Artykuły

Baśniowa opera w popkulturowej konwencji

"Wesele Figara" w reż. Marka Weissa w Operze Wrocławskiej. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku.

Długo by szukać w teatrze komediowym równie dynamicznej akcji i sprawności aktorskiej jak w wystawionym we wrocławskiej operze "Weselu Figara".

Poprowadzony z lekkością przez dyrygenta i kompozytora Francesco Bottigliero żywioł muzyki, elektryzujące publiczność głosy Aleksandry Kubas i Anastazji Lipert, fantastyczna scenografia Małgorzaty Słoniowskiej wystarczyły, byśmy wychodzili ze spektaklu, niosąc w sylwestrową noc czystą radość.

Bo też czystość form i emocji jest podstawową wartością inscenizacji Marka Weissa. Klarowność intrygi i pełna zgoda na konwencjonalność fantastycznej, śpiewanej po włosku opery buffa z muzyką Mozarta i librettem Lorenza da Ponte po z górą dwustu latach od premiery nadal są źródłem świetnej zabawy. Opowieść o tym, że każdy, kto kocha, nie powinien igrać z uczuciami partnera, bo prędzej czy później go skrzywdzi, jest fragmentem narracji, do której przywykliśmy niezależnie od czasów i kultur. Nikt nie lubi być zdradzany, wielu lubi zdradzać.

Mozart i da Ponte skroili arcydzieło. "Wesele Figara" to komedia o miłości, ale z podtekstami. Społecznym - bo hrabia Almaviva chce wykorzystać seksualnie Zuzannę, przywołując prawo pierwszej nocy, zapominając, że jakobini już stoją u drzwi. Politycznym - bo lud podnosi głowy, więc chóry zapewniające o lojalności wobec dworu brzmią (i wyglądają w cukierkowych kostiumach Słoniowskiej) niczym pocztówki konserwatystów. Obyczajowym - bo to przecież czasy markiza de Sade'a i "Pamiętników Fanny Hill", więc gry seksualne są już czymś oczywistym.

Szczęśliwie dla publiczności Weiss, Słoniowska i Bottigliero skręcili ku czystej zabawie, porzucając dawne konteksty. Wybrali konwencję baśni. Oto romans Figara i Zuzanny, kruszejący związek Almavivy i Hrabiny oglądamy w zamku o krystalicznie przejrzystych ścianach, z którego bliżej do estetyki czasoprzestrzeni Barbie i Diamentowego Pałacu niż do kostiumów historii Mobilne, przezroczyste skrzydła budowli pozwalają przyglądać się komedii charakterów niepolitycznych póz i manifestacji.

Dzięki popkulturowej konwencji reżyser nie zgubił ważnych w "Weselu Figara" różnic społecznych, lecz przeniósł punkt ciężkości z historii na charaktery. Dość podły Bartolo (Wiktor Gorelikow) stał się tu szkaradnym intrygantem, który wikła losy Figara (Jarosław Bodakowski) i Marceliny dla korzyści majątkowych. Marcelina (Barbara Bagińska) -

to komiczna, grubaśna baba potwór. Hrabia Almaviva (świetny Jacek Jaskuła) - niezbyt rozgarnięty egoista, narcyz i fircyk.

Gdy uwodzący wszystkie niewiasty Cherubin (Dorota Dutkowska) okazuje się kobietą, sympatia sali - co słychać - wyraźnie tę bajeczną mistyfikację aprobuje. Wielokrotne owacje wywołuje urocza młodzieńcza Zuzanna Aleksandry Kubas. Jej opalizujący, metaliczny sopran z wielką swobodą wypełnia lśniącą kolorami i kształtami przestrzeń. Zachwyca też sopran Anastazji Lipert. Jej sponiewierana przez męża Hrabina ma wiele wdzięku, a naturalny dramatyzm cudownie potrafi równoważyć młodym swobodnym, pełnym ekspresji, czystym głosem.

Wreszcie happy end. Bartolo i Marcelina okazują się rodzicami Figara, więc intryga finansowa bierze w łeb. Hrabia wraca skruszony do Hrabiny, Zuzanna ma swojego Figara, a lud wszystkim okazuje umiarkowany szacunek i radość. Właściwie można rzec - mamma mia! sprzed dwóch wieków. Tylko muzyka na zupełnie innym poziomie. Też bajecznym - wspaniała, energetycznie zagrana uwertura, pełna humoru aria "Non piu andrai Figara", liryczna aria Hrabiny "Porgi amor", kunsztowne duety (piękna scena pisania listu przez Hrabinę i Zuzannę), tercety, kwartety. Aż chce się patrzeć, słuchać, klaskać i kochać!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji