojonych do czasu przeszłego, który trwa w pamięci ludzkiej w najbardziej dziwnych splotach, powodując nieoczekiwane zachowania.

Najciekawsza wydawała się jednoaktówka ostatnia, zagrana przez Zofię Rysiówną i Zygmunta Hübnera, historia starej aktorki i jej domniemanej zbrodni. W rok po zamknięciu śledztwa odwiedza ją prokurator, aby raz jeszcze powrócić do formalnie zamkniętej sprawy. A może jest to tylko implikacja tworów cudzej wyobraźni na postępowanie innego człowieka?

Ale nie wątek kryminalny jest najważniejszy w tym dramatycznym obrazie, lecz znakomity dialog o starości, o smutku umierania uczuć w człowieku - miłości, nienawiści, ambicji. I okrutna nowa faza wartościowania, kiedy w obliczu biologicznej przegranej, wobec odchodzenia, umierania pamięci, najstraszliwsza staje się ta pogodna rezygnacja, zgoda na starość bez skarg, z uśmiechem. Ta faza pusta, jałowa, że nie ma w niej nawet mroku, to w wykonaniu Rysiówny był rzeczywiście finezyjny popis aktorstwa bogatego w skalę tonów subtelnych. Inny trop poszukiwań psychicznych konsekwencji czynów jednostki, niewymiernych i z pozoru ulotnych, skrywanych pod maską zwyczajności i chłodu, zademonstrowali Anna Chodakowska i Mariusz Dmochowski, a w pierwszej z pokazanych jednoaktówek - duet Teresa Budzisz-Krzyżanowska i Michał Bajor. Razem był to spektakl przypominający świetnie początki teatru TV, kiedy widz ulegał fascynacji sztuką słowa i osobowości znakomitych aktorów. Poznawanych, jak wtedy bywało, po raz pierwszy. Ten sam ton pojawił się w przedstawieniuAndrzeja Sapii, któremu udało się zaprosić do udziału w przedstawieniu Przyjdę do pani znów aktorów wielkiej klasy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji