Artykuły

Opera w Krakowie

"Diabły z Loudun" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej. Pisze Anna Woźniakowska w Ruchu Muzycznym.

Trzynasty dzień grudnia miał dotąd w Polsce jednoznaczną, ponurą konotację. Od roku 2008 dla krakowskich melomanów będzie także rocznicą radosną, bowiem właśnie 13 grudnia oddany został do użytku nowy gmach dla Opery Krakowskiej. Nie czas tu i nie miejsce na przypominanie długotrwałych, bo liczących kilkaset lat, bojów o miejsce dla sztuki operowej pod Wawelem, bojów z reguły przegrywanych głównie ze względu na brak odpowiednich funduszy, a może raczej z powodu niezrozumienia przez miejskich rajców potrzeb opery jako gatunku sztuki scenicznej. Dość powiedzieć, że wprawdzie w 1893 roku wzniesiono nowy Teatr Miejski, zwany później Teatrem im. J. Słowackiego, w założeniu zarówno dla dramatu, jak opery, lecz niebawem spektakle muzyczne zostały wyrugowane ze sceny przy pl. Św. Ducha. Pojawiały się tam jedynie gościnnie, a gdy w 1954 roku powstał w Krakowie stały zespół operowy - grano tylko dwa razy w tygodniu, w niedziele i poniedziałki, na prawach sublokatora - czasem bardzo niechętnie widzianego.

Wreszcie w roku 2001 ówczesny dyrektor Opery Krakowskiej Bogusław Nowak i ówczesny marszałek województwa małopolskiego Marek Nawara zdecydowali się na krok szaleńczy. Oto pod hasłem "modernizacja i rozbudowa operetki" postanowili wybudować nowy gmach dla Opery Krakowskiej. Warto przypomnieć, że operetka mieściła się w zabytkowej rajtszuli przy ulicy Lubicz, zamienionej przed laty na salę teatralną, ale nie spełniającej żadnych po temu kryteriów, co jakiś czas grożącej katastrofą budowlaną. Co jednak ważne, Opera Krakowska była właścicielem dość pokaźnej działki, na której się owa rajtszula znajdowała. W tymże 2001 roku ogłoszono i rozstrzygnięto konkurs na "przebudowę istniejącego budynku wraz z budową Opery Krakowskiej". Trudność stanowił wymóg zachowania uznanego za zabytek dawnego budynku rajtszuli, zajmującego pokaźną część wspomnianej działki. Konkurs wygrał projekt autorstwa Romualda Loeglera oraz jego współpracowników, Piotra Urbanowicza i Grzegorza Dreslera. Sama budowa rozpoczęła się trzy lata później (tyle trwały rozmaite formalności), 30 października 2004 roku wmurowano akt erekcyjny, a na wiosnę 2005 ruszyły prace budowlane ukończone właśnie 13 grudnia 2008 roku.

Nowa siedziba Opery Krakowskiej to trzy połączone budowle. Budynek dawnej Operetki gruntownie zmodernizowany jest nie tylko wejściem do głównego gmachu. Mieszczą się w nim także kasy i organizacja widowni, restauracja oraz przestrzenie recepcyjne wykorzystywane także do celów wystawienniczych. Tam też znajduje się tzw. Scena na Antresoli, na której wystawiono już oglądanego z zachwytem przez dzieci Pana Marimbę Marty Ptaszyńskiej (20 września) oraz baletową wersją Historii żołnierza Igora Strawińskiego (13 listopada) w choreografii Eleny Bogdanovich. Główny gmach to jedna z największych scen w Polsce, 443 metry kwadratowe, z dwiema bocznymi kieszeniami, wyposażona w nowoczesny system komputerowego sterowania sufitem akustycznym, wózkami, wyciągami i sześcioma zapadniami, to orkiestron zdolny pomieścić stu muzyków, widownia na 760 miejsc z możliwością powiększenia jej do 820 foteli (po zabudowaniu orkiestronu) oraz sala kameralna na sto osób. Całość zamyka budynek administracyjny, w którym ulokowano także pracownie teatralne i sale prób.

Nowa siedziba Opery Krakowskiej wzbudza wiele kontrowersji. Krytykowany jest kształt budowli, jej usytuowanie, kolorystyka, wykorzystane materiały itp. itd. Nowa opera ma też równie licznych zwolenników, do których należy pisząca te słowa (nie podoba mi się tylko kolorystyka budynku administracyjnego). O gustach nie należy dyskutować, ważne, że akustyka w operowej sali okazała się dobra, a wygodne fotele pozwalają skupić się na artystycznych doznaniach.

