Artykuły

Teatr od czasu do czasu

"Kartoteka" w reż. Piotra Jędrzejasa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Stanisław Żak w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Oglądając "Kartotekę", zauważyłem, że Bohater ma coś ze mnie albo ja mam coś z niego. Po prostu określony czas historyczny, w jakim nam wypadło żyć, podobne doświadczenia zbliżają nas do siebie. To wielkie osiągnięcie reżysera Piotra Jędrzejasa - pisze Stanisław Żak.

"Sztuka jest realistyczna i współczesna" - tak w didaskaliach określił "Kartotekę" Tadeusz Różewicz. Oglądając lub czytając tę sztukę, mając tradycyjne pojęcie realizmu, popadamy w sceptycyzm, bo jaki tu realizm, skoro wszystko jest pomieszane: sen z jawą, teraźniejszość z przeszłością, starość z młodością. Warto jednak zauważyć, że wszystko to, co dzieje się na scenie, stanowi treść świadomości bohatera, który jest człowiekiem "bez określonego dokładniej wieku, zajęcia i wyglądu" i który "często przestaje być bohaterem opowiadania i zastępują go inni ludzie, którzy są również bohaterami" (didaskalia).

Bohater = pokolenie

Sądzę, że realizm w tej sztuce koncentruje się właśnie na tym niedookreślonym, zatomizowanym Bohaterze; jest on przecież reprezentantem całego pokolenia. Także tytuł sztuki wzmacnia i uzasadnia jej realizm: kartoteka bowiem jest zbiorem informacji, zapisem wydarzeń, w których Bohater brał i bierze udział: "zrozumiałem po trzydziestu latach ogrom swych win..."; "ja pragnę rachunku z całego twego życia".

Współczesność natomiast pojawia się czy też dociera do świadomości Bohatera dzięki informacjom prasowym (informacja: "butelki przed nalaniem piwa muszą być dokładnie wymyte") i ma dwojaki wymiar. Pierwszy polega na pokazaniu człowieka w określonym czasie historycznym, z całym, nader zróżnicowanym bagażem doświadczeń; drugi ma charakter strukturalny i polega na przełamaniu poetyki dramatu klasycznego, którego fabuła miała określone wyznaczniki rodzajowe i gatunkowe. Tu wystarczy odwołać się do kategorii czasu. Fabuła "Kartoteki" nie ma granic czasowych: może się rozgrywać w jednej godzinie, albo w jeden wieczór lub kilkadziesiąt lat, to znaczy tyle, ile liczy sobie Bohater. W kieleckiej inscenizacji można zauważyć pewne przemodelowania odchodzące od sugestii autora, który chciał, aby nie było żadnych dodatkowych elementów ekspresji: "Ludzie występują w swoich codziennych zwykłych ubraniach. Nie wolno ich stroić w żadne efektowne kostiumy, kolorowe szmatki itp. Oprawa plastyczna jest tu bez znaczenia. Jak najmniej barw i efektów". Otóż wystrój sceny, włącznie z ubraniem postaci, jest bogatszy niż chciał Różewicz.

Sztuka uniwersalna

Po obejrzeniu inscenizacji - liczącej sobie już pół wieku "Kartoteki" - w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego mogę powiedzieć, że mamy prawdziwy teatr od czasu do czasu. Było świetne przedstawienie "Trans-Atlantyku" Witolda Gombrowicza i mamy drugie, dobrze zrobione przedstawienie sztuki dramaturga, poety, prozaika - Tadeusza Różewicza.

Oglądając tę inscenizację, zauważyłem, że Bohater ma coś ze mnie albo ja mam coś z niego. Po prostu określony czas historyczny, w jakim nam wypadło żyć, podobne doświadczenia, zbliżają nas do siebie. To wielkie osiągnięcie reżysera, bo w ten sposób ukazał uniwersalizm tej sztuki; uniwersalizm wynoszący ją ponad czas historyczny, ponad jedno czy dwa pokolenia. Bohater "Kartoteki" to "Każdy" (everyman).

Świetny... spokój

W konkluzji należałoby stwierdzić, że Bohater Różewicza nie bardzo może sobie poradzić, zwłaszcza z doświadczeniami wojny, albo szerzej z otaczającą go rzeczywistością. Najważniejsze jest jednak spotkanie z drugim człowiekiem. Jest to zbliżone do stanowiska Gombrowicza, który twierdził, że każde "ja" tworzy "ty".

Reżyser kieleckiej inscenizacji "Kartoteki" dobrze odczytał owe subtelności filozoficzne, jeszcze lepiej wyeksponował je na scenie. Porównuję wystawienie "Kartoteki" przez Bogdana Augustyniaka (1983) z obecnym i wydaje mi się, że reżyser Piotr Jędrzejas zrobił atrakcyjniejszy spektakl. Uwagi miałbym do dwóch pań: Olgi i Tłustej Kobiety, że zupełnie niepotrzebnie tak daleko poszły w groteskę, sztuczny patos. Natomiast Bohater jest wręcz świetny, z ogromnym spokojem, bardzo naturalnie przyjmujący gości. Bezbłędni wręcz są panowie w Chórze Starców. Nie mogę pominąć Mirosława Bielińskiego, który z taką swobodą przeobrażał się - jak mityczny Proteusz - w różne postacie; a wyczyny z repertuaru "gimnastyki artystycznej" świadczą nie tylko o jego sprawności fizycznej, ale także aktorskiej. Sama scenografia jest nader pomysłowa, gdyż funkcjonuje jako lokal (kawiarnia, pub, bar) i jako oświetlona ulica. O precyzji inscenizatorsko-reżyserskiej dobrze również świadczy to, iż przez moment nie pomyślałem: kiedy to się skończy. Mamy więc w Kielcach prawdziwy teatr - szkoda tylko, że od czasu do czasu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji