Artykuły

Kurz z kartoteki

"Kartoteka" w reż. Piotra Jędrzejasa w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Lidia Cichocka w Echu Dnia.

Piotra Jędrzejasa, młodego, 34-letniego reżysera, pasjonuje uwspółcześnianie sztuk. W poprzednim sezonie pokazał w kieleckim teatrze takie "Dziady" Mickiewicza, teraz sięgnął po liczącą 50 lat "Kartotekę" Stanisława Różewicza.

Zapragnął bohaterem sztuki uczynić współczesnego 30-latkar a łącznikiem między obu inscenizacjami stał się wykonawca głównych ról Bogusław Kudłek, grający w "Dziadach" Gustawa/Konrada i bohatera w "Kartotece". Zamysł interesujący, a scenografia - pomysł umieszczenia akcji w studiu telewizyjnym - doskonały.

Widoczna na obrzeżach sceny garderoba, w której aktorzy szykują się do wejścia na scenę i na oczach widzów przywdziewają coraz to inne kostiumy, świetnie wzmacnia ten efekt. Brawo dla scenografa Marcina Chlandy, który także tło, zapełnione starymi gazetami i teczkami, upodobnił do wielkiego śmietnika, na którym poniewierają się nasze uczynki, wspomnienia.

TO MOŻE BYĆ KAŻDY

Bohater "Kartoteki" to nikt i każdy z nas. Zmienia imiona, zawody, jest bierny, pozbawiony marzeń czy ideałów. Nawet w jego próbie samobójstwa nie ma emocji.

W niedzielny ranek nawiedzają go zjawy z przeszłości. Czasami szuka z nimi porozumienia, ale bezskutecznie. Akcja nie ma początku i logicznego końca, nie zmierza do określonego celu.

Jędrzejas uznał, i słusznie, że pytanie o ludzką kondycję, o to kim i dlaczego jesteśmy, jest ważne, ale jego przełożenie tek stu we współczesność dało skutek odwrotny od zamierzonego. 30-letni bohater, żyjący na początku XXI wieku, ma inną niż 50 lat temu mentalność, inne stereotypy go otaczają, innymi się posługuje. Ten na kieleckiej scenie jest mało wiarygodny. I nie jest to wina Bogusława Kudłka, który robi, co może, by swego bohatera uprawdopodobnić. Razi zwłaszcza wątek marty-rotogiczny. Bohater niewiele ma wspólnego z pokoleniem Kolumbów, a tu musi rozprawiać się z własną przeszłością i nie na potyczki z sumieniem, ale na spławianie świra wygląda jego rozmowa z zastrzelonym partyzantem.

GROTESKI NIE BRAKUJE

Groteski na scenie jest znacznie więcej niż powagi, aktorzy przerysowują swoje postaci, bardziej je odgrywają niż przeżywają, ale robią to bardzo interesująco (warto wymienić Edwarda Janaszka, Teresę i Mirosława Bielińskich, Pawła Sanakiewicza, Ewelinę Gro-nowską czy debiutującą Dagny Dywicką). To zjawy określają bohatera, który bez nich i wspomnień by nie istniał. To one świadczą o zagubieniu, samotności, absolutnej niemożności porozumienia się z drugim człowiekiem.

Chór starców w kabaretowej konwencji komentuje poczynania na scenie, przypomina o obowiązkach wobec teatru. Bo sztuka Różewicza to także rzecz o teatrze.

Kielecka inscenizacja jest próbą innego spojrzenia na klasykę polskiego dramatu. Może nie do końca udaną przez założenie, które legło u jej podstaw, ale wiele w niej scen i pomysłów wartych jest obejrzenia. Tak to jednak bywa przy odkurzaniu kartotek - czasami można zakrztusić się kurzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji