Artykuły

Obrazki z życia w USA

Nie jestem szczególnym mi­łośnikiem adaptacji utworów nie pisanych dla sceny i wy­stawiania ich w teatrze, lecz muszę, przyznać, że proza Caldwella nadaje sie do tego celu le­piej, niż twórczość wielu innych pisarzy. Jest dynamiczna, operuje zawsze żywą, pełną napię­cia akcją, charakterystycznymi postaciami, pełna jest soczy­stych, autentycznych dialogów. Nic dziwnego więc, że adaptowano dla potrzeb sceny "Dro­gę tytoniową", "Tarapaty lipcowe" i "Poletko Pana Boga". Tym razem przyszła kolej na "Jenny".

Adaptacja Zofii Jaburkowej jest dość zręczna. Nie udało jej sie co prawda zbudować na kanwie prozy Caldwella dra­matu o wyraźnej i zwartej kon­strukcji, lecz powstał cykl ob­razków z życia USA, żywy, cie­kawy i mający nam niejedno do powiedzenia o stosunkach w tym wciąż za mało znanym u nas od tej strony kraju.

Są więc w "Jenny" dwa wąt­ki, powiązane postacią bohater­ki utworu. Jednym z nich jest opowieść o losach wykolejonej dziewczyny i kaznodziei, którego skusiły jej wdzięki. Jest to wątek obyczajowy, demaskują­cy obłudę i zakłamanie małego amerykańskiego miasteczka, dość odrażającą obyczajowość, jaka tam panuje. Ten wątek dominuje w pierwszej części sztuki. Jest ciekawy, chwilami zabawny, ale niewiele nowego ma nam do powiedzenia. Dru­gi wątek, to sprawa dziewczy­ny podejrzanej o murzyńskie pochodzenie. Tu sztuka nabie­ra znacznie poważniejszego charakteru, ukazuje w mikroko-smosie małego miasteczka ohydne oblicze amerykańskiego rasizmu, terroru i zbrodni. "Jenny" nabiera więc w tej części zupełnie innego wymia­ru. Ostatnie słowa adwokata Rainey, jego credo, w którym wyrzeka się wygodnej pustawy oportunisty i zapowiada, że po­dejmie odtąd wraz z Jenny nieubłaganą walkę ze złem i zbrodnią - brzmią jak głos lepszej Ameryki, tej, która nie chce pogodzić się z segregacją rasową, z terrorem i zbrodnią jako narzędziem walki poli­tycznej.

Mimo słabości konstrukcyj­nych jest to więc przedstawie­nie, które wnosi określone war­tości ideowe i poznawcze. Do­cierają one tym skuteczniej do widzów, że spektakl wyreży­serowany jest bardzo sprawnie przez Witolda Skarucha i gra­ny przez bardzo dobrych akto­rów z Ireną Eichlerówną na czele.

Witold Skaruch jest reżyserem, którego talent rozwija się w spo­sób godny uwagi i uznania. Utrafił on bardzo dobrze w ton prozy Caldwella, wydobył traf­nie jej humor i gorycz, jej nutę krytyki społecznej i jej erotyzm, tak charakterystyczny dla tego pisarza. Rysował sytuacje i po­stacie ostro i wyraziście, nadał całości żywe tempo i rytm, ustrzegł się dłużyzn i pustosłowia, kładąc nacisk na wsparcie każdej kwestii mimiką, gestem i ruchem aktora.

Irena Eichlerówna zaskoczyła nas znowu wszechstronnością swego wielkiego talentu. Po rolach w tragediach o wymia­rach antycznych, po znakomitej roli komediowej i charakte­rystycznej w "Panu Jowialskim", zagrała tym razem po­stać współczesną, prawie po­wszednią, niewiele różniącą się od ludzi, których spotykamy co dzień. Nie była heroiną, lecz zwyczajnym, dobrym, życzli­wym ludziom, wzruszającym człowiekiem. I zagrała swą Jen­ny równie przekonująco, jak wszystkie swe wielkie bohaterki. Wierzyło się w jej wątpli­wą moralnie przeszłość i w jej uczciwe życie w dniu dzisiej­szym, w jej dobroć i w jej pro­stolinijną, bezkompromisową odwagę, kiedy trzeba było bro­nić tego, co uważała za słuszne. Jeszcze jedna znakomita rola w galerii postaci stworzonych przez Eichlerównę i to całkowi­cie nowa, zupełnie odmienna od wszystkiego, co grała dotąd. A swoją drogą patrząc na postać Jenny w interpretacji Eichlerówny pomyślałem, że bardzo chciałbym zobaczyć w jej wy­konaniu postać współczesnej Polki, którą potrafiłaby ukazać nam bez wątpienia równie cie­pło, serdecznie i prawdziwie. Dla tej wielkiej aktorki warto napisać taką postać i sztukę o niej.

Partnerem Eichlerówny był Andrzej Szczepkowski, wywiązał się on również bardzo dobrze ze swego zadania. Jego adwokat Mi­lo Kainey był człowiekiem bar­dzo sympatycznym, choć słabym i wygodnym. Ten urodzony oportunista stawał się w miarę nara­stania akcji sztuki człowiekiem, któremu brzydła coraz bardziej własna postawa, Szczepkowski był w tej roli swobodny i praw­dziwy, prowadził dialog z wdzię­kiem, lekkością i humorem, tak jakby przywędrował do przed­stawienia "Jenny" z którejś ze sztuk Shawa i przeszedł przez znakomitą szkołę jego paradok­sów.

Rolę "dziewczyny z motelu" grały dwie aktorki: Barbara Klimkiewicz i Anna Wesołowska. Klimkiewicz potraktowała tę postać znacznie ostrzej, miała w sobie leniwy, zmysłowy wdzięk głównej atrakcji miejscowych orgii. Była tez bardzo przekony­wająca w scenie zdemaskowania kaznodziei (zabawnie granego przez Witolda Skarucha) w ho­teliku ,,Lovely Time". Wesołowska wyglądała w roli Betty bar­dzo ładnie i dziewczęco, ale Klim-kiewicz była chyba bliższa kon­cepcji Caldwella.

Bardzo dobrze wypadło też kil­ka ról drugiego planu. Przede wszystkim Czesław Kalinowski, znakomity w każdym szczególe, jako stary Murzyn Sam Moxley, od trzydziestu lat służący i opie­kun adwokata Raineya. Soczystą postać szeryfa stworzył Tadeusz Bartosik. Bardzo trafnie podpa­trzonym właścicielem motelu był Bolesław Płotnicki. Irena Gór­ska zagrała z temperamentem fałszywą przyjaciółkę Jenny, po­lującą skutecznie na zdobycie jej sezonowego amanta. Gra go dow­cipnie Lechosław Herz.

Szczególnie trudna jest w tej sztuce rola Lawany Neleigh. Gra ją Halina Dobrowolska, wydoby­wając trafnie wrażliwość, lęk, nerwowość i przygnębienie tej zgrabnej i ładnej dziewczyny, któ­rą czeka w amerykańskim mia­steczku tak tragiczny los. Janusz Paluszkiewicz jest brutalnym bossem, który terroryzuje mia­steczko, Zbigniew Zapasiewicz je­go wspólnikiem o szlachetniej­szych odruchach.

Dekoracje oddające bardzo trafnie styl i atmosferę amery­kańskiego miasteczka zaprojekto­wał Andrzej Cybulski, który miał możność studiowania re­aliów amerykańskiego życia na miejscu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji