Artykuły

Teraz twórcy mają zasadę, że artystę najlepiej rozebrać

Z tenorem WIESŁAWEM OCHMANEM o śpiewaniu, malarskiej pasji i radach dla młodych, przed koncertem w Operze Krakowskiej, podczas którego o boku mistrza wystąpią młodzi, krakowscy artyści rozmawia Joanna Weryńska.

Zaśpiewa Pan dziś na jednej scenie z młodymi. Skąd pomysł takiego wspólnego koncertu mistrza i uczniów?

W Polsce jest bardzo wielu, młodych, utalentowanych śpiewaków, których trzeba pokazać publiczności. Jedną z okazji do tego jest właśnie dzisiejsze spotkanie.

Czym kierował się Pan dobierając repertuar na ten wieczór?

Zależało mi, żeby był zróżnicowany, ale taki do słuchania. Nie ma w nim utworów trudnych

w odbiorze. Sporo jest za to partii lekkich i wesołych.Wybierając arie na dziś, chciałem też zaprezentować niesamowite możliwości wokalne moich młodych przyjaciół.

Myśli Pan, że teraz łatwiej zostać śpiewakiem operowym niż przed laty?

Na pewno prostszy jest wstęp na międzynarodowe sceny. Lepiej działają impresariaty. Niepokoi mnie jednak stosunek dyrektorów oper i ich reżyserów do młodych śpiewaków. Zdolni artyści często traktowani są przez nich przedmiotowo.

Zamiast dobrać oprawę sceniczną do głosu śpiewaka, twórcy dopasowują jego samego do swoich wizji artystycznych, które często z operą niewiele mają wspólnego. Wielu reżyserów operowych tłamsi wręcz muzykę, eksperymentując ze scenografią i dodając tzw. efekty specjalne, kosztem treści sztuki i głosu artysty. W efekcie widz wychodząc z przedstawienia nie wie, o czym ono było. To okropne.

Zapewniam, że można zrobić znakomitą operę współczesną i nikt nie musi biegać w tym celu

po scenie na golasa. A "nowocześni" reżyserzy wyznają zasadę, że jak nie wiadomo co zrobić

z artystą, to najlepiej go rozebrać.

Co by Pan w takim razie, jako doświadczony śpiewak, radził młodym?

Każdy z nich musi przejść pewne szczeble do kariery. Dopiero kiedy człowiek podepcze trochę

po scenie, wie, na czym to wszystko polega. Najważniejsze, żeby pracować nad sobą i samemu być sobie sumieniem artystycznym. Nie słuchać tzw. dobrych rad reżyserów czy dyrektorów. Ważna jest też ogólna inteligencja, wiedza z różnych dziedzin. Przydaje się na przykład malarstwo. Nie wyobrażam sobie śpiewaka, który nie ma rozeznania w sztuce. Nie mówiąc o tym, że malarstwo pomaga też w zakresie doboru scenografii do opery. No i najważniejsze, by śpiewać każde przedstawienie tak, jakby się to robiło po raz ostatni.

A jak to właściwie jest z Panem? Czuje się Pan bardziej malarzem czy śpiewakiem?

Śpiew jest moim życiem, a malarstwo pasją. Chociaż nie zawsze tak było. Najpierw, jako 9 -latek, chciałem zostać...furmanem. Potem jednak stwierdziłem, że to ciężka harówa i wybrałem rysunek. Tym bardziej że od małego najlepszym prezentem, jakim mogli mnie obdarować rodzice, była po prostu kartka papieru

i ołówek.

Dlaczego w takim razie nie studiował Pan na ASP, tylko na AGH?

Koledzy mnie namówili, żebym z nimi poszedł na ceramikę w AGH, za co jestem im bardzo wdzięczny, bo ta uczelnia nauczyła mnie konstruktywnego myślenia. Wiem, dlaczego samolot odrywa się od ziemi i nie potrzebuję tzw. fachowców z różnych dziedzin, gdy coś mi się w domu zepsuje. A tak serio, wiedza zdobyta na tej uczelni przydaje mi się również na scenie.

Która aria operowa jest Pana ulubioną?

Trudno powiedzieć. Każda uczy czegoś nowego. Pamiętam arię z Toski Giacomo Pucciniego,

bo sprawiała mi zwykle trochę kłopotu. Zawsze musiałem ją bisować po trzy razy, martwiąc się przy tym, że ludzie nie zdążą na ostatni autobus.

A ile dziennie Pan ćwiczy?

To zależy. Przed koncertem właściwie cały czas. Jeśli nawet nie śpiewam, to ciągle tym myślę. Przede wszystkim, jak trafić do widza, bo śpiewać może każdy, tylko nie każdego chcą słuchać. Praca śpiewaka jest naprawdę stresująca.

A malarstwo? Jak Pan na nie znajduje czas?

Mam takie okresy, że choćbym nie wiem, jak bardzo był zajęty, to muszę coś namalować. Zwykle są to pejzaże i martwe natury, ale też postacie, na przykład spotkane w operze.

Spotkaj się z mistrzem w Operze

Dziś, o godz. 18.30 Wiesław Ochman, znany śpiewak, malarz i reżyser przedstawień operowych będzie gościem, a zarazem gospodarzem koncertu w Operze Krakowskiej, podczas którego o boku mistrza wystąpią młodzi, krakowscy artyści.

Zaśpiewa Renata Dobosz (mezzosopran), Aleksandra Kubas (sopran koloraturowy), Aleksandra Stokłosa (sopran) i Jarosław Kitala (baryton). Śpiewacy wykonają najsłynniejsze arie operowe

i operetkowe, m.in. Donny Elwiry i duet Zerliny i Don Giovan niego z opery Don Giovanni W.A. Mozarta, "Pieśń o Wilii"z operetki "Wesoła wdówka" F. Lehara i arię Clivii z operetki N. Dostala.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji