Co rozwścieczyło wiedeńczyków
Wystawienie "Korowodu" w Wiedniu w 1921 r. wywołało zamieszki. Zakazano dalszych przedstawień.
Sztuka Arthura Schnitzlera powstała w 1897 r., została opublikowana w 1903 r., ale już rok później zakazano jej drukowania w Niemczech. Cóż tak bulwersowało widzów w tej sztuce? Powiedzieć trzeba, że są to lata, kiedy Zygmunt Freud ogłosił rewelacje o tym, że popęd seksualny decyduje o wielu naszych czynach i pragnieniach. Jakkolwiek tłumiony przez kulturę i wychowanie, nieustannie daje znać o sobie, i to zarówno u profesora czy hrabiego jak prostego żołnierza. Schnitzler jako psychiatra znał pracę twórcy psychoanalizy.
"Korowód" opowiada o dziesięciu spotkaniach kobiet i mężczyzn. Zestaw pań i panów stanowi reprezentację wszystkich warstw społecznych. Wszyscy śpią ze wszystkimi i poruszają się w korowodzie zdrad i zapewnień o wierności, słowem w kręgu hipokryzji. Nikt nie lubi, gdy się ujawnia jego skryte pragnienia. I z pewnością to rozwścieczało wiedeńczyków w 1921 roku.
Agnieszka Glińska, reżyserka spektaklu w warszawskim Teatrze Ateneum, wyczuła wspaniale przewrotność tych podchodów miłosnych, ich siłę komiczną, toteż widzowie wybuchają raz po raz szczerym śmiechem. Choć sztuka została napisana 100 lat temu, relacje pomiędzy panami i paniami, sztuka uwodzenia nie zmieniła się. Kluczem do powodzenia jest trafne obsadzenie ról oraz właściwy rytm prowadzenia narracji. W efekcie można powiedzieć, że Agnieszka Warchulska, Małgorzata Pieńkowska, Magdalena Wójcik, Dominika Ostałowska oraz panowie Grzegorz Damięcki, Andrzej Zieliński, Tomasz Dedek, Arkadiusz Nader i Bartosz Opania stworzyli wyrazisty portret społeczeństwa nie tylko austriackiego.