Artykuły

Rock w Operze

Dostrzeżono w naszym mieście jubileusz 25-lecia polskiego "mocnego uderzenia" zwanego później beatem, a obecnie rockiem: Teatr Wielki, wespół z "Estradą Łódzką", a pod patronatem i z finansowym poparciem Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miasta Łodzi zrealizował widowisko baletowe z muzyką Grzegorza Ciechowskiego - leadera popularnego zespołu "Republika", który to w pełnym czteroosobowym składzie wystąpił na operowej scenie. Autorką inscenizacji i choreografii jest Ewa Wycichowska, a w zakresie "ustawienia" zespołu "Republika" - Wojciech Maciejewsk i Jacek Skalski.

Wycichowska oparła libretto na motywach opowiadania Samuela Becketta "Wyludniacz". Autor, podobnie jak w swych najgłośniejszych sztukach - "Końcówce" i "Czekając na Godota" - i tutaj snuje pesymlstyczno-ironiczną analizą bezsensu istnienia. W gigantycznej bryle w kształcie walca umieszcza grupę istot ludzkich daremnie usiłujących znaleźć wyjście z zamknięcia. Stopniowo narastają antagonizmy, silniejsi zdobywają przewagę grupując wokół siebie zwolenników, tworzą się przeciwne sobie obozy, których przywódcy walczą o znaczące miejsca na drabinie społecznej, osiąganie prymatu wszelkimi metodami, odruchy buntu przeciw władcom, służalczość, brutalne egzekwowanie absolutnego posłuszeństwa - wszystko to dość dosłownie kreśli bardziej pantomimą niż tańcem Wycichowska, która znalazła świetnego realizatora swoich inscenizacyjnych zamysłów w osobie młodego scenografa Ewy Kwiatkowskiej. Nieco z boku obrotowej sceny zbudowała ona ogromną ażurową konstrukcję walca, poruszającego się jednostajnie z uwięzioną masą ludzi wewnątrz. Czujny nadzorca (Czesław Bilski) pilnuje (często bezskutecznie) względnego ładu i porządku ustalonego przez będącą aktualnie u władzy grupę.

Wszystkim tym obrazom, wspomaganym ostrym, wielobarwnym i często zmieniającym się światłem, towarzyszy nagrana i wzmocniona dodatkowo "żywą" grą zespołu "Republika" muzyka niezwykle agresywna, żywiołowa, o dynamice nieco przekraczającej granice wyznaczone najbardziej odizolowanym od ludzkich domostw dyskotekom.

Pamiętam niedawną premierę "Próby" Antala Fodora z muzyką m. in. Gabora Pressera w wykonaniu węgierskiego zespołu "Locomotiv GT"; było prawie równie głośno, ale muzyka fascynowała inwencją melodyki, harmonii i rytmów, oraz jakością nagrań dokonanych przy pomocy najnowocześniejszej techniki elektronicznej. Zespół "Republika" w każdym z utworów (łączonych nie zawsze najbardziej szczęśliwie) operuje harmonią niezwykle skromną, ubogą, bazującą przeważnie na powtarzanych ostinatowo dwu-trzech funkcjach; tekst natomiast (na pewno ważny i znany wcześniej Wycichowskiej) dociera do widza w paru zaledwie procentach. Przy tak "zgrzebnej" zawartości muzyka nie puszczona na tzw. full po prostu przestaje egzystować; rozumiem to równie dobrze jak autor muzyki, który wie, że "łomot działa".

Początkowa uwertura, czyli "płynąca" z głośników huraganowa wichura, nieco przydługo prezentuje nam grupę tzw. Obserwatorów, czyli - poza Lilianą Kowalską i Cz. Bilskim - czwórkę "Republiki" która zasiada przy swoich instrumentach w uniesionym prawie do poziomu sceny kanale, aby współdziałać synchronicznie z nagraniami.

W akcie drugim, niezrozumiale dla mnie nazwanym "Halucynacje", "Republika" wisi na huśtawkach, a w dole odbywa się jakiś ruch, który trudno mi zanalizować. Po przerwie bowiem, za radą kogoś "mądrego", zwiększono ilość decybeli i scena przestała po prostu funkcjonować. Pamiętam, że Ewa Wycichowska zsunęła się wdzięcznie z jakiejś zjeżdżalni, aby wykonać filuterny duet z chłopcem, że jedynym czytelnym dowcipem była parodia pas de quatre czterech małych łabędzi z "Jeziora", że potem bardzo długo i z podziwu godną kondycją Wycichowska wykonywała najprostszą gimnastykę ruchową, że we fragmentach nagranego tekstu (być może po angielsku?) Bilski nareszcie zaproponował coś świeższego od stereotypu baletowej sceny, czyli kanciaste miniruchy "robota" z tańca "break".

W trzeciej części znowu wracamy do więźniów w bryle walca, ale wszechogarniająca muzyka "Republiki" z muzykami ponownie usadowionymi przy instrumentach, pozwoliła mi jedynie na zainteresowanie się wyświetlonym w głębi sceny (oominiętyrn w programie!) "oscarowym" filmem Zbigniewa Rybczyńskiego "Tango". Martyrologia uwięzionej minispołeczności dawno już przestała mnie interesować.

Ni stąd ni zowąd "Republika" milknie i rozlegają się tony popularnego "Adaggia na smyczki i organy" Albinoniego, przepisane ze starej, trzeszczącej płyty; na scenie zaś - "nagi" duet miłosny z całkiem innej bajki.

I w tym momencie załamała się moja wiara w odkrywcze pomysły Ewy Wycichowskiej i, jak nas informuje program, jej "niezmiennie zaskakujące idee". Zaskakujące istotnie jest to, że autorka, włączając strzęp "Adaggia" po dwu godzinach rockowego łomotu, naiwnie uwierzyła że fakt ukazania tej jeszcze innej, pięknej muzyki dokona w odbiorcach cudu, otwierając ich oczy i uszy na sztukę prawdziwie wielką. A tymczasem "własnoręcznie" zniweczyła swoją bardziej czy mniej logiczną i w miarę klarowną dramaturgię całości, a poza tym opowiedziała się sama po innej niż zespół "Republika" stronie. Po co więc imała się mariażu, który jej samej jest tak dalece obcy? Śledząc zaproponowane przez nią układy taneczne wątpię, czy choć raz odwiedziła dzisiejszą dyskotekę z prawdziwego zdarzenia. Żeby na tak duży zespół tancerzy ani jeden nie spróbował szalejącego dziś na całym świecie "breakdance"?! A przecież jeden z naszych młodocianych mistrzów, wyłonionych przez "Dwójkę TV" w Ogólnopolskim Turnieju Tańca Dyskotekowego, trenuje obecnie w tańcu "break" Piotra Fronczewskiego przed jego nowym programem. Czy rodzaj muzyki, jaką uprawia zespół "Republika", nie zasugerował Wycichowskiej, że nie rozgrzewki zawodowego baletu, skoczki a la koniki czy miotanie się "w parterze", ale jedynie "breakdance" na scenie ma szanse nie przegrać z "fonią" przedstawienia?

Po Albinonim nagły powrót do rocka potrzebny był jedynie dla pogłębienia przepaści istniejącej między obiema sferami muzycznymi, oraz do pokazania najprostszej z figur "break" - "dżdżownicy".

Ukłonom tancerzy towarzyszyło skandowanie "Re-pu-bli-ka"! i rzucanie przez tłum nastolatek bukietów pod stopy czwórki idoli dzisiejszej młodzieży.

Nieco pełniejsza informacja poprzedzająca nową premierę baletową w porę skłoniłaby chociaż tych stałych posiadaczy abonamentów na wszystkie premiery w TW do przekazania biletów swoim latoroślom. Na tzw. dorosłą widownię tym razem nie ma co liczyć. Wapniakom wstęp wzbroniony!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji