Artykuły

Metafizyka w pół drogi

Sygnał, skomponowany przez ubiegłorocznego jurora, Jana Kantego Pawluśkiewicza, a wykonany przez opolskich filharmoników, rozpoczął we wtorek

uroczystość otwarcia konkursowych prezentacji polskiej klasyki scenicznej w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Adam Sroka, dyrektor opolskiego teatru, a zarazem 23. OKT, przedstawił jury, w skład którego weszli: Izabella Cywińska, Olga Tokarczuk, Jerzy Bińczycki, Paweł Konic i Leszek Mądzik. W imprezie, nad którą "Rzeczpospolita" sprawuje patronat prasowy, bierze udział siedem konkursowych przedstawień oraz cztery pozakonkursowe - w tym trzy gospodarzy, Teatru im. Jan Kochanowskiego.

Jako pierwszy w konkursie wystartował Teatr Lubuski z Zielonej Góry. "Dziady" Adama Mickiewicza zaadaptował i wyreżyserował Adam Orzechowski, eksponując zwłaszcza wątek duchowy i radykalnie rezygnując z wielu narodowowyzwoleńczych aspektów utworu. Powstało dzieło przejrzyste w koncepcji, choć nie do końca w wykonaniu. Najprościej rzecz ujmując, jest to spektakl żywy i poruszający, choć - jak to się mówi - nierówny.

Zdecydowanie najciekawiej zamysł inscenizacyjny ujawnia się w niektórych scenach zbiorowych. Do najlepszych z nich zaliczyłbym scenę egzorcyzmów. Konrad (Artur Beling), szarżujący na stole unoszonym przez gromadę miotających się Duchów (ciemnych sił), chóralnie wraz z nim recytujących bluźnierstwa, trafia na majestatyczną siłę stoickiego spokoju nieporuszonego Księdza Piotra (Andrzej Nowak), uzbrojonego jedynie w Słowo Boże i mikroskopijny krzyżyk. To scena o niezwykłej sile wyrazu.

Bardzo sugestywnie rozegrane zostały również wszystkie sceny z udziałem Anioła Stróża (Elżbieta Donimirska) i Archanioła (Jerzy Kaczmarowski). Pojawianie się tych postaci, ubranych w szaty w pastelowopomarańczowych odcieniach niosło w sobie silny ładunek metafizycznego niepokoju. Znakomicie podkreślała go współtworząca przestrzeń spektaklu oryginalna muzyka Andrzeja Głowińskiego.

Podobały mi się pojedyncze role, zwłaszcza Senatora (Tomasz Karasiński) i Pani Rollison (Joanna Szajna), które przywołały wspomnienie znakomitych odtwórców tych postaci - Wiktora Sądeckiego i Izabeli Olszewskiej w niedoścignionej inscenizacji "Dziadów" Konrada Swinarskiego w Starym Teatrze w Krakowie w 1973 r. Nieprzypadkowo przypomniałem inscenizację Swinarskiego. Jej bowiem zawdzięczamy rolę Gustawa-Konrada w wykonaniu Jerzego Treli. I choć minęło już ćwierć wieku od krakowskiej premiery, pamięć tamtej kreacji, przypominana do dziś wznowieniami telewizyjnego zapisu tej wersji "Dziadów", stoi mi wciąż żywo przed oczami. W ciekawej Wielkiej improwizacji w wykonaniu Artura Belinga nie dostrzegłem tamtej, magnetycznej siły paraliżującej wręcz odbiorców, obcujących z niezrównaną rolą Jerzego Treli. Jakkolwiek aktorzy zielonogórscy wypadli poprawnie i na ogół przekonująco - jedną ewidentnie źle zagraną rolę wolę pominąć milczeniem - moim zdaniem zatrzymali się w pół drogi. Wydaje mi się, że inscenizacja Adama Orzechowskiego kryje w sobie więcej możliwości, niż udało mu się na tej scenie pokazać. Wyobrażam sobie, że dwa, trzy tygodnie intensywnych prób, dałoby rezultaty bliskie prawdziwemu artystycznemu wydarzeniu. Ale i takie "Dziady" - z obrzędem, który Konradowi przyśnił się w celi; z wyeksponowanymi akcentami metafizycznymi, przemawiającymi do współczesnych odbiorców o wiele silniej niż rozdzieranie martyrologicznych szat - zasługują na wnikliwą uwagę współczesnych widzów. Poza konkursem Scena Polska w Czeskim Cieszynie pokazała "Dom kobiet" Zofii Nałkowskiej w inscenizacji Marka Wrony, debiutującego tym przedstawieniem na zawodowej scenie. W dyskusjach pospektaklowych, które na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych są już tradycją, realizatorzy tłumaczyli się ze specyfiki repertuarowej. Przedstawienia kierowane do Polaków na Zaolziu, w większości ludzi starszych, muszą być tradycyjne - w treści i formie. Z oburzeniem odrzucili np. niedawno "Kartotekę" Różewicza. Dlatego też nie każdego widza opolskiego przeglądu mogła usatysfakcjonować dorabiana patyna i ulotny staroświecki wdzięk tej realizacji, do której bezdyskusyjnych atutów zaliczyłbym pełną świeżości i pogodnego wdzięku rolę Lenki Pesak (Julia Czerwieńska) i - takąż samą - scenografię i kostiumy Małgorzaty Komorowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji