Artykuły

Muzyczna podróż sentymentalna

Grażyna Rogowska wraz z Mieczysławem Foggiem dają nam lekcję prawdziwego romantyzmu, którego powstydzić się nie można, nie jest bowiem tanim kiczem spod znaku walentynek - o recitalu piosenek Mieczysława Fogga w wykonaniu Grażyny Rogowskiej "Jak w starym kinie" w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu pisze Monika Leonowicz z Nowej Siły Krytycznej.

Grażyna Rogowska jest aktorką Teatru im. Kochanowskiego w Opolu od 1995 roku. W swoim dorobku ma nie tylko udział w licznych przedstawieniach, pierwszo- i drugoplanowe role, ale także recitale, w tym m.in. "Jeszcze nie jestem gotowa" (piosenki Agnieszki Osieckiej), "Pod paryskim niebem" (piosenki francuskie) czy "Kuryer piosenką ilustrowany" (piosenki okresu międzywojennego). Zafascynowanie międzywojniem Grażynie Rogowskiej widocznie pozostało, bo oto narodził się na opolskiej scenie kolejny recital w jej wykonaniu. W "Jak startym kinie" przedstawia swoją interpretację najbardziej znanych piosenek Mieczysława Fogga - artysty, którego przedstawiać nikomu nie trzeba.

Zmierzenie się z klasyką, próba odświeżenia i odczytania na nowo tych starych i znanych utworów jest pierwszym plusem tego muzycznego wystąpienia. Aranżacja utworów przygotowana przez Radosława Wociala dość wiernie trzyma się pierwowzorów, jest jednak na tyle ciekawa, że piosenki ani nawet przez chwilą nie nudzą, nie wydają się odległą przedwojenna epoką, przeciwnie: każdego słuchacza do niej przenoszą. Tę muzyczną podróż sentymentalną wzbogaca fortepian i saksofon (gra na nich Radosław Wocial), skrzypce (Arkadiusz Czyżewski) oraz projekcje wideo przygotowane przez Bartka Zaparta. Połączenie scen z przedwojennych filmów, migawki Charlie'go Chaplina, stare fotografie z dwudziestolecia międzywojennego, ukazujące miasta i bohemę artystyczną, to nie tylko ilustracja śpiewanych tekstów, ale przede wszystkim most, który prowadzi w czarowną epokę lat 20., lat 30.

Aktorka o niebywałej barwie i wyrazistości głosu w ciągu zaledwie godziny śpiewa szesnaście piosenek Fogga. Jest to snująca się opowieść o życiu w przedwojennej Polsce - świecie, które przeminęło bezpowrotnie. Rogowska swój recital rozpoczyna od piosenki "W małym kinie", kończy zaś kropką nad i, czyli "Tą ostatnią niedzielą", którą może nie tyle śpiewa, ile recytuje. To wystarczy, ponieważ artystka jedynie za pomocą głosu i mimiki oraz zaledwie paru gestów przemienia się już to w postać porzuconej kochanki, która mówiąc "nie będę płakać", właśnie ma na ten płacz największą ochotę, już to w rolę pokornego partnera, proszącego ukochaną o ostatnią niedzielę. Jeżeli grę aktorską rozpatrywać w kategoriach mimiki i wyrazu oczu, to Grażyna Rogowska jest mistrzynią. W taki właśnie sposób poznajemy historię "Gamofonomanki" czy "Czarnego Jima". Każda piosenka, choćby ta najzabawniejsza, jak np. "Tulipany", w wykonaniu Rogowskiej przekonuje i przejmuje. Nie wiadomo tylko, czy łzy aktorki podczas śpiewu "Pieśni o matce" są szczerym, nieplanowanym ewenementem, czy stałym punktem programu. Jedno jest pewne: Grażyna Rogowska wraz z Mieczysławem Foggiem daje nam lekcję prawdziwego romantyzmu, którego powstydzić się nie można, nie jest bowiem tanim kiczem spod znaku walentynek, do których w XXI wieku przywykliśmy. Ich bohaterowie kochają i cierpią, cierpią i kochają, bawią się, marzą, słuchają gramofonu, porzucają się i tęsknią, płaczą, żyją. Współcześni zaczynają żałować, że nie urodzili się w na początku XX wieku. Opolska aktorka w sposób bardzo przejrzysty i prosty, bez zbędnych ornamentów, udowadnia, że "klasyka ciągle żywa", a to, co minione - piękne i warto do tego wracać. Wieczór piosenek Mieczysława Fogga "Jak w starym kinie" w wykonaniu Grażyny Rogowskiej "to jakby o nas był film, więc my wpatrzeni, ach jak wzruszeni"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji