Artykuły

Literatura i narkotyki

Praktyka teatru ostatnich lat pokazuje, że zapraszanie reżyserów spoza Polski owocuje ciekawymi realizacjami - o "Dostoevsky-trip" w reż. Wasilija Sienina w Teatzre im. Horzycy w Toruniu pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.

Podobno Władimira Sorokina do napisania dramatu "Dostoevsky-trip" zainspirowała historia dziewczyny, którą pochłonął fikcyjny świat "Idioty" na tyle, że nie mogła znaleźć drogi powrotnej - trafiła do szpitala dla chorych psychicznie. Tekst, popularnego prozaika i dramaturga rosyjskiego, zasadza się na pomyśle utożsamienia literatury i narkotyku. Czemu nie? Z jednej strony można w ten sposób opowiadać o literaturze na płaszczyźnie metaforycznej. Wskazać na takie jej cechy, które przypominają trip narkotyczny i zauważyć, że może być niebezpiecznym nałogiem. Bohaterowie mówią o literaturze posługując się slangiem, charakterystycznym dla kultury związanej z zażywaniem narkotyków. Powstaje w ten sposób beztroska, postmodernistyczna, obliczona na efekty komiczne, żonglerka klasykami literatury światowej. Nazwiska pisarzy są tak łączone, by doznania czytelnicze stawały się intensywniejsze, bądź szuka się takiego klasyka, którego twórczość mogłaby złagodzić zbyt mocne działanie innego. Okazuje się, że Dostojewski w czystej postaci jest śmiertelny, więc dobrym środkiem łagodzącym byłby King. Z drugiej strony, dlaczego nie nazwać narkotyków nazwiskami pisarzy, by wartościować działanie środków odurzających? Dostojewski jest nowym towarem na rynku, żaden z bohaterów o nim nie słyszał. Ten narkotyk przeznaczony jest dla siedmiu osób, które planują grupowy trip. Po zażyciu przemieniają się w bohaterów "Idioty" Dostojewskiego, a potem podróżują dalej, by obnażyć się ze swoich traumatycznych i wstydliwych, głęboko skrywanych przeżyć z dzieciństwa. Wasilijowi Sieninowi, reżyserującemu "Dostoevsky-trip" w toruńskim Teatrze im. Horzycy, udało się stworzyć spektakl penetrujący najbardziej ponure zakamarki duszy ludzkiej, odkryć chore pragnienia i niewyobrażalną zdolność do okrucieństwa. Sienin nie każe widzowi z boku i z dystansem oglądać zachowania postaci będących pod wpływem specyfików odurzających, lecz zabiera go do środka, do świata rozgrywającego się w głowach bohaterów, w samo apogeum szaleństwa.

Siedmioro bohaterów (Jolanta Teska, Maria Kierzkowska, Grzegorz Woś, Paweł Tchórzelski, Tomasz Mycan, Radosław Garncarek i Paweł Kowalski)) kupuje od dealera (Jarosław Felczykowski) pigułki, by przenieść się w świat wyobrażeń. Przestrzeń sceniczna, ograniczona z trzech stron czarnymi zasłonami i zaciemniona, jest niedookreślona i budzi niepokój. Może być zarówno przestrzenią ulicy, jak i wirtualnym pomieszczeniem, w którym rozgrywa się scena z "Idioty" Dostojewskiego. Jest deformowana przez psychodelizującą muzykę - rozpiętą między hałasy a kojące tony klasyki. W dużym stopniu także kreacja odbywa się poprzez słowo, gdyż krzyżujące się monologi i rozmowy wyznaczają kolejne etapy podróży. Dominującej w spektaklu warstwie słownej towarzyszy rozbudowana plastyka ruchu - zwłaszcza podkreślana w zagęszczonych scenach zbiorowych, stanowiących silną stronę przedstawienia. Bohaterowie tworzą grupę, która funkcjonuje niczym jeden spójny organizm. To, co spaja, to zbiorowe emocje, jakim podlegają - podszyte nerwowym zniecierpliwieniem czekanie na dealera, z pasją odgrywanie postaci z "Idioty", w końcu pełne życzliwości i ciepła wspieranie się w szokujących wyznaniach. Bliskość fizyczna, często oparta na agresji i przepychankach, kontrastuje tutaj z dystansem, rozsypaniem w przestrzeni i wtedy, paradoksalnie, są sobie najbliżsi przez życzliwość i wzajemne wspieranie. Aktorom udało się zarysować mocno zindywidualizowane, wyraziste, przejmujące postaci. Mimo, że imiona pozostają nieznane (prócz tych, przez chwilę zapożyczonych z "Idioty"), nie są anonimowi - wiele można dowiedzieć się o ich słabościach, lękach, pragnieniach.

Spektakl przyciąga różnorodnością emocji. Są sceny operujące krzykiem i przerysowaniem. Tak opowiedziana zostaje postępująca deformacja postaci z Dostojewskiego. Każda z postaci staje się zwielokrotniona do swoich obsesji i pragnień, tworząc przerażającą karykaturę samej siebie. Książę Myszkin (Paweł Kowalski), pragnący poświęcić się dla innych, chce do każdego nerwu zaczepić strunę, by dzieci mogły grać na nim jak na skrzypcach. Lecz okazuje się, że robią to nieumiejętnie, za mało delikatnie - grają Wagnera i fałszują, doprowadzają go do niewyobrażalnego bólu. Cierpiące ciało wije się. Akt poświęcenia zamienia się w ton agresji skierowanej w stronę dzieci. Mit pokornej, naiwnej dobroci, zostaje obalony. Podobnie pozostałe realizacje skrywanych pragnień prowadzą do samounicestwienia. Są także sceny nasycone spokojem i statycznością. Dynamiczną i rozenergetyzowaną scenę szaleństwa bohaterów burzy gwałtowna zmiana nastroju. Towarzyszy mu zmiana scenografii - z czarnej, bezkształtnej na prześwietloną, budowaną z białych ścian z setkami drobnych szufladek. Ostre światło nie pozwala ukryć żadnego fragmentu przestrzeni, również tej psychicznej. Równie jawne i bezpośrednie stają się wyznania bohaterów. Widz nie ma pewności czy są one wymyślane, czy wydobywane z trudem i niechętnie. Najczęściej dotykają tematu łamania tabu kulturowego związanego z cielesnością. Dlatego narracja przychodzi z trudem, wymaga przełamania się i wielkiej odwagi, otwarcia na to, co intymne. Scena niezwykle silnie działa poprzez gwałtowną zmianę środków aktorskich - wyciszenia, niezwykłego skupienia, spowolnienia, prostoty. Tutaj uważne słuchanie i robienie miejsca drugiej osobie, przekładane jest nad przebijanie się z własną opowieścią. To, co dzieje się na scenie, przykuwa uwagę, zachęca do dokładnego przyglądania się postaciom, skupienia, analizowania, pochłaniania kolejnych historii.

"Dostoevsky-trip" jest spektaklem, który bardziej nawiązuje do prozy rosyjskiego pisarza, niż jest jego sceniczną adaptacją. Mimo to, tak właśnie wyobrażam sobie realizację teatralną tej literatury.

Kontrasty budowane skrajnymi środkami aktorskimi, aura ponura, niezwykle zagęszczona i kipiąca od emocji, pełna skupienia. Zdeformowanie, to, co ciemne, ukryte i niszczące wydobyte na powierzchnię i prowadzące do obłędu. Jest to zasługa nie tylko Sorokina interpretującego i dopisującego tekst do Dostojewskiego, ale też konsekwentna reżyseria Sienina. Praktyka teatru ostatnich lat pokazuje, że zapraszanie reżyserów spoza Polski owocuje ciekawymi realizacjami. "Dostoevsky-trip" to kolejny, ważny spektakl zrealizowany przez zagranicznego reżysera w Toruniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji