Artykuły

Go to Gogol

Współczesność miesza się ze staroświeckim Gogolem - o "Ożenku" w reż. Macieja Mydlaka w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Jak ma się tekst Nikołaja Gogola w świecie singli i życia na kocią łapę? Otóż nieźle, bo dobry humor jest zawsze w cenie. "Ożenek" nigdy starym kawalerem ani starą panną się nie stanie, bo to tak zwana sztuka wiecznie młoda. A olsztyńska realizacja? Też można powiedzieć, że to sztuka młoda, bo wystawiona jako komediowy dyplom słuchaczy Studium im. Aleksandra Sewruka.

Za "Ożenek" wziął się Maciej Mydlak, aktor Teatru im. Jaracza. Nie chciał zrobić ani iście rosyjskiego spektaklu, ani też współczesnego. Jaki chciał zrobić? Nie bardzo wiadomo. W gogolowski worek wrzucił wszystko - dżinsy, tango, T-shirty, białe kozaki, surduty i XIX-wieczne suknie. Połączył więc kilka światów nie podając jasnego klucza swojego pomysłu. Niby można się domyślić, że dzisiejsze czasy to śmietnik wszystkiego, co do głowy przyjdzie. Ale czy warto zaśmiecać teatr przypadkowością? Trochę nijak ma się "wżenianie" zapiętego pod szyję elegancika z panienką, która prezentuje się w kreacji gimnazjalnego dziewczątka, które - wedle Gogola - nie utrzymało swojego dziewictwa przez 27 lat. Trochę zabawnie wygląda też swatka - grana przez dwie dziewczyny jednocześnie - ubrana w białe kozaki i sprawiająca wrażenie przydrożnej dziwki. Tym to ciekawsze, że inne kobiece kreacje przypominają damy wzięte żywcem sprzed stu laty. Muzyka też nie dookreśla, czy "Ożenek" jest bardziej dzisiejszy, czy wczorajszy. Czy jest rosyjski, czy polski może. Paweł Dampc stawia na hiszpańskie rytmy z dominującym tangiem, a kończy na piosence, którą można nazwać współczesną, bo z rytmem "umpa-umpa".

Młodzi aktorzy na scenie bawią się świetnie i podobnie się ich ogląda. Na ich warsztat można przymknąć oko, bo przecież nie od razu Kraków zbudowano. Starają się i trzeba życzyć im wszystkiego najlepszego. Jednak Mydlak za dużo wyciągnął z ich kreacji i przedobrzył. Pokazać, że - jako reżyser - ma głowę pełną pomysłów. Ale - w obydwu przypadkach - Kraków budować trzeba spokojnie. Razi więc przeciągany śmiech, razi akrobacja z krzesłem, które ląduje nawet na głowie aktora. Razi w końcu ta końcowa piosenka odśpiewywana przez Agafię czyli Magdalenę Żelazkiewicz. Niby ma być puentą całej sztuki, ale głośna muzyka zagłusza wyśpiewywane zwrotki. Widz siedzi więc i gdy nastaje cisza i ciemność, zastanawia się - bić brawo? To już koniec? A może jeszcze pojawi się Koczkariow czyli Piotr Feliś (zdecydowanie najlepsza rola) i coś jeszcze zamąci? Ale nie, rzeczywiście czas na oklaski i ukłony.

Siłą sztuki jest Gogol i tylko Gogol. Śmieszy tekst, bawią tym bardziej różnorodne typy charakterów, które przez lata wciąż pozostają niezmienne. Bo nie T-shirt i nie białe kozaki zdobią człowieka. A aktora w olsztyńskim "Ożenku" zdobi na pewno Gogol. Dlatego to sztuka o niespełnionych zamiarach i straconych złudzeniach. To również spektakl o ludzkiej naiwności, że miłość można "załatwić sobie" dzięki swatce. Szkoda, że Mydlak - łącząc nowoczesność z przeszłością - nie wykorzystał internetu. Podobno też łączy ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji