Artykuły

FERDYDURKE w Teatrze Telewizji

Specyficzna była sytuacja Gombrowicza w Polsce po roku 1945, a szczególnie na początku lat pięćdziesiątych. Egzystował bowiem jako - według znanego określenia - "pisarz bez dzieł". Jego książki, dramaty tworzone na emigracji do kraju nie docierały. Nie wznawiano również, rzecz jasna, książek, które ukazały się przed wojną - "Pamiętnika z okresu dojrzewania", "Ferdydurke", sztuki "Iwona, księżniczka Burgunda", powieści sensacyjnej "Opętani", wydanej pod pseudonimem. Gombrowicz funkcjonował zatem głównie w kuluarach, w plotce, jeśli zaś wspominano o nim oficjalnie, to tylko po to, by zaatakować go jako emigranta - przeniewiercę.

Po roku 1956 wydano część jego książek, ale zniknęły one błyskawicznie. Teraz czekamy na edycję jego "Dzieł Zebranych" w krakowskim Wydawnictwie Literackim. W tej sytuacji jedynym praktycznie popularyzatorem twórczości Gombrowicza stał się teatr. Dziś to paradoksalny stan rzeczy, zważywszy, iż Gombrowicz w odpowiedzi na pytanie o swój stosunek do sceny, stwierdził: "Więc w zasadzie ja gestem wrogiem teatru, do tego stopnia, że nudzi mnie teatr. I nie chodzę, od lat już nie byłem w teatrze". Ale teatr, wybaczając Gombrowiczowi jego niewdzięczność, stara mu się wiernie, choć z różnymi efektami służyć. Nie tylko sztuki - "Iwona...", "Ślub", "Operetka", niedokończona "Historia" - mają wciąż nowe premiery, ale i proza Gombrowicza bywa często adaptowana dla potrzeb teatru. Inscenizowano już "Opętanych", "Pornografię", "Trans-Atlantyk", opowiadania. Inscenizowano także "Ferdydurke". Wkrótce obejrzymy nową udramatyzowaną wersje tej pierwszej powieści Gombrowicza, przygotowaną specjalnie dla telewizji.

"Ferdydurke" ukazała się w roku 1938i natychmiast wzbudziła ogromne zainteresowanie; chwalono ją z entuzjazmem i napastliwie atakowano. Lawina artykułów sprawiła, że Gombrowicz uznał za konieczne opublikować zwięzły komentarz do książki, zatytułowany: "Aby uniknąć nieporozumień". O Ferdydurke" napisano i wtedy, i później wiele wnikliwych tekstów, ale najsłuszniej chyba będzie oddać głos samemu autorowi - tym bardziej że ustawicznie skarżył się na trywializowanie i spłycanie jego intencji twórczych.

A zatem: "Głównym problemem Ferdydurke jest problem formy. (...) Człowiek jest dziś bardziej niż kiedykolwiek zagrożony sferą niższą, sferą ciemnych i nieposkromionych instynktów, zarówno własnych, jak obcych. (...) Tak więc zakłócenie dotychczasowej hierarchii w jednostce i społeczeństwie sprawia, że ten ciemny ocean treści niedojrzałych, dzikich, napiera na ras coraz mocniej, wtrącając nas jak gdyby w powtórny okres dojrzewania, zniewalając do gwałtownej rewizji całego naszego sposobu bycia. Potrzeba znalezienia formy na to, co w człowieku jest jeszcze niedojrzałe, nieskrystalizowane i niedorozwinięte oraz jęk z powodu beznadziejności tego postulatu - oto naczelna emocja mojej książki. Pragnę wykazać, że kultura nasza jest jeszcze niepełna, niecałkowita, że jest to wątła budowa nad żywiołem anarchii, który raz po raz rozsadza układ konwencji kulturalnych".

I jeszcze następujące wyznanie: "A więc Ferdydurke jest jednocześnie krytyką i autokrytyką, aktem oskarżenia i przyznaniem się do winy, pamfletem i dokumentem psychologicznym - wyraża mój lęk przed zielonością ludzką, ale nie ukrywa, że i we mnie nie wszystko jest uporządkowane; jest napisana jak gdyby w fazie nieukończonego procesu rozwojowego".

Tyle Gombrowicz. W jaki sposób adaptacja tekstu, opracowana przez Henrykę i Macieja Wojtyszków, przekazuje i realizuje zamiary autora - przekonamy się już niebawem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji