Artykuły

Trzecie wcielenie Jeziora Bodeńskiego na scenie Teatru Wybrzeże

Teatr "Wybrzeże" wystawił Jezioro Bodeńskie Dygata. Jest to już trzecie wcielenie tego samego dzieła. Pierwsze - powieść - pojawiło się zaraz po wojnie. W roku ubiegłym Dygat napisał scenariusz telewizyjny, zrealizowany przez Stanisława Wohla. Oba dzieła, każde w swoim rodzaju "epickie", były interesujące. Czy można stworzyć jeszcze trzeci kształt - dramatyczny? Teoretycznie - tak. Dygat spróbował dowieść tego praktycznie, bez większego jednak sukcesu. Jest on wprawdzie człowiekiem teatru, ale widocznie zabrakło mu dystansu do własnego dzieła. Wydaje się jednak, że nie tylko on sam tu zawinił. Sporą część musi wziąć na siebie teatr. Reżyser - Teresa Żukowska - potraktowała Jezioro jednopłaszczyznowo. Zaczyna się - podobnie jak w telewizji - od odczytu bohatera. Ten odczyt, jest klamrą, spinającą spektakl telewizyjny. Teatralny również. Ale podczas gdy w telewizji metodą zbliżeń i ujęć całościowych inscenizator przechodził swobodnie na inne plany, pozostawiając bohatera na uboczu, lub włączając go w akcję - w teatrze te przejścia są niczym nie wyodrębnione. Plany zacierają się, zamazują. Zaciera się wskutek tego i myśl. Reżyser np. nie próbuje nawet znaleźć teatralnego odpowiednika czy odsyłacza do pewnych pojęć i skrótów, rzucanych przez bohatera w jego noszącej cechy odautorskie tyradzie. Mowa tam m. in. o Konradzie. To mija bez echa. Publiczność nie domyśla się o kogo chodzi. Nie widzi w tym "kompromitacji" mitów narodowych. Nie dostrzega później słabości, z jaką bohater ulega innym znów mitom. Pewne wątki i osoby - jak choćby postać żołnierza polskiego - wydają się zbędne. Konstrukcyjnie nieumiejscowione - tracą sens dramaturgiczny.

Być może przedstawieniu zabrakło przestrzeni. Wszystko tam bowiem było zduszone, zacieśnione. Może potrzebny tu jest reżyser z wielką wyobraźnią, reżyser-inscenizator. To dopiero okaże przyszłość. W każdym razie niepowodzenie gdańskiej prapremiery nie powinno odstręczać od poszukiwań właściwego wyrazu dla mądrych i artystycznie dojrzałych myśli Dygata, występującego nieustannie w roli demistyfikatora naszego życia.

Bohatera zagrał interesująco młody aktor Władysław Kowalski. Nie miał w sobie nic z bohatera powstaniowego. Był raczej dzisiejszym, trochę cynicznym, trochę poetyckim młodzieńcem. Zagrał ujmująco. Zabawny był jeszcze Kazimierz Talarczyk w roli kupca Pociejaka. O licznych pozostałych wykonawcach trudno coś powiedzieć. Było ich za wielu i na scenie było chwilami za ciasno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji