Trzy siostry A.Czechowa w Teatrze Studio
Trzy siostry Czechowa widzieliśmy dwa lata temu podczas Festiwalu Sztuk Radzieckich, w doskonałym wykonaniu zespołu krakowskiego. Ze zrozumiałą zatem obawą oczekiwaliśmy występu młodego zespołu w tej sztuce. Tymczasem obawy te okazały się płonne. Dramat Czechowa trafnie został wybrany na prace dyplomowe absolwentów wydziału aktorskiego PWST. Galeria charakterów (14 osób, w tym 12 ról pierwszorzędnych) subtelnie i wyraziście zróżniczkowanych przez autora, to istotnie wyjątkowo wartościowy materiał dla pracy warsztatowej.
Akcja Trzech sióstr rozgrywa się w ciągu kilku lat. Na tej przestrzeni czasowej większość postaci przechodzi mniej lub więcej istotne zmiany rozwojowe. Uwydatnienie tych zmian zostało trafnie przeprowadzone przez wykonawców według koncepcji reżyserskiej Władysława Sheybala. Środkami nawskroś realistycznymi wydobył on również charakterystyczną dla epoki i dla scenicznej twórczości Czechowa nastrojowość.
Cały zespół pamiętał o tym, że dramat rodziny Prozorowów i ich najbliższego otoczenia rozgrywa się niejako pod tłumikiem, oparty jest na półtonach, że w tym środowisku, gdzie monopol na krzykliwość i wulgarność ma żona Andrzeja - najgłębszą wymowę osiąga się przez umiejętne stosowanie milczenia.
Jeśli idzie o wykonawców, to Anna Borkiewicz wyróżniła się w trudnej roli Maszy. Janina Nowicka, jako Iryna, dobrze odtworzyła fazy stopniowego obumierania radości życia u młodej dziewczyny. Wanda Uziembło dała prawdziwą postać nauczycielki, trawionej niezaspokojonym pragnieniem osobistego życia.
Stanisław Prokuratorski trafnie oddał tragiczną słabość Andrzeja, brata Trzech
sióstr. Irena Malarczyk z brutalną jaskrawością uosabiała najazd chamstwa i kołtuństwa na nieco stłumione środowisko Prozorowów. Henryk Czyż potrafił obok komizmu wydobyć wzruszające akcenty z osoby niefortunnego męża Maszy, Kułygina. Andrzej Grzybowski był nieco sztywny, jako pułkownik Wierszynin, wiecznym "filozofowaniem" maskujący osobistą tragedię życiową. Jerzy Felczyński trafnie ujął sylwetkę sztabskapitana Solonego. Zygmunt Hübner z godnym uznania umiarem potraktował scenę pożegnania z Maszą w ostatnim akcie. Edmund Karwański z dużą siłą wyrazu odtworzył pijacki monolog lekarza wojskowego, który w ciągu wielu lat nieróbstwa "zapomniał o wszystkim", czego się nauczył z medycyny.
Dowodem wielkiej staranności zespołu i jego pietyzmu dla tekstu Czechowa były dwie, zdawałoby się, epizodyczne postacie: 80-letnia niania Anfisa i stary stróż Fierapont. Zwłaszcza Zdzisław Leśniak, student II roku, miał w roli Fieraponta kilka doskonałych momentów (scena z wózkiem dziecinnym w ostatnim akcie).
Studenci Akademii Sztuk Pięknych musieli borykać się ze szczupłymi wymiarami
sceny, przy odtwarzaniu saloniku Prozorowów i prawie całkowicie zrezygnować z nastrojowego, a tak mocno z akcją związanego obrazu jesieni w akcie ostatnim. Efekty świetlne (słabe światło lamp naftowych i świec) na ogół doskonale utrzymane.
Suknie kobiet, w sposób estetyczny i celowo zindywidualizowany, ściśle trzymały
się mody sprzed pół wieku. Wykonanie częstych w sztuce fragmentów muzycznych bez zarzutu.