Na otwarcie Opera Krakowska przygotowała "Diabły z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego. Ten wybór także nie wszystkich zachwycił, lecz przemawiał za nim fakt, iż Diabły to jedyna nie wystawiana dotąd w Krakowie opera obchodzącego w 2008 roku 75 urodziny kompozytora, jednego z najwybitniejszych w dziejach muzyki polskiej. Dzieło, wyróżniające się w historii opery XX wieku, przez blisko czterdzieści lat (premiera odbyła się w 1969 roku) wystawiane było wiele razy na wielkich scenach - od Hamburga, Stutt-gartu i Warszawy po Santa Fe, Rzym i Londyn. Podkreślić też trzeba korzyści czysto edukacyjne, rozwwija-jące, jakie przyniosła zespołowi Opery praca nad utworem napisanym dość radykalnym językiem muzycznym, z jakim dotąd artyści krakowskiej sceny nie mieli kontaktu.

Inscenizatorów w Diabłach z Loudun pociąga świetna dramatycznie intryga (libretto opracował kompozytor na podstawie eseju Aldousa Huxleya i sztuki Diabły Johna Whitinga, odnoszących się do autentycznych wydarzeń) podbudowana muzyką integralnie związaną ze słowem. Andrzej Straszyński, który przygotował muzycznie utwór na krakowskiej scenie i prowadził spektakle 13,14 i 15 grudnia, podkreślił olbrzymią ekspresję dzieła, szczególnie w orkiestrze i chórze (świetnie przygotowanym przez Marka Kluzę), tworząc prawdziwy muzyczny dramat. Poruszała też sama inscenizacja dzieła. Laco Adamik, główny reżyser Opery Krakowskiej, podkreślił ponadczasowość tragedii, która wydarzyła się w XVII-wiecz-nym francuskim miasteczku. Słowa o ludzkiej małości i dążeniu do władzy absolutnej, o łamaniu sumień i wierności przekonaniom, o wykorzystywaniu religii do politycznych celów, o pożądaniu prowadzącym do unicestwienia obiektu uczuć, są przecież zawsze aktualne, również w naszych czasach. Poszczególne sceny rozgrywające się w różnych planach, często symultanicznie, dobrze budowały nadchodzącą tragedię, również pewną ascetycznością reżyserską, skupieniem ekspresji a nie epatowaniem jej wybujałością.

Z reżyserią bardzo dobrze współgrała scenografia Barbary Kędzierskiej oraz kostiumy Magdaleny Tesławskiej i Pawła Grabarczyka. Kamienna szarość rozjaśniana tylko białymi habitami mniszek i barwnymi sukniami ladacznic, także kochanek Grandiera, potęgowała uczucie dusznej atmosfery w Loudun i narastanie grozy prowadzące do bardzo dobrze rozegranej sceny śmierci na stosie. W tę atmosferę doskonale wpisali się nie tylko protagoniści.

Obejrzałam dwa spektakle, 14 i 15 grudnia, nie miałam więc okazji zobaczyć ani Ewy Biegas jako Matki Joanny, ani Artura Rucińskicgo w roli Urbana Grandier, którzy wystąpili w spektaklu inauguracyjnym. Podobno oboje mogą zaliczyć te partie do swoich życiowych osiągnięć. Tak samo mogą je potraktować oglądani przeze mnie Magdalena Barylak i Leszek Skrla. Oboje stworzyli prawdziwe kreacje, bogate w psychologiczne niuanse, oboje też byli doskonali wokalnie. Ten duet był szczególnie poruszający w poniedziałek, 15 grudnia, gdy minęła już premierowa trema. Złożoność kreowanych przez siebie postaci ukazali też 15 grudnia przeciwnicy Grandiera: Przemysław Firek jako egzorcysta Ojciec Barrć i Adam Zdunikowski jako baron de Laubardemont. Śpiewający te partie poprzedniego dnia Janusz Borowicz i Adam Sobierajski byli głosowo dobrzy, ale aktorsko zbyt jednoznaczni. Nieco złowieszczego humoru dostarczali Krzysztof Witkowski i Andrzej Biegun jako lekarz oraz Paweł Szczepanck i Franciszek Makuch w roli aptekarza. Pełne ciepła i młodzieńczego erotyzmu były obie odtwórczynie Philippe - Marta Brzezińska i Katarzyna Oleś-Blacha. W pamięci pozostaną mi także Janusz Dębowski jako Ojciec Mignon oraz Kazimierz Różewicz jako D'Armagnac, gubernator Loudun protestujący przeciw zburzeniu miejskich murów.

Nie sposób omówić tu wszystkich postaci, ale wszyscy starali się należycie zrealizować zamierzenia reżysera, sprostać trudnej materii muzycznej i słowu mówionemu przysparzającemu zwykle wiele kłopotów śpiewakom. W sumie powstał spektakl niebanalny, o którym z pewnością będzie się mówić - i to dobrze - w polskim świecie muzycznym, i który pozwala myśleć z nadziejąo dalszym artystycznym życiu Opery Krakowskiej.

Na luty zapowiedziano premierę Don Giovannigo Mozarta w reżyserii Michała Znanieckiego, pod kierunkiem muzycznym Łukasza Borowicza, z udziałem Mariusza Kwietnia w partii tytułowej. Oby rozmachu - i środków finansowych -starczyło na długo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji